BeataP BeataP
117
BLOG

Jaka ordynacja, takie wybory, jakie PKW takie liczenie.

BeataP BeataP Polityka Obserwuj notkę 0

To co się teraz dzieje z liczeniem głosów, z PKW, jest więcej niż żałosne. Tak samo jak żałosne jest podanie rąk p. Kaczyńskiego i p. Millera. Ta niby demokracja, ciągle niby młoda, bo ma 25 lat, nie była w stanie wywalczyć, aby dobry programista napisał program, w którym byłaby możliwość zagłosowania przez internet klikając na konkretne nazwisko i wprowadzenie niemożliwości kliknięcia na drugie. Kliknięcie byłoby równe oddaniu głosu. Można też przecież zastosować program totolotka bez losowania liczb wygranych, z podziałem na województwa, a w nim z podziałem na konkretny wybór: wójt, rada gminy, itd. Następnie klikam na głosuję na:wójta, burmistrza, prezydenta i wrzucam do urządzenia kartkę z konkretnym nazwiskiem otrzymując jej zwrot z potwierdzeniem głosowania. System zapisuje i dodaje do innych oddanych głosów. Podobnie z listami na radnych. Nie byłoby nieważnych głosów. Oczywiście na napisane programu potrzeba czasu, ale przecież było na to 25 lat, a już co najmniej od 2000 roku, kiedy to zwykły obywatel miał dostęp do internetu.

Swoją drogą zadziwiająca jest ta niechęć do zmian ordynacji wyborczych. Co mam myśleć o człowieku, który wpisuje siebie na wszystkich możliwych listach wyborczych, czyli i jako kandydata na prezydenta miasta, a także jako kandydata na radnego? Tylko jedno. Człowiek za wszelką cenę chce mieć ciepłą posadkę i nie ma żadnego planu na prawdziwą naprawę dotychczasowych błędów. Jak tu się nie uda, to może chociaż tu.

Druga sprawa to chyba czas skończyć z tymi głosowaniami na partie. Czasami się zdarzy, ze w jednej partii jest człowiek godny zaufania, ale nie zagłosujemy na niego, bo partia do której należy źle nam się kojarzy. W ten sposób być może tracimy kogoś wyjątkowego. Kolejna sprawa to jak to jest, że ciągle 40% uprawnionych do głosowania może wybrać rządzących? Jeśli miasto liczy np.: 300 tys. mieszkańców i głosuje w nim 40% uprawnionych, czyli 80 tys. osób, co oznacza, że prezydentem tego miasta będzie człowiek wybrany przez np.: 48 tys. (przyjęłam, że na konkretną osobę głosowało 60% z tych 80 tys. głosujących). Z czego w takim wypadku się cieszyć? Gdybyśmy mogli głosować na osoby, a nie partię, wówczas zapewne więcej ludzi ruszyłoby do urn.

Następna sprawa. Znam część osób wpisanych na listy wyborcze w moim mieście. Obserwując kto ich popierał doszłam do wniosku, że liderzy partii albo nie znają osób, które popierają, albo mają to gdzieś, a najważniejsze, żeby partia w danym mieście wygrała. Ta sytuacja utwierdziła mnie tylko w tym, że dobrze zrobiłam głosując na człowieka, którego słyszałam, oglądałam, ale którego partia ma małą siłę przebicia. Nie zgadzam się ze wszystkimi założeniami partii, w której jest, jednak tej partii jeszcze u władzy nie było, a tych co byli z innych partii, już znam i wiem, że nic z tego dobrego dla mojego Państwa nie wyszło. Nie mogłabym też głosować na ludzi, którzy zmieniają partie jak rękawiczki. Dlatego znając różne programy, ciągle jestem bezpartyjna.

I taka moja konkluzja obserwacji - wszystkim dotychczas sprawującym władzę zależało i zależy na dotowaniu partii, niezmienianiu ordynacji wyborczych i przede wszystkim zapewnieniu sobie miejsca u steru.

 

BeataP
O mnie BeataP

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka