Konsekwencje wojny w Iraku
Konsekwencje wojny w Iraku
polish allied polish allied
267
BLOG

Irak nie wart mszy

polish allied polish allied Polityka Obserwuj notkę 3

Mówi się, że tylko krowa nie zmienia zdania. Nieraz w życiu pod wpływem dodatkowych opinii, wydarzeń, sytuacji itp.potrafiłem zmienić swoje zdanie, nawet jeśli miałem już ugruntowaną opinię. Podobnie było w przypadku wojny w Iraku.



Przez długi czas, pomimo licznych zastrzeżeń, zwłaszcza w przypadku ok. 30 poważnych błędów Amerykanów, jakie ci popełnili odnośnie Saddama Husajna, uważałem że interwencja militarna w marcu 2003 roku miała sens. Jednakże w jednym z postów na salonie24 zaznaczyłem, iż to wydarzenie będzie można ocenić po skutkach, po 15-20 latach. W innym poście (sprzed 3 lat) napisałem, że USA mogły osiągnąć w Iraku sukces, gdyby nie wprowadziły tam demokracji, ale umiarkowanego, pro- amerykańskiego i prozachodniego dyktatora oraz nie popełniły tych wszystkich tragicznych błędów,jakie miały miejsce.
Te dwie opinie podtrzymuję nadal, aczkolwiek teraz, po 18 latach od rozpoczęcia wojny nie mogę powiedzieć, że się nie myliłem. Przyznaje to otwarcie- interwencja w Iraku w takim stylu, w jakim to zrobiła administracja G. Busha Jr. była jednym, wielkim  tragicznym błędem. Nawet gorący zwolennik tej interwencji, senator John McCain przyznał niedługo przed swoją śmiercią (2018) , że ta wojna była błędem.



Wystarczy zresztą spojrzeć obiektywnie na bilans konfliktu, od 20 marca 2003 r. do grudnia 2011 r., kiedy USA zakończyły misję : zginęło 4,825 żołnierzy koalicji (w tym  4,507 z USA, 179 z UK i 139 innych krajów, także z Polski). Sami Amerykanie mieli 32,292 rannych, w tym 1/3 trwale. Irackie siły bezp. (te stworzone po Saddamie) straciły 17, 690 zabitych i ponad 40,000 rannych, zaś PMC (zwani też kontraktowcami i najemnikami) 1554 zabitych i ponad 43,000 rannych. Straty wśród irackich cywilów szacowane są na ok. 151,000 zabitych i kilka milionów uchodźców. Łącznie konflikt w Iraku pochłonął do teraz (marzec 2021) ok. 288,000 zabitych.
Tysiące weteranów irackiej misji oraz ich bliskich,  w tym także polskich żołnierzy, musiało się później zmierzyć ze straszliwymi skutkami PTSD. Wojna kosztowała Amerykę ok. 1,1 biliona $ (2003-2019), co czyni ją drugim najkosztowniejszym dla Amerykanów konfliktem zbrojnym w historii (zaraz po II wojnie światowej) i nie są to koszty zamknięte. Konflikt i problemy, jakie z niego wynikły były jednym z głównych powodów, dla których amerykańscy Republikanie przegrali wybory w 2006 i 2008 roku, a reputacja i wizerunek prezydenta Busha bardzo mocno podupadły.



