Są ludzie, którzy uważają, że wszystkie polskie powstania nie miały sensu. Jednak gdyby nie one, zapewne ten tekst byłby pisany po niemiecku lub rosyjsku, czyli w języku naszych odwiecznych wrogów.
Dziś przypada 151. rocznica Powstania Styczniowego. Zdaniem prof. Andrzeja Nowaka zryw narodowościowy Polaków przeciwko Rosyjskiemu okupantowi był racjonalny. Nasz kraj był wówczas w głównej części swego terytorium pod zaborem carskim. Między 1832 a 1863 rokiem wybrano z Królestwa Polskiego ponad 200 tys. rekrutów, którzy poszli służyć na Syberii, walczyli z góralami kaukaskimi, w Finlandii itp. Wróciło do Polski 25 tys. Reszta zginęła w tej 25-letniej służbie wojskowej.
Po wojnie krymskiej (konflikt pomiędzy Imperium Rosyjskim a Imperium osmańskim i jego sprzymierzeńcami, tj. Wielką Brytanią, Francją i Sardynią, toczony w latach 1853-1856) Rosja poniosła znaczne straty i była osłabiona. Nastąpiła zmiana cara, z którą wiązano duże nadzieje. Niestety 1856 roku nowy władca Rosji, Aleksander, wypowiedział słynne słowa:
„Żądam, aby porządek przez mego ojca ustanowiony w niczym nie został naruszony. Dlatego też, panowie zaniechajcie marzeń. Potrafię bowiem poskromić wszelkie marzenia. (..) Pomyślność Polski polega na zupełnym zjednoczeniu się z innymi narodami mojego państwa”.
- Gdyby powstania nie było, to zostałaby zlikwidowana cała elita, która przygotowywała się do walki o niepodległość – podkreśla profesor Nowak. - Ci ludzie zagrożeni branką nie mogli pozostać obojętni, bo alternatywą było to, że dadzą się zabrać jak stado baranów na rzeź.
Inne tematy w dziale Rozmaitości