idą dni idą noce przez ciemność
spada deszcz spada radość codzienna
wyrywamy czas - chwast z korzeniami
pozostaje głód nie wyrwany
matka stawia zupę z pajdą chleba
spracowane ręce biorą łyżkę
tylko szczęścia nam dzisiaj potrzeba
by uwolnić to co rzeczywiste
łamię chleb okruch rzucam dla wróbla
kot się łasi w głodu zniewoleniu
codzienność okazała się trudna
wierci się jak piszczące szczenię
strach jest zmorą tańczącego dnia
sumienie rozrywa świadomość
pozostaje z losem mądra gra
by budować do spełnienia pomost