Odsłoniłam ciemną stronę prawdy,
zraniła moje uczucia lodowatą bezwzględnością.
Plotę makatkę z cierpienia, wyrywam z podświadomości źródła bólu
i wyplatam kształtując zamknięty wzór.
Wykrzyczane milczenie stanowi kanwę mojej pracy.
Przeglądam wspomnienia, te ciepłe odstawiam z powrotem,
bolesne biorę delikatnie w ręce i szukam dla nich sensu.
Wspomnienia mają guzełki nierozwiązanych problemów,
kilim wychodzi krzywo.
Kolory są barwy ziemi, pierwotne jak ból.
Nici są porwane, jak tropy losu zaplątane w czasie przemian.
Powieszę makatkę w komórce, gdzie kurz zapomnieniem pokryje cierpienie,
a wyzwolona wola odśpiewa Odę do radości.
Kot łasi się przy nogach, pierwszy wyczuł zmianę.