Na wczorajszej sesji Rady Miasta Płońska burmistrz Pietrasik prawie podskakiwał na stołeczku. Uradowane dziecko swoich rodziców śmiało się od ucha do ucha. Zapewne gdyby nie miał tych małżowin, roześmiałby się na okrągło i wówczas górna część czaszki odpadłaby od jego łepetyny, z której wyskoczyłyby w postaci zmaterializowanych myśli, krasnoludki.
- A urzędzie miejskim wszyscy mają wyższe wykształcenie- trala lala- zaśpiewałby pierwszy.
- A to jedyna tak placówka w Płońsku- trala lala- nuciłby kolejny.
- Dylu dylu na badylu, jaki ja jestem świetny- dograłby na fujarce trzeci.
Co do obecnie pojmowanego wyższego wykształcenia, to kiedyś chyba trudniejsza była matura. Teraz powstaje tyle fajnych uniwerków, w których za kasę magisterkę ma się z automatu. Nawet petrochemia w Płocku dając ogłoszenie o pracę wyklucza niektóre uczelnie, gdyż wie o poziomie pozyskiwanej tam wiedzy.
Powyższy tekst nie dotyczy nikogo, kto w takiej „szkółce niedzielnej” studiował, ponieważ to nie jego wina, że zdegradowano szkołę wyższą do przedsiębiorstwa zarabiającego kasę.
No, ale powróćmy do naszego ulubieńca, figlarza Pietrasika, burmistrzunia miasta nad Płonką. Czego chce, ten mądrala? Otóż ścieżek rowerowych przy rzece. Ależ to trzeba mieć nas… w bani, żeby to w ogóle pomyśleć? Przecież rzeka płynąca przez Płońsk bardzo często wylewa. Spowoduje to zniszczenie takiej inwestycji w przysłowiowe „try miga”.
Czy Pietrasik bierze czasami w łapę klawiaturę, wpisuje adres internetowy naszego portalu i czyta, co mu mamy do przekazania? Przecież to będą kolejne pieniądze wyrzucone w błoto, o sorki, utopione.
Inne tematy w dziale Rozmaitości
