Ufff. Dotarłem do domu. Są takie dni, że człowiek musi wyjść z domu i polatać po Płońsku. Chwila jeszcze raz sprawdzę, czym całe kopyta posiadam. Dzięki Bogu nie mam złamania otwartego.
Dziś w mieście nad Płonką ruch był iście trójfazowy. Jako przykład niech posłuży nam pląsanie po ulicy Sienkiewicza- od ronda do szpitala (jakieś 200 metrów). Mieszkańcy idą tamtędy odwiedzić chorych. Jest to nieco kłopotliwa czynność i wymaga trudu. Zapewne dlatego przeróżniastej maści mądrale zafundowali wyjście z tej jakże trudnej sytuacji. Idziesz do chorego, pocisz się? Nie bój się, jak złamiesz nogę, będziesz miał zdecydowanie bliższą odległość- zaledwie kilka sal w szpitalu.
Faza pierwsza
Tu ruch odbywa się po głębokim śniegu. Stopy latają na wszystkie możliwe strony. Łatwo złamać nogę w kostce. Zapewne włodarze zafundowali to, by ułatwić mieszkańcom życie- mama leży na wewnętrznym, ty masz szansę wylądować na urazówce.
Faza druga
I tu szok. Można sobie włosy z głowy rwać, jeśli ktoś nimi oczywiście dysponuje. Czarny chodnik, czyściutki, bezpieczny. Niby ten sam, a tu odśnieżone? Nagle zniknęły zaspy prawie do kolan i przemieszcza się człek bezpiecznie. To może spowodować szok wewnątrzczaszkowy- i daje to pieszemu podróżnikowi możliwość odbycia leżenia na neurologii. I znów bliżej mamy, tylko inny oddział szpitalny.
Faza trzecia
Po bezpiecznych kilkunastu krokach pojawia się nowy pejzaż- cienka warstwa śniegu lśniąca w słońcu, jak psu… coś tam, coś tam. Ale można już czuć się bezpiecznie. Po lewo przychodnia, a do szpitala już zaledwie 34 ślizgnięcia. Miota na lewo i prawo, do tyłu i do przodu, łapki latają jak śmigła wiatraka. Tu najłatwiej można zaliczyć stosunek z ptakiem i wyj… orła. Daje to szerokie spektrum możliwości w walce o ułatwienie bliższego kontaktu mieszkańców zdrowych z ich bliskimi chorymi przebywającymi w szpitalu.
Jak już ktoś dojdzie, to jest tak spocony, że o zapalenie płuc nie trudno. To kolejna zaleta takiej eskapady- możliwość pobytu na internie. W sumie same ujemne plusy.
Jeśli nawet ktoś bez urazu dotrze do chorego, niech się nie martwi. Pozostaje mu jeszcze jeden as w rękawie- droga powrotna.
Jak pokazuje płońska rzeczywistość w mieście jest bez wątpienia gospodarz, ale chyba taki, co to żniwa rozpoczyna w lutym…
Inne tematy w dziale Rozmaitości