Ostatni medialny pojedynek kandydatów na prezydenta odbył się bez wielkiej rewelacji, fajerwerków, ciosów poniżej pasa. Nikt nikogo nie powalił na deski, nikt nie wygrał przez nokałd. Na Punty zwyciężył jednak Jarosław Kaczyński.
Formuła debaty wyłączyła niestety możliwość wymiany zdań, pytań czy bezpośredniej dyskusji miedzy kandydatami. Na szczęście dziś sami przepytywani wychodzili przez krótkie momenty poza przyjętą formułę. Pewnie dzięki temu to spotkanie nabrało rumieńców.
Bronisław Komorowski wypowiadał się dość ogólnie, bez konkretów w taki sposób by żadnego środowiska do siebie nie zrazić, a raczej z każdego zyskać. Szczegółami punktował tylko co do okresu w którym pełni obowiązki prezydenta i co do podjętych przez niego decyzji. To były mocne argumenty i dobra strona jego wystąpienia. Wyraźnie jednak było po nim widać zdenerwowanie, zwłaszcza w momencie, gdy Kaczyński cytował konkretne decyzje podejmowane przez Marszałka podczas głosowań sejmowych, a które to decyzje przeczą głoszonym przez Komorowskiego obecnie poglądom. Na finał, próbował też osiągnąć efekt socjologiczny (ten sam który zastosował przed laty Kwaśniewski w debacie z Wałęsą) Wstając i podając konkurentowi rękę, przy okazji podania Konstytucji do podpisania (to zwycięstwa pierwszy wyciąga dłoń) To jednak, nie wyszło. Efekt się rozmył poprzez wypowiedz Kaczyńskiego i jego prośbę o długopis.
Jarosław Kaczyński sypał natomiast szczegółami i konkretami. Cytował konkretne wypowiedzi Komorowskiego oraz kolejne jego decyzje i głosowania, które stoją w sprzeczności z poglądami głoszonymi przez Marszałka w kampanii. Wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego wyraźnie skierowana była do elektoratu uboższego i nastawionego bardziej socjalnie. Myślę że to jest dobry ruch, by zdobyć głosy wśród ludzi o poglądach lewicowych. Ponadto, dzięki tym konkretom doskonale piętnował ogólne hasła jakimi raczył widzów Komorowski. Do końca był opanowany, nie wytrącił go nawet atak Komorowskiego na prezydenturę Lecha Kaczyńskiego. Dzięki licznym i zrozumiałym dla laika szczegółom których mnóstwo było w jego wypowiedziach sprawiał wrażenie kompetentnego i doskonale przygotowanego do prezydentury.
Debatę wygrał więc nieznacznie Jarosław Kaczyński.
Myślę jednak ze ta debata niewiele zmieni w strukturze poparcia dla kandydatów w niedziele. Żaden z kandydatów na pewno nie stracił poparcia wśród tych którzy zdecydowali się już na nich głosować. Czy udało się przekonać im niezdecydowanych przekonamy się w niedzielę. Dzięki jednak tej debacie, oraz nie poparciu żadnego z kandydatów przez Napieralskiego i Pawlaka, wszystko ciągle zdarzyć się może . Choć oczywiście większe szanse na prezydenturę ciągle ma Komorowski.
NAPISZ DO MNIE
punktwidzenia@op.pl
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
"POLITYKA TO NIE ZABAWA, TO CAŁKIEM DOCHODOWY INTERES"
W.Churchill
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka