Każdy mit pryska, kiedy przeanalizuje się jego skutki w rzeczywistości. W Polsce hasło „wolny rynek” ma zakamuflowaną treść i jest zwrotem czysto propagandowym, o czym świadczą fakty. W imię tej neoliberalnej kukły, nasze bogatsze firmy przejmują mniejsze. Robią to pomijając czynnik ludzki, a człowiek staje się „towarem”. Następnie konsorcja zagraniczne wchłaniają, tych pierwszych. Nie muszą sobie nawet zadawać trudu, by małe, lokalne przedsiębiorstwa zniszczyć. Posługują się naiwnością bogacących się w początkowej fazie tego unijnego spektaklu, rodzimych podmiotów gospodarczych. Ale „towar jest towar” a „biznes jest biznes”.
Oczywiście można nie dostrzegać lub nie chcieć zauważyć, że rola człowieka została zdegradowana z celu ludzkiego działania do środka, jakim się stał także pacjent.
W piątek, 15 kwietnia, zebrała się po raz pierwszy w swej obecnej kadencji Rada Społeczna SPZZOZ w Płońsku.
Spotkanie przebiegało sprawnie i w miłej atmosferze. Wybrani do niej członkowie otrzymali dyplomy. Prawie wszyscy przybyli, choć z dotarciem do umieszczonej na poddaszy płońskiego szpitala sali, można było mieć pewne problemy. Radna Wiśniewska zabłądziła, a burmistrz Pietrasik w ogóle nie trafił.
Uchwały podejmowano płynnie i jednogłośnie. Dyrektor Świerczek omówił plan inwestycyjny i jego zmiany. Następnie przekazał informację o darowiźnie dla szpitala, w postaci kardiomonitora MEC-2000 dla zespołu Ratownictwa Medycznego.
Darowizna rzecz dobra, ale miłe złego początki. Dotyczyła ona RM, czyli dawnego pogotowia, które ma obecnie, jakże ludzką nazwę „dystrybutornia medyczna”. No, ale skoro szpital nie jest już szpitalem, tylko „przedsiębiorstwem podmiotu medycznego”, to plastikowe określenie „dystrybutornia medyczna” harmonizuje z syntetykami rzeczywistości, jakie funduje nam wiadomo, kto. Wystarczy jeszcze tylko zredefiniować jedno słowo „pacjent”. Ten ostatni przestaje się de facto liczyć i nadrzędną rolę nad jego dobrem ma zysk finansowy placówek o nazwach nieludzko brzmiących.
Niedostrzegalne gołym okiem rozbicie dowolnej wielozadaniowej firmy, odbywa się najczęściej poprzez podzielenie jej na mniejsze, niezależne od siebie. Wystarczy uderzyć w mały oddział, lecz istotny z punktu działania całego organizmu, by zniszczyć całość. Tak jest z płońskim szpitalem. Nie udało się zlikwidować urazówki, to, za co się zabrano? Za pogotowie ratunkowe.
Płoński oddział Ratownictwa Medycznego jest znany mieszkańcom ze swoimi plusami i minusami. Dyspozytorzy oraz kierowcy znają trasę dojazdu do pacjenta i poprzez wieloletnią pracę zaskarbili sobie zaufanie mieszkańców. Ponadto szpital ma pod ręką, tę newralgiczną komórkę i w niektórych wypadkach jest to niezbędne.
Komu to przeszkadza?
- Ratownictwo nie ma być zyskowne, ale skuteczne w realizacji swojej misji. Pani Kopacz nie jest przecież na tyle nierozgarnięta, by nie zdawała sobie kompletnie sprawy, jakie będą tego konsekwencje.
Jeżeli organizujemy konkursy na ratownictwo medyczne, to może od razu, na policję, sądownictwo a następnie na firmę, która zajmie się spowiadaniem wiernych. A czemu nie? Przecież „towar jest towar” a „biznes jest biznes”.
- Dystrybutor medyczny może rozdystrybuować dowolny podmiot leczniczy do ściśle sprecyzowanej placówki podmiotu leczniczego, z którą posiada umowę handlową zgodnie z rozporządzeniem Rady Ministrów z dnia, w którym nastąpiła nowelizacja ustawy o placówkach podmiotów leczniczych. Ktoś zrozumiał sens tego zdania? Nie? Bo tak tworzy się obecnie przepisy. Skrywamy istotę sprawy pod płaszczykiem „inteligenckich” określeń. Sens przytoczonego zdania w „uczciwym” języku brzmi:
„Prywatne pogotowie może zawieźć pacjenta do takiego szpitala, z którego ma dodatkowe korzyści finansowe zgodnie z prawem.”