A co same USA zyskały na tej interwencji? Tu rachunek jest jednoznacznie niekorzystny- poza wyeliminowaniem swojego wroga, S. Husajna oraz jego reżimu i ponad 26,500 islamskich terrorystów, zwycięstwem militarnym (zwycięski blitzkrieg w 2003 roku oraz pokonanie sunnickich i szyickich ekstremistów 2007-2208), a także ustanowieniem baz wojskowych w tym kraju i przerwaniu szlaków komunikacyjnych Iranu z Syrią, negatywne skutki przeważają: hegemonia i wizerunek USA zostały poważnie zachwiane, Iran, jeden z największych wrogów Ameryki, uzyskał spore wpływy w regionie i stał się jeszcze większym zagrożeniem, bardzo zyskał na sile na skutek obalenia Husajna i braku równowagi. Amerykańskie służby wywiadowcze skompromitowały się do cna, zarówno przed wojną (błędne informacje o WMD i powiązaniach Saddama z Al-Kaida), a także w czasie wojny (błędne dane o morale irackiej armii, lokalizacji czołowych figur reżimu, dyslokacji sił wroga itd.). Co gorsza Waszyngton nie osiągnął swoich zakładanych celów-Irak nie stał się pro- amerykańskim, demokratycznym, dobrze funkcjonującym państwem, które byłoby wzorem demokracji dla mieszkańców Bliskiego Wschodu, ale stał się krajem chaosu, destabilizacji i zniszczenia, rządzonym przez skorumpowanych i nieudolnych polityków, nastawionych na wzajemne zwalczanie się, mającym bliskie związki z Iranem (który ma tam swoje bojówki i silną agenturę), nastawionym nieprzychylnie do USA (uchwała o wyrzuceniu wojsk amerykańskich i zagranicznych ze stycznia 2020 r.). W Iraku działają ponadto ugrupowania sekciarskie religijnych fanatyków, które terroryzują miejscowych.



Jeśli ktoś korzystał na wojnie w Iraku, to były to przede wszystkim: kompleks militarny (setki miliardy $ zysku), firmy odbudowujące Irak (często zawyżono koszty, dochodziło do korupcji na dużą skalę), prywatne firmy ochroniarskie, które dostały pokaźne  kontrakty na ochronę ludzi i obiektów oraz Deep State, które się wzbogaciło i wzbogaciło. Zyskało więc dość wąskie grono osób. Koncerny naftowe wbrew przewidywaniom przeciwników wojny, dostały kontrakty dopiero po wielu latach i na znacznie mniejsza sumę niż zakładano (większość tych koncernów była spoza USA i UK, np. z Chin, Rosji, Norwegii czy Francji, a nowy iracki rząd i tak miał 90% udziałów i tyle samo % zysków z wydobycia ropy). 



Poza tym, że zaangażowanie USA w Iraku wzmocniły Iran, Rosję i Chiny, które wykorzystały tę okoliczność do swoich celów, to jeszcze odciągnęła uwagę USA min.od Afganistanu, gdzie od jesieni 2005 r.zaczęły się poważne kłopoty, a rok potem talibowie przeszli do zmasowanej ofensywy, oraz od Korei Północnej, która w 2006 r.  stworzyła własną bombę atomową. Reżim Kimów widząc, co stało się z reżimem Saddama H. chciał się zabezpieczyć przed takim epilogiem.
Skutki dla samego Iraku również były opłakane, gdyż zaowocowały latami destabilizacji, chaosu, terroryzmu, religijnych pogromów, masowych morderstw, zamachów, a w latach 2014-2017 nową wojna, tym razem z Państwem Islamskim, co spowodowało kolejne dziesiątki tysięcy ofiar i miliony uchodźców.



Generalnie Irak wyszedł kiepsko na interwencji zbrojnej USA  w stylu Busha i Cheneya, choć nie da się ukryć, że szyici i Kurdowie sporo skorzystali na odsunięciu Saddama od władzy i zyskali nowe możliwości. Także gospodarczo Irak zyskał, min.na skutek otwarcia się na świat, zwiększenia sprzedaży ropy naftowej i zniesienia sankcji ONZ. Szkoda tylko, że sami Irakijczycy (i to już nie jest wina Amerykanów i Brytyjczyków), zamiast wykorzystać sprzyjające warunki, brak reżimu Saddama i miliardy dolarów pomocy (część z funduszy partii BAAS i Husajna, część od USA i ONZ), woleli się między sobą wyrzynać i rywalizować o wpływy kosztem innych.



