Przez skorumpowanego urzędnika, który przyjął 1000 zł łapówki i jego dwóch znajomych może dojść do prestiżowej porażki Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Honor ludzi ze służb mogą uratować sędziowie Sądu Najwyższego. Ale po kolei.
Trzy lata temu do Ryśka G., urzędnika starostwie wałbrzyskim zgłosił się jego znajomy Lech W. Okazało się, że poprzez niego szukał „dojścia” Tadzio R., bo chciał w zamian za drobną gratyfikację załatwić pozwolenie na użytkowanie budynku mieszkalnego powstałego z adaptacji pomieszczeń gospodarczych. O sprawie łapówki dowiedziało się jednak CBA. Funkcjonariusze dostali zgodę na podsłuch Rysia (w ramach czynności operacyjnych) i nagrali jego targi z oba pozostałymi facetami. Sprawa wydawała się prosta jak drut. Nagrania z podsłuchów trafiły jako dowody do sądu wraz z aktem oskarżenia. Agencja nawet specjalnie nie chwaliła się swoim sukcesem w mediach – o zatrzymaniu urzędnika i jego kompanów doniosło jedynie Radio Wrocław.
Sąd Rejonowy w Wałbrzychu jednak niemile zaskoczył CBA i prokuraturę. O ile Ryśka sąd skazał (rok więzienia w zawiasach na dwa lata), to dającego łapówkę i pośrednika uniewinnił. Podobnie brzmiał wyrok Sądu Okręgowego w Świdnicy po apelacji prokuratury. Wszystko przez to, że chłopcy Mariusza Kamińskiego wystąpili o zgodę na podsłuch jedynie wobec Rysia i popełnionego przez niego przestępstwa. Gdy CBA usłyszało na taśmach, że są też inni przestępcy (czyli dający łapówkę i pośrednik), to powinno wystąpić o tzw. następczą zgodę do sądu, aby ich też legalnie podsłuchiwać i mieć potem materiał dowodowy w sądzie. Tego jednak CBA nie zrobiło, choć – zdaniem sądu - powinno. Tak przynajmniej zinterpretowały art. 17 ustawy o CBA oba sądy. Oznacza to, że legalne dowody łapownictwa były tylko wobec przyjmującego pieniądze, a obciążający innych materiał dowodowy nie mógł być wykorzystany w postępowaniu karnym.
Poważnych wątpliwości co do takiego postawienia sprawy nabrał Sąd Najwyższy. Zwykła trójka sędziowska tego sądu wystąpiła jednak o podjęcie uchwały w tej sprawie do składu poszerzonego, siedmioosobowego.
Rozstrzygnięcie ma zapaść za kilka dni, 23 marca. Jeśli sędziowie SN podzielą poglądy sądów niższych instancji, to Lech i Tadeusz pozostaną bezkarni i dojdzie do kompromitacji CBA. Nie tylko tę sprawę trzeba będzie skreślić, ale zapewne w innych postępowaniach praktyka CBA była podobna, więc i tam – jeśli nie ma innych dowodów poza taśmami – posypią się uniewinnienia. To czarny scenariusz, ale możliwy.
Jest jeszcze jeden problem – Sąd Najwyższy zajmował się już podobnymi sprawami (jednak w odniesieniu do policji), ale jego orzecznictwo nie jest jednoznaczne. W 2007 r. sędziowie stwierdzili, że potrzeba oddzielnych zgód sądu na podsłuchiwanie każdej osoby. W 2010 r. sędziowie uznali, że dowody obciążające osoby, które nie były wymienione w zgodzie na podsłuch wydanej przez sąd mogą być wykorzystane w postepowaniu karnym bez konieczności orzekania o zgodzie następczej. Dla CBA byłoby lepiej, aby sędziowie teraz podtrzymali tok myślenia z 2010 r.
Analizuję fakty i wyciągam wnioski. Nie lubię gołosłownych twierdzeń. Nie schlebiam tłumowi.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka