Zanurzam się w chwili pomiędzy świtem, a dniem,
chwytam chłodnymi oczami światło poranka.
W mokre konchy stulonych dłoni
zbieram rosę dla spękanych warg.
Pustka. W sercu rodzi się sprzeciw.
Smutek tęsknoty popycha do szukania
bliskości. Pozorna wolność ucieka przed relacją,
a to w obecności Innego doświadczamy emocji.
Głód. Zdobywam przestrzeń dla rozwoju.
Brzmi patetycznie, ale rozwój jest wolnością największą.
Wyzwala z bezradności, otwiera na wyzwania lat przyszłych.
Wprowadza na nowy poziom w grze zwanej życiem.
Oswajam samotność,
tresuję intelekt w poszukiwaniu znaczeń.
Uwalniam wolę do dorastania w miłości,
zanurzona w wierze w możliwość.
Ja, pomyłka wszechświata
szukająca swojego miejsca na ziemi.