Cały region odczuł skutki wojny w Iraku, w tym Syria, do której ściągali dżihadyści znad Tygrysu i Eufratu, aczkolwiek moim zdaniem to tzw. Arabska Wiosna Ludów oraz polityka Zachodu wobec Libii i Syrii od 2011r.  spowodowały kompletną destabilizację Bliskiego Wschodu. To wtedy cały region stanął na dobre w ogniu, a w 2013 r. powstało ISIS, które szybko stało się ogromnym zagrożeniem dla całego świata. Niemniej inwazja na Irak w 2003 r. zapoczątkowała problemy USA i Zachodu na Bliskim Wschodzie.
Najgorzej na wojnie wyszli iraccy chrześcijanie, których populacja spadła z 1,5 mln w 2003 roku do zaledwie ok. 150,000 w 2020. Za rządów Saddama byli oni narażeni na represje i śmierć, tak samo jak wszystkie inne grupy wyznaniowe i etniczne w Iraku. Potem było jednak jeszcze gorzej. Już po nastaniu "demokratycznego" Iraku, który miał wpisany w nową konstytucję islam jako religię panującą , a jeszcze przed nastaniem kalifatu ISIS wyznawcy Chrystusa padali ofiarami zamachów terrorystycznych, szykan i przemocy ze strony islamskiej większości. Stąd sprzeciw śp. papieża Jana Pawła II co do interwencji w Iraku mnie nie dziwi.
A teraz pozwolę sobie na odrobinę political fiction (do czego zachęcam także czytających) i rozważę krótko co by się stało, gdyby 18 lat temu wojska koalicji nie zaatakowały Iraku, a Saddam nie zostałby obalony.




Przypuszczam, że iracki satrapa rządziłby nadal, mordując swoich rzeczywistych i domniemanych przeciwników i krytyków. W 2011 roku, do Iraku również doszłaby fala antyrządowych protestów, i podobnie jak w Syrii, Saddam Husajn tłumiłby krwawo te protesty, a potem otwartą rewoltę, zasilaną przez al-Kaidę i inne ugrupowania islamistyczne. Z pewnością  wojna domowa w Iraku byłaby jeszcze okrutniejsza i krwawsza niż ta u syryjskiego sąsiada, a do gry wmieszałby się Iran. Ofiary liczone byłyby w setkach tysięcy zabitych i milionach uchodźców (a więc więcej niż pochłonęła interwencja USA). Być może pomimo rebelii Kurdów i szyitów oraz al-Kaidy oraz nacisków Zachodu, reżim Saddama przetrwałby (np.dzięki pomocy Rosji). Około 2017 r., gdy w Iraku nadal trwałyby walki z terrorystami i rebeliantami, stary Saddam przekazał władzę swojemu synowi, Kuzajowi. Być może zostałyby on z kolei obalony potem przez swojego starszego brata, Udaja. Jeśli tak, to oznaczałoby to kolejne lata rządów terroru, i to jeszcze gorszego niż za Saddama, gdyż Udaj Husajn znany był ze swego sadyzmu i psychopatii. Gdyby jednak Kuzaj Husajn utrzymałby się u władzy, być może reżim nie byłby aż tak dotkliwy jak poprzednio, nie byłoby aż takich represji. Zapewne mielibyśmy podobną sytuację jak w Korei Północnej z dynastią Kimów.  I tak jak Kimowie, iraccy dyktatorzy zbudowaliby broń nuklearną, aby mieć argumenty przeciwko Iranowi i USA.  Zresztą w obawie przed nuklearnymi ambicjami Iranu na całym Bliskim Wschodzie trwałby atomowy wyścig zbrojeń z udziałem min. Iraku i Arabii Saudyjskiej. Jakie by to miało konsekwencje, nie trudno zgadnąć.



Reasumując, mój stosunek do wojny w Iraku zmienił się z biegiem czasu na tyle, iż uważam że:


1) Albo w ogóle nie należało atakować w 2003 roku Iraku, a już tym bardziej robić tego w stylu, w jakim zrobili to panowie Bush, Cheney, Rumsfeld, Wolfowitz i inni, gdyż konflikt ten był niepotrzebny, kosztowny i od początku opierał się na błędnych założeniach. Brak inwazji na Irak zaoszczędziłby Amerykanom, Brytyjczykom i innym krajom koalicji wielu problemów, życie i zdrowie tysięcy żołnierzy, miliardy dolarów i zasoby. Zaoszczędzonych ludzi i środki można zaś było wykorzystać do opanowania sytuacji w Afganistanie, gdzie od 2005/2006r. zaczynały się poważne problemy. Można także było zająć się realnym zagrożeniem w postaci Korei Północnej oraz wewnętrznymi problemami USA jak reforma systemu ubezpieczeń czy nielegalna imigracja.


