Dzisiaj okazuje się, że ci ludzie wygrali
Witam wszystkich, ajko że dopiero co założyłem blog na salonie24. Mam nadzieję publkowac tu częściej. Komentujcie śmiało, ale bez chamstwa proszę.
Dziś mija 7 lat od rozpoczęcia wojny w Iraku, która zmieniła nie tylko ten kraj i cały region, ale miała i ma ogromny wpływ na resztę świata. W ciągu tych siedmiu lat udało się obalić okrutny reżim Saddama Husajna, otworzyć nowy front wojny z terroryzmem, zmienić Irak w sojusznika Zachodu i państwo demokratyczne (lub może raczej państwo które ma duże szanse aby takim być). Po tych siedmiu latach padają pytania czy warto było atakować Irak, wysyłać tam nasze wojska, rozpoczynać wojnę, która kosztowała tak wiele? Nie da się ukryć że cena tego konfliktu okazała się wyższa niż zakładali to administracja prezydenta Busha, Pentagon i sami Irakijczycy. Od początku wojny w Iraku zginęło ok. 100 000 Irakijczyków (z tego ponad 90% to ofiary pogromów religijnych, zamachów i ataków terrorystycznych oraz bandyckich napadów), ponad 4 600 żołnierzy koalicji (w większości Amerykanów) i 11 900 irackich żołnierzy oraz policjantów, którzy walczyli z terrorystami. Rannych lub okaleczonych zostało ponad 500 000 Irakijczyków oraz ponad 31 000 żołnierzy amerykańskich. Polska również zapłaciła swoją cenę-straciliśmy 26 naszych obywateli, w tym 22 żołnierzy poniosło śmierć. Dodatkowo Irak został mocno zniszczony materialnie, a koszty wojny przekroczyły w przypadku samych USA 650 miliardów USD (tygodniowy koszt prowadzenia działań zbrojnych i odbudowy tego kraju to 1-2,5mld dolarów). Przeciwnicy tej wojny, czyli głównie pacyfiści, lewacy i różni naiwniacy powiedzą że nie warto było, gdyż zginęło za dużo ludzi, Amerykanom chodziło tylko o ropę, wojna była nielegalna (bo bez zgody skompromitowanej i skorumpowanej ONZ), a Irak Saddama Husajna był lepszy, bo stabilny i bezpieczny. I tu wypada powiedzieć kilka rzeczy, które przecza kłamstwom przeciwników interwencji w Iraku.
Po pierwsze zapomina się, że Irak Saddama Husajna był ewidentnie bandyckim państwem, napadającym na inne kraje, wspierającym organizacje terrorystyczne. Państwem pod jarzmem barbarzyńskiej dyktatury, której obalenie było dobrym uczynkiem, a nie zbrodnią. Liczbę ofiar „rzeźnika z Bagdadu” ocenia się na ok. 2 000 000, co oznacza że w ciągu 24 lat jego rządów codziennie ginęło średnio 220 osób. W najkrwawszych dniach po obaleniu Husajna ginęło po 60-70 osób dziennie, a więc mniej niż za rządów tego tyrana. Obecnie sytuacja jest znacznie lepsza, toteż ginie coraz mniej ludzi, a łączny bilans ofiar i tak jest niższy niż w Iraku sprzed 2003 roku, kiedy był rzekomo pokój i bezpieczeństwo (jeśli przyjąć że bezpieczeństwo to masowy terror, masowe egzekucje, gwałty, tortury i grabież stosowana przez służbę bezpieczeństwa i armię Saddama H.)