Należy dodać, że w obliczu zagrożenia życia nawet świadomy pacjent nie będzie się wdawać w polemikę z personelem tego „dystrybutora” i wyrazi zgodę, aby zabrali go, gdzie chcą, byleby tylko przeżył.
Dodatkowo proponujemy, aby w myśl spójności nazewnictwa „Punkt honorowego krwiodawstwa” nazwać „Saturatorem tkanki łącznej”.
- Efektem zmiany obecnego personelu pogotowia ratunkowego na pracowników nowej firmy może być śmierć pacjentów z powodu dojazdu nie na czas. Wynikać to może z faktu, że nowy kierowca zabłądzi w terenie, gdyż np. pomyli mu się GPS, a okolicy kompletnie nie zna. Co wtedy? Kto odpowie za to? Kto odpowie za śmierć człowieka i dramat jego najbliższych, którego konsekwencją będzie utrata zaufania do służby zdrowia na kolejnej płaszczyźnie?
Jeżeli prawo stanowi o człowieku, a tak jest w wypadku wolnego rynku, dotykającego swymi mackami polskiej służby zdrowia, to może powstać hybryda podszyta instrumentalizacją osoby ludzkiej, czyli zwykłe bezprawie.
Płoński szpital i działające na jego terenie ratownictwo medyczne naszej redakcji się podoba. Nie inaczej jest z mieszkańcami, którzy murem stanęli w obronie naszego oddziału urazowo-ortopedycznego. Obecna sytuacja ma inny kontekst. Poprzednio konsultant wojewódzki działał na pograniczu prawa, obecnie pewna firma chce przejąć pracę naszego pogotowia ratunkowego w jego majestacie.
Nie wymieniamy tu nazwy konkurenta naszego pogotowia, gdyż w poniedziałek, tj. 18 kwietnia br., wyślemy mu email. Wyjaśnimy w nim w sposób jednoznaczny, że prawa wolnego rynku nie są nad prawem do ratowania życia ludzkiego oraz odpowiednio medialnie „zachęcimy” do stanięcia w przetargu.
Nie chcemy tu również cytować wypowiedzi z forów internetowych branży ratownictwa medycznego, dotyczących działalności tej firmy w aspekcie pacjentów i jej pracowników.
W ciągu pierwszego dnia analizy tych wpisów, włos na głowie się jeży, jeśli na niej znajdują się włosy. Drugiego, przy wnikliwszym zapoznaniu się z poczynaniami naszego konkurenta i tak wypadną.
Władze lokalne były od jakiegoś czasu świadome rodzącego się problemu, związanego z bezpieczeństwem pacjentów oraz utratą 70 miejsc pracy w płońskim pogotowiu.
Apelujemy, aby podawać tego rodzaju informacje nie czekając na ostatnią chwilę. Żadne z lokalnych mediów nie ma fizycznej możliwości brania udziału w posiedzeniach każdego zarządu, każdej spółki, na których przekazuje się podobne zagrożenia dla obywateli lub inne niekorzystne dla nich informacje.
Wyborcy nie są od tego, aby tylko głosować, a potem siedzieć cicho, jak wiadomo, kto pod miotłą. Wyborcy są po to, by ich informować i tworzyć realną wspólnotę interesów. Można to czynić jedynie w oparciu o prawdę podawaną w odpowiednim czasie. Metoda wyczekiwania do ostatniej chwili, że „jakoś to będzie” nie daje często możliwości podjęcia najbardziej optymalnych działań w obronie sprawy zasadniczej.
A jest nią bez wątpienia ratownictwo medyczne oraz związane z nim istnienie wspomnianych już 70 miejsc pracy.
Zdaniem naszej redakcji, na obecną chwilę niezbędna wydaje się obywatelska forma protestu, jeszcze przed rozstrzygnięciem przetargu na ratowanie życia ludzkiego, czyli manifestacja pod hasłem:
Uratowaliśmy urazówkę, nie damy pogotowia
Inne tematy w dziale Rozmaitości