W szarościach marca dzień się począł,
rozsunął nam zasłonę z chmur.
Słońce wyjrzało, błysło oczom,
zrobiło w niebie milion dziur.
Wiatr się zawinął w mrocznym pędzie,
chmurę burzową popchnął w nicość.
Los, tak jak welon, swatka przędzie,
w kwiatach przedwiośnia go ukryto.
Cień się zagubił w ciepłej fali,
utknął jak miraż w ust czeluści.
Piękno istnienia dzień odpalił,
gniew, jak przymrozek, rankiem puścił.
W kwiatach zanurzam czubek nosa,
chłonę zapachy, w których kielich
tak nieopatrznie wpadła osa,
nie chciała ze mną się podzielić.
Nos mi napuchł, tak jak bania,
wiosna zaczęła się z humorem,
z osą nie będzie pojednania,
kwiaty uniosły się honorem.
Czas się zatrzymał w przedpokoju,
wiosna wycierać buty każe,
potem zaprasza na pokoje,
by nas zanurzyć w woni marzeń.