Po drugie ta wojna nie wybuchła po to by Amerykanie zabrali Irakijczykom ropę naftową. I fakty to potwierdzają. W kwietniu 2008r. iracki rząd przedstawił listę 35 firm, które mogły ubiegać się przetargi na wydobycie irackiej ropy (niestety na liście nie było żadnej polskiej firmy). Do przetargów mogły stawać nie tylko firmy z USA i UK, ale także Rosji, Chin (które były przeciwne wojnie) czy Korei Południowej. W listopadzie zeszłego roku pierwszy kontrakt na wydobycie ropy dostały brytyjska BP i chińskie CNPC,. Miesiąc później przetargi na wydobycie dostały: brytyjsko-holenderskie konsorcjum Royal Dutch Shell, malezyjski Petronas, norweski Statoilhydro, rosyjski Łukoil, japoński Japex i CNPC (drugi raz), przy czym 25% udziałów zachowała iracka South Oil Company. Obecnie Irak aspiruje by wydobywać tyle samo lub więcej ropy co Arabia Saudyjska. Gdzie więc ta amerykańska kradzież ropy?
Sytuacja w Iraku mimo trudności i problemów (korupcja, terroryzm, bandytyzm, zniszczenia wojenne) polepsza się. Ginie coraz mniej żołnierzy amerykańskich i samych Irakijczyków. Liczba zamachów i ataków terrorystycznych maleje, a sami Irakijczycy gardzą terrorystami, zwłaszcza tymi z Al-Kaidy. Terroryści są skutecznie zwalczani i marginalizowani. Od 2003r. siły koalicji (gł. USA) i irackie zabiły ok. 23 000 terrorystów (nazywanych błędnie przez część mediów „rebeliantami” lub „bojownikami”), a 21 00 aresztowały. To duży sukces. W dzisiejszym Iraku działają partie polityczne, wydawanych jest 1200 gazet o różnym profilu. Dziennikarze są zaś coraz mniej skrępowani, a sądy nie wahają się skazywać polityków za przestępstwa i nadużycia władzy. Ostatnie wybory parlamentarne pokazały, że Irakijczycy chcą i potrafią działać we wspólnym interesie. Te wybory były sukcesem, a frekwencja wyniosła 62%. Dowodem na to, że Irak wychodzi na prostą jest także to, że ludzie mogą wreszcie bez większych przeszkód chodzić po zmroku po ulicach Bagdadu, gdzie kwitnie życie nocne, a sklepy monopolowe są otwarte. Wielki trud, odwaga i poświęcenie żołnierzy amerykańskich, polskich i innych nie poszły na marne. Dziś Irak jest sojusznikiem a nie wrogiem Zachodu, państwem które nie jest już zagrożeniem dla innych. Cena była wysoka, ale jak widać skorzystać może na tym nie tylko Zachód, ale i sami Irakijczycy. Ważne jest by nie zaprzepaścić tych sukcesów i czerpać korzyści ze zwycięstwa. Gdyby Amerykanie i siły koalicji nie obaliły siłą reżimu Saddam H., ten reżim trwałby dalej, a miejsce po Saddamie zajęliby inni, prawdopodobnie jego synowie (jeszcze gorsze bydlaki). Tak stało się przecież w Korei Północnej i na Kubie. Nie było niestety innego sposobu, aby odsunąć od władzy zbrodniarza Saddama Husajna niż inwazja na Irak (ani sankcje, ani ostrzeżenia nie skutkowały). Dlatego wracając do pytania czy warto było, odpowiem tak jak mówiłem w 2003 roku: Mimo wszystko warto było. I dodam jeszcze: George W. Bush miał rację.
polish_allied
Prawicowy buntownik z natury, bonapartysta z przekonania, politolog z wykształcenia, zwolennik Wolności i wolnego rynku, wróg lewactwa i socjalizmu.
Tak dla Flagi Konfederacji (CSA), serbskiego Kosowa, amerykańskich republikanów, wolności gospodarczej i osobistej, a także swobodnego dostępu do broni palnej dla osób zrównoważonych i niekaranych.
Nie dla lewicy i jej chorych idei typu gender, globalistów od Gatesa i Sorosa, islamu,Rosji i komunistycznych Chin.
Kocham Tajlandię, Bangkok i Azjatki, nie znoszę feministek.
Przywódcami, których najbardziej cenię są : cesarz Napoleon I, prezydent Ronald Reagan oraz generałowie Francisco Franco i Augusto Pinochet.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka