Płońskie powiatowe Robin Chudy- załoga „G”, „G” jak Gumowo
W poprzednim odcinku ukazaliśmy działalność rodziny powiatowych Ronin Chudów, na terenie wsi Radzyminek. Bóg zlitował się nad mieszkańcami i nasi „bohaterowie” udali się do Gumowa. I teraz nazwiemy ich nowym mianem Załogą „G”- od nazwy miejscowości, w której zaczęli swe buszowanki.
Przypomnijmy, że ta ekipa (Załoga „G”) znana jest z amerykańskiego filmu. Jak napisane jest w wikipedii:
Załoga świetnie wyszkolonych świnek morskich podejmuje się niebezpiecznej misji. Wyposażone w najnowocześniejsze gadżety zwierzaki to:
- Darwin – ambitny przywódca grupy,
- Walczak (ang. Blaster) – transport, uzbrojenie i ekstremalne rozwiązania,
- Juarez – pełna wdzięku specjalistka sztuk walki,
- Plujka (ang. Mooch) – szpieg,
- Brylus (ang. Speckles) – pracujący w cyberwywiadzie,
- Kędzior (ang. Hurley) – wyluzowany żółtodziób.
W naszym przypadku zmodyfikujmy nieco te postacie, a konkretnie jedną. Przywódcą grupy niech będzie osoba o nazwie „Matka jest tylko jedna”. Ta bohaterka nawiązuje do pewnego zdarzenia.
Jaś miał napisać wypracowanie o myśli przewodniej, która brzmiała, że matka jest tylko jedna. Było to przed Dniem Matki. Pani czyta dzieciom w klasie, co napisał Jasio.
„ Wróciłem poszkolne do domu. Matka leżała na wersalce i powiedziała do mnie- Jasiu, za szafą stoją dwie flaszki. Przynieś mi je.- Ja poszedłem i patrzę. Wołam do swej rodzicielki- Matka, jest tylko jedna.”
Pozostałych członków Załogi „G” pozostawmy bez zmian, bo, co to za różnica. Spektrum działań powiatowych Robin Chudów został dekretem „Matka jest tylko jedna” rozszerzony o nowe pomysły oraz intratne terytorium. I tak ta organizacja stała się stworem niemal o zasięgu międzynarodowym. Spowodowało to zrezygnowanie z wskakiwania na drzewo, bo już się nie godziło „wleźć i spaść”.
Ochrona ludności cywilnej przed zbombardowaniem (siebie wódą)
Załoga „G” podjęła w okolicy walkę z alkoholizmem. Kiedy jeden z rolników słodko sobie spał i pochrapywał na wesołą nutę, a był pod wpływem „procentów”, weszli do niego przez okno i wyczyścili mu lodówkę. W sumie to mężczyzna powinien się cieszyć, że urządzenie do chłodzenia mu pozostawiono. Poza tym, powinno to być dla niego i dla innych przestrogą- pijesz, zabij okna deskami i zabarykaduj drzwi komodą. Jakoś średnio pasuje tu staropolskie przysłowie „|Gość w dom, Bóg w dom”.
Kolejna troska naszych zuchów przejawiła się pewnego wieczoru. Drogą szedł mężczyzna. Zataczał koła- lewą nogę stawiał w miejscu prawej, a prawą w odcisku lewej. Widać było, ze chyba gdzieś sobie zatańczył. Było to da niego wielce niebezpieczne, gdyż mógł go potrącić samochód. Poniósłby zapewne śmierć na miejscy i nawet tego nie poczuł. Nasza załoga „G” zatroszczył się o niego. Zabrali mu ponoć dwie komórki, gdyż te mogłyby go dodatkowo rozpraszać. Dzięki interwencji powiatowych Robin Chudów nie został zdekoncentrowany. I tak szczęśliwie dotarł do swej Hacjendy, w swoim rodzinnym pueblo. Czyż nie należą się za to Załodze „G” podziękowania, nawet ordery dyplomy i takie tam inne?
Ale to nie wszystkie działania podjęte na nowym terytorium przez Załogę „G”- jak Gumowo. Ale o tym w kolejnej odsłonie nowej wersji partyzantki.
Tekst pokazuje prawdziwe zdarzenia. Pisany jest językiem nieco groteskowym i nie jest to przypadkowe. Okaże się to w ostatnim odcinku sagi Robin Chudów z Powiatu Płońskiego.
Inne tematy w dziale Rozmaitości