Jeśli marsz to marsz milczenia.

Od kilku dni trwa intensywna dyskusja na temat protestów w trakcie trwania EURO 2012. Szczególnie żywym tematem staje kwestia obchodów kolejnej miesięcznicy tragedii smoleńskiej, 10 czerwca, którą PiS, słowami Jarosława Kaczyńskiego, wyłącza z  ogłoszonego planu rozejmu.  Wszystko więc na to wskazuje, że w niedzielę, 10-go czerwca działacze PiS jak zwykle rano będą składać kwiaty na powążkach, a wieczorem po mszy św. w Katedrze udadzą się marszem pod Pałac Prezydencki.

I tu zaczynają się kontrowersje, bo pojawiają się różne głosy w tej sprawie. I wcale nie mam na myśli TVN 24 ale głosy tych, którzy zazwyczaj biorą udział w kolejnych miesięcznicach. Grupę, której nie można zlekceważyć są Ci, którzy zachęcają do powstrzymania się tym razem od marszu pod Pałac. Twierdzą oni, że władza szykuje na ten czas prowokację aby doszło do zamieszek i ostatecznej rozprawy z PiS.  Różne scenariusze mozliwych wydarzeń krążą już zresztą intensywnie w sieci (sam dostałem jednego, którego treść przedstawiłem tu w Salonie pod wczorajszą notką Rosemana).

Na drugim biegunie znajdują się głosy kwestionujące jakiekolwiek ryzyko marszu, twierdzące, że wysuwane ostreżenia to strachy na lachy i zwykła "podróba" bezpieki, ktorej jedynym celem jest zniechęcić i wystraszyć tak aby, tym razem marsz okazała się klapą .

Jeszzce inny punkt widzenia przedstawiła dzisiaj dzisiaj znana dziennikarka, red. Jankowska. w swojej notce notce pt. "Reprezentacja rosyjska - polski kompleks?  Autorka co prawda nie zakwestionowała ryzyka zagrożeń i prowokacji, ale uznałą takie ryzyko za argument nieważny w dyskusji o organizowaniu bądź nieorganizowaniu marszu. Autorka podejmując  problem możliwej,  polsko - rosyjskiej konfrontacji w czasie czerwcowej  miesięcznicy, pisze przy tym rzecz zaskakującą:

"... Jeśli przy tej  okazji pojawiłyby się transparenty poniżające jakiś naród, od tego jest policja, by taki transparent usunąć. Nie wykluczam nawet świadomej z tymi transparentami prowokacji. Może nawet byłaby zadyma. No to co?"

Dla mnie takie słowa to  zwykłe tromtradactwo. Jesli dla red. Jankowskiej zadyma w czasie kolejnej miesięcznicy to nic takiego, to znaczy że idzemy w inną stronę. Ja w każdym razie uważam, że nie można  z taka beztroską jak red. Jankowska patrzeć na skutki możliwych interwencji, czytaj starć z policją w sprawie transparentów, czy też na zadymy, ktora może się z tego rozwinąć.  W polemicznej zaciętości red. Jankowska chyba zapomniał, że  w sprawie Smoleńska gra nie toczy się na linii Polska - Rosja, ponieważ nie dopuszzca do tego PO. Gra więc tu w kraju toczy się więc na linii  PO - PiS. Jesli więc sondaże mówią, że 3/4 Polaków nie chce zadym w czasie Euro, a Pani mówi, że "zadyma to nic",  to ja staję po stronie większości, a nie po stronie red. Jankowskiej. 

Moim zdaniem stoi przed PiS ciężki a nawet bardzo ciężki problem jak zorganizować uroczystości, aby nie doszło do zamieszek, po ktorych partia Kaczyńskiego mogłaby ostatecznie stracić szansę wygrania wyborów. Bo co wtedy jeśli użycie siły przeciw demonstrantom zostanie pozytwywnie przyjete przez społeczeństwo? Czas EURO może posłużyć władzy do różnych rzeczy. także do tego aby odnieść zwycięstwo nad PiS.  

Po głębokim zastanowieniu, że dochodzę więc do wniosku, że jedyna szansa jaka istnieje może tkwić  w decyzji o zmianie zmianie formy: z klasycznej demonstracji w marsz milczenia. Ten ostatni daje szansę organizatorom na wiekszą kontrolę zachowań uczestników . A tu jest sedno problemu.

Nawiasem mówiąc marsz milczenia 10 czerwca mógłby być marszem bardzo symbolicznym, a przeto bardzo głośnym. Chyba nawet tego dnia głośniejszym niż najbardziej głośno skandowane hasła.

Proponuję poważnie to rozważyć.