artur olędzki artur olędzki
314
BLOG

„Oko w Oko"...z Bogiem

artur olędzki artur olędzki Kultura Obserwuj notkę 4

 

AO_2012_00004-5.jpg

Tak zatem wedug artykułów naszej wiary umarł, zmartwychwstał, ukazywał się, a potem wniebowstąpił. Powiedział jednak, że pożyteczne jest Jego odejście od nas i patrząc na ten opłatek chleba, człowiek rozumie to lepiej – że przez swą sakramentalną Obecność może być tak blisko, tak Ciałem i Krwią wśród tylu ludzi, jakby nie mógł być za czasów swej bezpośredniej, fizycznej obecności w Palestynie. Pozostaje jeszcze jedna kwestia – uwierzyć w to, a potem sobie w razie czego z tą wiarą poradzić; no bo jakoś tak dziwnie uświadomić sobie na poważnie, że tak naprawdę żyje się i grzeszy w tak bliskiej Obecności; a wszystko to, co dobre i kochane ma w niej swój początek.

Jednak jak uwierzyć, kiedy już dawno Reformacja poczęła czynić „dekonstrukcję“ Tradycji Kościoła, zostawiając nas samych z Biblią? Przyszli jednak potem współcześni egzegeci biblijni i zaczęli przy tym Piśmie dłubać na poważnie, a wielu po tym dłubaniu już z tej Biblii dużo nie zostało, czemu ostatnio dzielnie przeciwstawiał się sam Benedykt XVI. Trudno ustalić dokładnie, co też im się w sercach wówczas kłębiło, ale potem przyszli współcześni psycholodzy, psychoterapeuci, psychiatrzy i wielu z nich orzekło, że to, co w sercu ludziom wiary i niewiary się kłębi, to raczej zdecydowanie ani Bóg, ani szatan, a w ogóle to cóż to jest owo „serce“, „dusza“, kiedy lepiej mówić o „moich emocjach“, o moim „ja“. Temu z kolei, z różnym trzeba przyznać skutkiem, próbują się przeciwstawiać inni dzielni ludzie, wyznając dawno już sformułowaną zasadę, że jednak „Łaska buduje na naturze“, a branie np. leków na „psyche“ wspomagać może realny postęp w życiu duchowym i modlitewnym. Sumując: włożono dużo profesjonalnego wysiłku w to, aby zabrać nam wiarę w tę Miłość, co to nie ma ani końca, ani początku.

Można zjeść tysiąc kotletów, zrobić tysiąc „Dziedzińców Pogan“, tysiąc paneli „o dialogu“, przegadać godziny o Bogu, Kościele i świecie, o tajemnicach nauki, filozofii etc. I prawie zawsze dojdzie się do pytania o Pierwszą Przyczynę świata, czyli według ludzi wiary o tę właśnie Miłość. Tylko jak ogarnąć w sobie tę logiczną trwogę, która wraz z pytaniem o Pierwszą Przyczynę przeszywa na wskroś człowieka? Doświadczenie podpowiada, że ogarnia się ją właśnie w sercu, że istnieje jakaś utajona koniunkcja między treściami, myślami naszego umysłu a sercem, które czuje, ogarnia to, czemu głowa nie daje rady, jak np. wierze w realną Obecność Zbawiciela pod postacią chleba i wina. Doświadczenie jednak też podpowiada, że trzeba wielu godzin spędzonych przed tym Najświętszym Sakramentem, by sobie pewne rzeczy w głowie i sercu zacząć układać. I jeszcze to zachować, ocalić; tym bardziej kiedy życie nie staje się zupełnie i od razu takie proste jak drut, a bezbolesne jak mur. Choć też umysł może wydatnie pomóc w naszych wyborach, jeśli przykładowo wyobrazi sobie życie według „narracji“ Wojtyły Karola a „Wyborczej Gazety“ (bo że ta ma swą dominującą „narrację“, to raczej nie ma wątpliwości). I też raczej nie ma ich, kiedy człowiek właśnie zamknie oczy i sobie pomyśli życie według obu tych „narracji“, nie ma wahań, gdzie wcisnąć „to lubię!“.

Ale nasze rozważania mają też i wymiar bardziej powszechny. Bo też wydaje się, że aby dzisiaj pozostać katolikiem, trzeba sobie odpowiedzieć pozytywnie przynajmniej na trzy pytania: o istnienie Boga, o Jezusa z Nazaretu i o Eucharystię, której pamiątką jest ta Najświętsza Hostia powyżej. Z całym szacunkiem dla nowej linii franciszkańskiej w Kościele, bardzo oczywiście potrzebnej, chociaż niekiedy wzmacnianej do granic groteski przez media, tak też z całym szacunkiem, ale jeśli ludzie nie uwierzą na masową skalę, że ów Opłatek to jednak... Bóg, to raczej ani do Kościoła nie wrócą na dobre, ani w nim nie zostaną na dłużej, choćby nie wiadomo ile pałaców biskupi opuścili lub też sprzedali.

Dla czytającego zaś stanie sie teraz może bardziej jasne, dlaczego promowanie Adoracji Najświętszego Sakramentu, a wraz z nią idei Ludzi Ciszy (o której już kiedyś była mowa), to chyba właściwy sens powstania tego bloga. Wszystko inne, co - jeśli w ogóle - wydarzy się „Poza Matrixem“, będzie do tego zadania jedynie przypisem, a samo ono narzuca piszącemu pewne też i ograniczenia, np. w zakresie krytykanckiego używania sobie na świat i na Kościół.

Położyć swe życie na tym Opłatku... To chodzić po kruchym lodzie czy też po skale? Chyba każdy dzisiaj sam musi sobie udzielić odpowiedzi na to pytanie.

O autorze: zalogowany w korporacji The Roman Catholic Church, tropiący człowieka zwanego Mesjaszem, w stanach nagłych "łowca androidów"... ; mail: pozamatrixem.pl@gmail.com; Laureat nagrody Feniks 2011 w kategorii publicystyka religijna za książkę:"Ksiądz Jerzy Popiełuszko. Spotkania po latach.Wywiady." Cały blog „źródłowy“ - pod linkiem: www.pozamatrixem.pl strona na facebook.com: Poza Matrixem

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura