Polemika Studencka Polemika Studencka
168
BLOG

Jak równy z nierównym

Polemika Studencka Polemika Studencka Rozmaitości Obserwuj notkę 0

 


Wciąż w różnych odsłonach powraca wydarzenie zapisane w Dziejach Apostolskich (zob. Dz 17,19-32). Św. Paweł wygłosił na Areopagu znakomitą przemowę, usłyszał jednak pogardliwie rzucone zdanie: „Posłuchamy Cię o tym innym razem”. Spadkobiercami św. Pawła stali się myśliciele chrześcijańscy, którzy w dyskusji z wieloma przedstawicielami współczesnego świata kultury stawiani są z góry na przegranej pozycji. Wygląda to trochę tak jak na filmach akcji, kiedy grupa osiłków lekceważy mniej umięśnionego bohatera. Później jednak „silni” dostają od słabeusza cięgi. Ciekawe, kiedy nastąpi owo „później?”
 
Wiele razy, gdy oglądam dyskusje kulturalne, w których wypowiada się jakiś ksiądz, wówczas widzę drwiące uśmiechy na twarzach postępowych intelektualistów, tak jakby chcieli powiedzieć: „Co ty tam wiesz, klecho?”. Niestety, racjonalne argumenty zbudowane na klasycznej filozofii też nie trafiają do owych „artystów”, ponieważ oni się z nią nie liczą. Pamiętam zdanie pewnej krytyczki sztuki, która w programie emitowanym w TV Polonia - „Kultura, głupcze”, stwierdziła z zatrważającą pewnością siebie, że dobro, prawdę i piękno trzeba zostawić w starożytności. Kościół, który również swoimi początkami sięga starożytności ma przylepioną etykietkę: „ograniczony i zaściankowy”. Rzeczywiście uczniom Jezusa nie jest z tym światem po drodze. Św. Augustyn bez ogródek wyraził zasady, na jakich zbudowane jest „państwo ziemskie” (civitas terrena). Z nich wynika takie a nie inne obchodzenie się z Kościołem: „Dlatego też w ziemskim państwie mędrcy jego, żyjący według zasad ludzkich, zabiegają o dobro swego ciała albo swego ducha, albo tych dwojga; ci zaś, co mogli poznać Boga, „nie złożyli Mu jako Bogu czci ani dziękczynienia, ale znikczemnieli w swych myślach i zaćmione zostało ich bezrozumne serce. Podając się za mądrych” (to znaczy wynoszą się ze swej mądrości, gdyż owładnęła nimi pycha) głupimi się stali” (św. Augustyn, „O państwie Bożym”, Księga czternasta, rozdział dwudziesty ósmy). 
 
Najlepiej byłoby trzasnąć drzwiami i zostawić postępowców samym sobie, aby już do końca ogarnęły ich mdłości. Ludzie Kościoła jednak ciągle z uporem św. Pawła dobijają się do wypaczonych umysłów. Prawdziwym wyczynem jest „Dziedziniec pogan” - inicjatywa podjęta przez przewodniczącego Papieskiej Rady ds. Kultury, ks. kard. Gianfranco Ravasiego. Polega ona na szeregu dyskusji z różnymi środowiskami niewierzących, poszukujących prawdy. Watykański projekt „Dziedziniec pogan” realizowany jest w wielu miastach świata. Wykorzystuje też media oraz komunikatory społeczne w Internecie, m. In Twitter. Z podobnych powodów prawie pięćset lat temu powstał zakon jezuitów, zwany lekką kawalerią papieża.
 
15 sierpnia 1534 roku św. Ignacy Loyola, św. Franciszek Ksawery, Piotr Faber i jeszcze inni towarzysze na miejscu męczeństwa św. Dionizego w Paryżu złożyli śluby czystości, ubóstwa oraz oddali się do dyspozycji Ojca Świętego. Na przestrzeni stuleci Wzgórze Męczenników (Montmarte) przeobraziło się w dzielnicę kabarecików, domów publicznych, centrum artystycznej bohemy. Upojeni absyntem artyści skrajnie różnili się od wewnętrznie zdyscyplinowanych zakonników. Zapewne malarze tacy jak Henri Toulouse-Lautrec czy Edgar Degas nikomu nie ślubowali czci i posłuszeństwa, a na Kościół patrzyli jako na miejsce ograniczania wolności. I chociaż nad dzielnicą Montmarte od ponad stu lat góruje przepiękna Bazylika Serca Jezusowego, to właśnie tam widać, że Kościół w świecie artystów nie otrzymuje należnego mu miejsca.
 
Pojawia się pytanie o zajęcie właściwego stanowiska. Czy Kościół ma po prostu stać na swojej pozycji oferując niezmienną od lat prawdę? Wydaje się, że tak. Fantastycznie owo przesłanie Kościoła scharakteryzował André Dupleix: „Przesłanie jest nowe, ponieważ Bóg jest nowy, przesłanie jest nierozerwalnie związane z Bogiem; to Bóg je głosi poprzez nas. Jest to przesłanie o nieustannej odnowie, o ciągłym rozpoczynaniu, o głębokiej nadziei mimo rozłamów i rozproszenia naszej cywilizacji; w swej najgłębszej istocie nasze źródło pozostaje dalej świeże i nietknięte”. Na przestrzeni lat można wskazać na wiele wspaniałych nawróceń za sprawą łaski Bożej: Tomasz Merton, André Frossard, Vittorio Messori, Thomas Stearns Eliot, a nawet Oscar Wilde. Niektórzy z tych pisarzy stawali się wytrwałymi apologetami.
 
Prawdziwy dramat następuje jednak w momencie, gdy głoszący Ewangelię do tego stopnia chcą wkraść się w łaski śmietanki kulturalnej, że w końcu zaczynają mówić ich głosem. Rezygnują z kolejnych punktów chrześcijańskiej nauki. W konsekwencji są traktowani z jeszcze większym przymrużeniem oka. Do charakterystyki wypowiedzi takich księży, bądź osób świeckich związanych ze środowiskami chrześcijańskimi znakomicie nadają się wersy zaczerpnięte z jednego z wierszy
o. Wacława Oszajcy SJ:
„wypowiedziałem niewiele słów
i wszystkie wypowiedziałem nie w porę”.
Owi ludzie kompromisu stroją się na intelektualistów chrześcijańskich, ale są jak sowa. Sowa ma mały móżdżek, natomiast wielkie oczy to tylko pozór. Piórka, które stwarzają pozór wielkich oczu ułożone są w taki sposób, aby lepiej ściągać fale dźwiękowe. 
 
            Mimo wszystko nie wolno zapominać, że istnieją wyjątkowi artyści, jaki i wyjątkowi chrześcijańscy intelektualiści. Z wielką radością słucham zawsze w mediach publicznych wypowiedzi ks. prof. Pawła Bortkiewicza, który ma jakby wrodzoną postawę mądrego dystansu i obiektywizmu. Generalnie jednak trzeba uważać wchodząc w dyskusję, aby nagle nie okazało się, że nie da się jej prowadzić inaczej aniżeli tylko jako nierówny wśród równych.
 
            Niestety, nie można postąpić tak jak Don Camillo, który jednym kopniakiem wymierzonym w siedzenie Peppone sprawił, że wszystkim ulżyło.
                                                                                              GB
 

 

 

kontakt: polemikastudencka@gmail.com

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości