Jak lekarz winien znaleźć źródło choroby, a nie tylko eliminować jej objawy, tak nie można zajmować się skutecznie problemem cierpienia, bez poznania jego genezy i istoty.
Ateizm propagujący „zastrzyk śmierci ogranicza się do wyeliminowania cierpienia samobójstwem, które niesłusznie nazywa „dobrą śmiercią”. Posługuję się w tym greką, językiem ojczystym nauki nauk, filozofii, namysłu opartego na mądrości, która jest zrozumieniem świata i procesów w nim zachodzących. Używa nazwy „eutanazja”. Czy nie jest to, aby kpina z języka wielkich filozofów, których interesowała istota sprawy, „byt jako byt”, a odnosząc to do poruszanej kwestii, „cierpienie jako cierpienie”, jego źródło i genezy?
Ateizm odrzuca Stary i Nowy Testament. Te dwie Księgi potwierdzają się w rzeczywistości, z tej racji ich negacja jest nieuprawniona. Niestety ideologie, niesłusznie nazywane filozofiami, już dawno zaczęły analizować idę rzeczywistości, nie ją samą. Mówiąc prościej zajmują się logicznymi wywodami, które wychodzą z absurdu i w niego wpadają oraz są oderwane o prawdy. Porównać to można do sytuacji, kiedy do lekarza dzwoni pacjent. Mówi przez telefon: „dzień dobry” i na podstawie owego „dzień dobry” medyk wymyśla chorobę i przepisuje leki, bo tak mu akurat przyszło go głowy.
Człowiek jest bytem osobowym o charakterze cielesno-duchowym. Kolejność następstw form bytu jest tu ważna. Informacja, czy osoba ludzka zawsze była cielesno- duchowa, czy nie, znajduje się we wspomnianych dwóch testamentach. Odrzucenie tych danych zawęża horyzont oraz go zaciemnia, problem spłyca, a ostatecznie przekłamuje sens i ostatecznie wiedzie na manowce.
Cierpienie można określić mianem relacji występującej pomiędzy duszą, a ciałem. Zaburzonych relacji. Jaki jest ich sens i oraz czy jest dobrem czy złem dla człowieka? To zasadnicze pytania. Ale nie dla wszystkich. Nie dla propagujących eugenikę XXI wieku.
Po cóż najpierw propagować izolację osób starszych wobec ich rodzin, a następnie udawać „dobrego wujka” i znękanym samotnością podawać śmierć w białych rękawiczkach?
Kto jest w stanie z całą pewnością stwierdzić, że w danej chwili osoba popełniająca zastrzykiem śmierci samobójstwo, nie jest oszukana, gdyż właśnie wynaleziono lek na jej schorzenie?
To udawane współczucie, jest podszyte chłodnym wyrachowaniem lub kompletnym niezrozumieniem osoby ludzkiej, które wynika z dwóch panoszących się w świecie ideologii: neoliberalizmu i nowej lewicy.
Ci drudzy, zwolennicy myślenia adornowskiej proweniencji, imaginują, że ich ideologia dominuje i autonomicznie tworzy nowego Ducha Świata. Nic bardziej mylnego. Jest wykorzystywana, jako narzędzie przez zimnokrwistych neoliberałów, właścicieli świata finansjery. Absolutyzacja wolności, a ta dotyczy osoby ludzkiej, powoduje powstania nowej, ogólnoświatowej kasty faraonów, bogów. Według zwolenników tego światopoglądu, czyli religii, rację bytu ma tylko „silna jednostka”. Czy, aby nie jest to zglobalizowana „rasa panów”? Ideologia Szkoły Frankfurckiej jest dla neoliberałów wygodna, jak Piłat dla Żydów.
Powód jest zasadniczy. Według Horkheimera i jego kolegów, którzy adoptowali na własne potrzeby ideologię Freuda, człowiek jest strzępkiem dwóch popędów. Jeden to seksualny, drugi śmierci. To sedno sojuszu neoliberalno- nowo lewicowego. Jeśli się da człowiekowi śmierć, uczyni się mu przysługę. Człowiek wymaga aparatu intelektualnego, by mógł zabijać w majestacie prawa, gdyż inaczej by oszalał z poczucia winy. Samą zaś winę można określić mianem „matki cierpienia”. Jest o tym dosyć precyzyjnie opowiedziane w niechcianym przez wielu Starym Testamencie, w Księdze Rodzaju.
Koniec części pierwszej
Inne tematy w dziale Rozmaitości