UE
powraca do kwestii budowy własnego systemu nawigacji satelitarnej (Galileo), który ma konkurować z amerykańskim GPS. W związku z tym odbył się zjazd ministrów transportu Unii, na którym podzielono tort
w dość brutalny sposób. Ciekawa była postawa Hiszpanów:
Madryt nie był przeciw Galileo, ale chciał zarabiać na budowie systemu i mieć wpływ na jego eksploatację. Dlatego Hiszpanie zażądali naziemnego centrum zarządzania Galileo, takiego jaki zagwarantowano już Niemcom i Włochom. Hiszpanów nie zadowalała oferta budowy centrum o ograniczonych możliwościach (...).
Aha, czyli nieważne są ekonomiczne przesłanki budowy takiego centrum, tylko polityczne widzimisię Madrytu, który - niczym
naburmuszona królewna - chce być tak samo ważny jak pozostałe królewny. Co ciekawe, Hiszpanom udało się dopiąć swego. Postawili sprawę na ostrzu noża, zbojkotowali obrady i wygrali. Wierni uczniowie Kaczyńskich? :P
Uzgodniono też, kto ma sypnąć kasą:
W tym roku KE postanowiła więc, że całe 3,6 mld euro wstępnych wydatków na Galileo do 2013 r. zostanie opłacone z kasy Wspólnoty z niewykorzystanych dopłat dla rolnictwa i funduszy na naukę. Berlin początkowo blokował takie rozwiązanie, ale ustąpił zapewniony przez KE, że niemieckie firmy zostaną docenione w przetargach na Galileo.
Czyli znowu nieważne, czy niemiecka królewska
będzie się do czegokolwiek nadawała. Zostanie
doceniona. Basta!
I pozostaje tylko jeden problem:
Budowa europejskiej nawigacji jest opóźniona już o pięć lat i ruszy za sześć lat. Wtedy zaś ruszy także nowa wersja amerykańskiego systemu z sygnałem 500 razy mocniejszym niż teraz, odporniejszym na zakłócenia i oferowaną cywilom możliwością namierzania w czasie rzeczywistym z dokładnością do 1 m, czyli z precyzją, do jakiej dostęp ma na razie tylko NATO.
Kiedy Galileo wreszcie ruszy, NATO pewnie będzie namierzać przy pomocy 5000 razy silniejszego sygnału
komary i inne owady. A Europejczycy będą nadal kłócić się o to, ile procent przetargów mają wygrać Niemcy, a ile Hiszpanie. Świat pójdzie do przodu, pojawią się nowe cywilizacje, a stare zanikną. Rzeki zmienią bieg, morza połączą się. Za sto lat mało kto będzie pamiętał o mitycznej Atlantydzie. Bla, bla, bla...