polski spirit polski spirit
359
BLOG

KOMOROWSKI DO POPRAWKI

polski spirit polski spirit Rozmaitości Obserwuj notkę 21

 

 

 

KOMOROWSKI DO POPRAWKI

 

       Prezydent Komorowski powinien godnie reprezentować Polskę i Polaków. Nie w imię trudnego do zracjonalizowania posłannictwa czy patriotycznych konotacji. Wyłącznie zgodnie z wymaganiami i specyfiką zawodu prezydenta. Praca jak praca. Zawód jak każdy inny – szewca, kucharki, salowej, aktora.Tyle, że jak na pierwszego obywatela i urzędnika Rzeczypospolitej przystało, wymagania wyjątkowo wysokie. I trzeba im sprostać. Trochę lepiej niż w czasie spotkania ze studentami Uniwersytetu Śląskiego, którym prezydent ( pękając ze śmiechu ) powiedział co odpowiada zagranicznym dziennikarzom zapytany ''dlaczego Polacy całują kobiety w rękę ? Bo od czegoś przecież trzeba zacząć...''

 

       Zacząć powinno się od szkoły. Bo czego Jaś się nie nauczył, tego Jan na pewno nie będzie umiał. Ten Jaś podobno nie mógł w młodości wszystkiego się nauczyć bo komuniści nie puszczali go za granicę. Na Placu Zbawiciela w Warszawie była i dalej jest świetna Szkoła Języka Angielskiego ''Metodystów'', w której ''pod knutem komuchów'' nieźle nauczyłem się języka Szekspira. W ''Salle de Lecture Francais'' na Świętokrzyskiej mój przyjaciel nauczył się biegle w mowie i piśmie języka Woltera. A języka Goethego zupełnie dobrze w liceum kształcącym prezydenta, który w stosunku do innych dzieci miał coś chyba do wiedzy za bardzo pod górkę.

 

       Kiedy polska arystokracja ( a hrabia Komorowski na pewno do niej z urodzenia przynależy ) organizowała w Polsce ''uzdrowieńcze'' wizyty Clive'a Harrisa, jako młodzieniec całkowicie plebejski, posługiwałem tam do prac czysto fizycznych, choćby noszenia niepełnosprawnych. Z dumą mogłem posłuchać iloma obcymi językami ''błękitni'' potrafili pięknie rozmawiać z zagranicznymi dziennikarzami. A skądinąd wiekszość z tych książąt i hrabiów też za granicę nie puszczano. Języków obcych zdołali się świetnie nauczyć od własnych ciotek, wujów, babć i dziadków pamiętających jeszcze te ''pańskie'' czasy, gdy człowiek z ''ich'' sfery musiał znać co najmniej 3 obce języki. Czasami nic ponadto.

 

       Żeby tylko o nieznajomość obcych języków chodziło, pal diabli, są przecież tłumacze i słuchawki, choć w dzisiejszych czasach to jednak wielki wstyd nie posługiwać się biegle chociaż językiem angielskim. Niestety nasz prezydent ma spore kłopoty także z językiem Szymborskiej i Miłosza i jak niestety wciąż słychać, nic sobie z tego nie robi. Polski prezydent, w dodatku hrabia, a polszczyzna bardziej rodem z Pelcowizny i Kiercelaka niż z polskiego dworu. Te: ''dzisiej, tutej, dobrość, wczorej, kaszaloty'', ta knajacka melodia zdania, te tyrolskie zaśpiewy ( prawie jodłowanie ), te rosyjskie akcenty. Brrr.. Do tego bazarowa gestykulacja rękami, wierzganie głową i gibanie ciałem. Rumba z kujakawiakiem. Estetyczno – (nie)gramatyczny ''tryller''.

 

       Czego Jaś się nie nauczył, to niestety musi Jan. Jeśli oczywiście chce godnie i uczciwie wykonywać zawód prezydenta Polski. W przeciwieństwie do poprzednika, Lecha Kaczyńskiego, prostackiego komuszego profesora nadzwyczajnego ( rzeczywiście ! ) nie potrafiącego nawet słuchawek z tłumaczeniem na uszy nałożyć. Prezydencie Komorowski - jak najszybciej do szkół, do poprawki ! Poprosić własne dzieci by nauczyli tatusia ''as soon as possible'' lengłydża. Zamiast na polowania i do Ruskiej Budy zaprosić do Belwederu profesorów Miodka i Bralczyka na językowe konsultacje polsko - polskie. Pożyczyć po starej znajomości od Palikota jego ''wunderwaffe'' Tymochowicza, żeby zdecydowanie ogarnął ten ''body - wiatrak''.

 

       Gdy za pół roku Polska obejmie europejską prezydencję chcemy zobaczyć innego Bronisława Komorowskiego. Już nie sarmackiego wesołka w stylu ''(po)ranny Zagłoba'', ale eleganckiego dyplomatę, statecznego Ojca Narodu, potrafiącego pogadać z Rampuyem w cztery oczy bez pantonimy. Przemawiającego do Polaków językiem dziadów odpornym na powojenne schamianie narodu. Prezydenta u którego myśl zawsze stoi parę kroków przed słowem, dlatego jest ono niezwykle wyważone i roztropne. Bez ''atrakcyjnych'' point wymyślanych w bólach porodowych będzie zdecydowanie mniej dramatycznych gaf politycznych. Przede wszystkim inteligentnie, a dopiero potem tylko leciutko dowcipnie. Bez konieczności zataczania się i przewracania ze śmiechu.

 

         Skoro już nie będziemy od ''morza do morza'' i na kolonie zamorskie też się nie zanosi, zostaje nam tylko wielkość postawy, oryginalność kultury i solidne wykształcenie. To sprawa smaku jak mówił Herbert. Ale także powód do dumy i świadectwo potęgi ducha potrafiącego okiełznać niesforną materię. Oby jak najszybciej...

 

 

polski spirit

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości