W ostatnich dniach dużo sie mówi o "wojnie w PO", tylko czy to rzeczywiście jest realny konflikt? Biorąc po uwagę głównych bohaterów tego widowiska i sposób prowadzenia sporu, mam wrażenie, że mamy do czynienia z kolejną sprawną zagrywką PRowców Tuska.
Zastanówmy się chwilę dlaczego może tak być. Po pierwsze występują przeciwko sobie dwie skrajnie odmiennie postrzegane postaci: Mucha i Palikot. Czy to przypadek? Po drugie jedna z nich została już uznana przez szeroko pojętą opinię publiczną za błazna i ta opinia również funkcjonuje wśród elektoratu PO. Zmiana wizerunku Palikota byłaby bardzo trudna Po trzecie ten konflikt przypomina ostatnie przedstawienie pod tytułem "prawybory". Metoda podobna, trochę ostrzej, inne środki wyrazu, ale efekt mamy ten sam.
No właśnie, jaki to będzie efekt, gdy wszystko się skończy? Dla twardego elektoratu PO ta "wojenka" jest oczywiście bez znaczenia. Są jednak pozostali, którzy mają mieszane uczucia i to własnie w nich jest wycelowana propagandowa armata. Mechanizm jest następujący: nie podoba ci się Palikot, to zobaczysz jak się z nim kulturalnie rozprawią nasi inni szlachetni i godni zaufania działacze, ponieważ my w PO też jesteśmy krytyczni wobec takich jak Palikot i nie akceptujemy jego metod działania.
Obraz jaki pozostanie po bitwie będzie bardzo korzystny dla Platformy - niezdecydowni wyborcy znowu nabiorą zaufania do partii, która potrafi się sama "oczyścić". Palikot przestanie być argumentem przeciwko PO w zbliżających się wyborach parlamentarnych a wczesniej prezydenckich.
Tak więc na miejscu opozycji zaprzestałbym podgrzewania atmosfery i raczej milczał na temat tego, co się dzieje obecnie w mediach (bo raczej jednak nie w PO), a zajmowąłbym się dalej wskazywaniem na realne problemy tej formacji: afery, nepotyzm, bierność gospodarczą i słaba politykę zagraniczną.