2) Albo, jak już koniecznie Amerykanie chcieli obalić Husajna, trzeba było całą operację profesjonalnie zaplanować i  przygotować z udziałem najlepszych specjalistów od Bliskiego Wschodu, uwzględniając przy tym najgorsze możliwe scenariusze (które w dużej mierze się ziściły) oraz adekwatne rozwiązania na nie. Trzeba było także przygotować zawczasu administrację okupacyjną i zreorganizować własne służby wywiadowcze, które działały kiepsko, co pokazal 11 września 2001.



Należało także znaleźć kandydata/kandydatów na umiarkowanych przywódców irackich, którzy wypełniłby próżnię po Saddamie. Jak pisałem 3 lata temu, wprowadzanie demokracji było największym błędem. I co najważniejsze, po udanym Blitzkriegu, trzeba było dać pracę setkom tysięcy zwykłych irackich żołnierzy i oficerom z armii Saddama, dzięki czemu dość szybko udałoby się stłumić rebelię wywołaną przez byłych członków partii Baas, fedainów, żołnierzy i oficerów Gwardii Republikańskiej oraz zagranicznych terrorystów typu Abu Musab az-Zarkawi. Irak rządzony przez nowego, umiarkowanego i pro- amerykańskiego dyktatora,  który zwalczałby islamskich fanatyków, stabilny politycznie, wolnorynkowy byłby także cennym sojusznikiem w regionie i tamą dla irańskich wpływów. To było możliwe.
Niestety Amerykanie za czasów prezydenta Busha i Obamy popełnili prawie wszystkie możliwe błędy, a na koniec zostawili Irak samemu sobie (2011) ułatwiając robotę ISIS. Te błędy pokazano min. w takich filmach jak "Chmury nad Bagdadem" (2007), "Wojna w Iraku. Co poszło źle?" (2013) czy "Losing Iraq" (2016).



Na koniec napisze kilka słów nas temat dwóch głównych postaciach wojny w Iraku, czyli o Saddamie Husajnie i George'u W. Bushu jr.



Saddam Husajn, choć przetrwał I wojnę w Zatoce perskiej (1991), z biegiem lat utracił kontakt z rzeczywistością i zaczął postępować coraz mniej racjonalnie i pragmatycznie. Chciał przeprowadzić zamach na Busha seniora (1993), kazał strzelać do samolotów amerykańskich i brytyjskich patrolujących strefy zakazu lotów nad Irakiem, a nade wszystko zachowywał się tak, jakby faktycznie miał do ukrycia broń masowego rażenia. Oklamywal inspektorów ONZ i przekonywująco dawał do zrozumienia, że naprawdę ma WMD, jakby nie rozumiejąc, że takim zachowaniem prowokuje USA do inwazji.
Jakby tego było mało, w przeciwieństwie do Kaddafiego, który potępił ataki z 11 września, odciął się od terroryzmu i zaoferował Amerykanom pomoc wywiadowczą, Husajn zrobił dokładnie na odwrót- nie tylko nie potępil zamachów 9/11, ale wręcz wzywał do dalszych ataków na Amerykanów, wspierał islamskich terrorystów (min. Hamas) oraz był jawnie wrogi i agresywny wobec Ameryki, choć w rzeczywistości niewiele mógł jej zrobić, jak się potem okazało. 



Nawet gdy było już jasne, że administracja Busha nie żartuje i jeśli Saddam Husajn nie przestanie kłamać, a potem on i jego synowie nie opuszczą Iraku, iracki satrapa był nadal butny i pewny siebie. Jakby nie rozumiał, że jego czas dobiegł końca, tak czy inaczej, a Rosja i świat islamu mu nie pomogą. Jeszcze 48 godzin przed inwazją, on i jego synowie mogli wziąć kilka miliardów $ i wyjechać bezpiecznie do innego kraju (np. na Białoruś), gdzie żyliby spokojnie i dostatnio do końca swoich dni, tak jak wielu innych dyktatorów. Wiadomo, że ekipa Busha chciała nawet takiego rozwiązania, a wówczas nie doszłoby do wojny z jej wszystkimi, okropnymi skutkami. Jednakże Saddam był pełen pychy, był zbyt głupi i chciwy, przez co stracił władzę, a potem życie. Jak wielu innych ludobójców i tyranów był tchórzem, bo po upadku Bagdadu nadal wysyłał na śmierć tysiące własnych ludzi, a sam krył się w jamie pod ziemia i nawet nie miał odwagi na tyle co Hitler, aby strzelić sobie w łeb, gdy przyszli po niego Amerykanie (choć miał przy sobie naładowana, działająca broń). Zamiast tego chciał negocjować. Za późno.



Swojego czasu broniłem prezydenta Busha, ale wiele z jego błędnych decyzji (złe przygotowanie fazy po-Saddamie w Iraku, lekceważenie ostrzeżeń ekspertów, zaufanie do niekompetentnych osób itd.) jest nie do obrony. Fakty są takie, że wielu błędów, jakie on popełnił można było uniknąć i osiągnąć realny sukces polityczny, a nie tylko krótkotrwałą euforię w stylu "Misja wykonana". Kompromitacja w Iraku, zadłużenie USA , jak również ciepłe relacje z mafią z Deep State, z Clintonami i Obamamami, poparcie dla bidena przy notorycznych atakach na prezydenta Trumpa spowodowały, że straciłem jakąkolwiek sympatię dla tego człowieka i słusznie jest on powszechnie krytykowany  za swoje błędne decyzje. Ktoś kto brata się z Deep State lub wręcz jest jego częścią, a do tego atakuje jednego przywódcę walczącego z ta mafia, nie zasługuje na zrozumienie i poparcie. Sam Bush jest chyba jednym z nielicznych ludzi, którzy naprawdę wierzą, że warto było w taki sposób jak on zaczynać i prowadzić wojnę w Iraku.
Dramatem, którego skutki są odczuwalne do dzisiaj jest to, że on i jego otoczenie naprawdę wierzyli, iż po krótkotrwałej kampanii Irakijczycy zachwyceni wolnością i demokracją zbudują szybko od zera swoje państwo, które będzie pro-amerykańskie,a wówczas Amerykanie wycofają się z irackiej ziemi w glorii chwały wyzwolicieli i zwycięzców, załatwiając uprzednio intratne kontrakty z nowym irackim rządem. To było myślenie życzeniowe i miało tragiczne konsekwencje. 



Uważam że Irak nie był wart mszy, tylu ofiar, krwi, poświęceń i bólu żołnierzy koalicji. Nie zmienia to faktu, że darzę weteranów z Iraku wielkim szacunkiem i uznaniem. Wbrew temu co mówią o nich tchórze sprzed klawiatury i pacyfistyczni durnie, żołnierze koalicji i wielu spośród ich dowódców (jak np. generałowie Petraeus czy Mattis) spisali się świetnie. Byli i są nadal najlepszą częścią swojego pokolenia. Walcząc w Bagdadzie, Faludży, Ramadi, Karbali (City Hall) , w Trójkącie Sunnickim i Trójkącie Śmierci, Nadżafie i innych miejscach irackiej wojny wyj kazali się niezwykłą odwagą, profesjonalizmem i patriotyzmem. Pomimo tego, że ta wojna była niepotrzebna, żaden prawy człowiek nie może odebrać należnej im chwały i szacunku. Jakby nie patrzeć ci dzielni ludzie walczyli z najgorszymi szumowinami na tej ziemi (islamskimi terrorystami), dzięki czemu my mogliśmy normalnie żyć, a do tego zapewniali podstawowe bezpieczeństwo w Iraku i odbudowywali ten kraj. Tych zasług nie można im odmówić.



Chwała bohaterom!



polish_allied
             

Prawicowy buntownik z natury, bonapartysta z przekonania, politolog z wykształcenia, zwolennik Wolności i wolnego rynku, wróg lewactwa i socjalizmu. Tak dla Flagi Konfederacji (CSA), serbskiego Kosowa, amerykańskich republikanów, wolności gospodarczej i osobistej, a także swobodnego dostępu do broni palnej dla osób zrównoważonych i niekaranych. Nie dla lewicy i jej chorych idei typu gender, globalistów od Gatesa i Sorosa, islamu,Rosji i komunistycznych Chin. Kocham Tajlandię, Bangkok i Azjatki, nie znoszę feministek. Przywódcami, których najbardziej cenię są : cesarz Napoleon I, prezydent Ronald Reagan oraz generałowie Francisco Franco i Augusto Pinochet.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka