Eli Barbur Eli Barbur
1163
BLOG

IMIĘ TWOJE CZĘŚĆ ŚWIATA (2)

Eli Barbur Eli Barbur Kultura Obserwuj notkę 10

Najnowsza, zremiksowana wersja opowiadania Imię twoje część świata, które drukowane było najpierw w Izraelu i następnie w Polsce w tomie moich opowiadań pt. TEN ZA NIM.

Zamówiony przeze mnie kotlet po kijowsku

przywędrował do mnie po 45 min. z Kijowa.

(Nabokov)

Więc potem z tymi sztygarami w kaskach z lampkami dojechałem autokarem do Paryża, gdzie kierowca przegapił zjazd - lecieliśmy obwodnicą częściowo pod ziemią - zwolniony ruch z gazeciarzami slalomującymi między samochodami. Paręnaście kilometrów dalej demonstrowali zadymiarze w „arafatkach” z szyldami PLO i flagami palestyńskimi - skoczyliśmy na cmentarz Pere Lachaise, gdzie górnicy od Scargilla kupili kosze białych chryzanten.

W cholernym deszczu szukaliśmy muru, gdzie w 1871 roku rozstrzeliwano Komunardów zwalanych do wspólnej mogiły, ale policjant w błyszczącej pelerynce skierował nas do nagrobka z datą śmierci dokładnie o 100 lat późniejszą. To był grób Jimma Morrisona, koło którego ludzie z czarnymi parasolami i kolorowymi balonami klęczeli w kałużach wstrząsani spazmem.

Jest rano; kurz w pierwszym słońcu, walisz ogniem ciągłym w ruchome tarcze w kształcie przygiętych ludzkich sylwetek na strzelnicy między wydmami. Otwierasz butelkę Goldstara* wargami pustego magazynku; na zakręcie stał pies, gwizdnąłem na niego i ruszyłem pełnym gazem - przełknąłem ślinę i odetkało mi się w uszach, i poczułem, że mam zapoconą prawą pachę.

Poczułem nagle niesamowitą frajdę w środku, jakbyś był małym chłopcem i starzy wysłali cię ze słoikiem do prywaciarza po kiszoną kapustę, i wywrotka przywiozła na podwórko kupę piachu z muszelkami. Wtenczas na zapleczu Nowego Światu przekopywaliście kanały między wielkimi kałużami, w których odbijało się na kolor wiosenne niebo z pierzastymi chmurami. Więc to był właśnie jeden z tych momentów w pustyni, że nie wiesz, co jest grane.

Trasy zachodniej Europy, walisz betonowym pasem przed siebie - Groenningen w zachodzącym słońcu; Piazza Navona w Rzymie, gdzie kiedyś był stadion Adriana - Murzynki z kwiatkami kalkomanii na piersiach tańczyły reggae na pomnikowej fontannie z białymi mocarzami w laurowych wiankach. Za każdym razem w Europie odbywałeś pielgrzymki do swoich prywatnych miejsc świętych na miękkich nogach, ale nie mogłeś skoczyć do Warszawy**, żeby zobaczyć trzepak, na którym jako dzieciak podciągałeś się na rękach.

Jazda pod zegarek na spacerowym biegu szosą patrolową. Nocny deszcz opadający gęstym oparem na pysk - pojedyncze krople leciały w ciemności - mokry asfalt wyglądał jak czarne lustro. Egipcjanie na swoich punktach obserwacyjnych nie mieli generatorów i oficerowie czytali Koran przy świecach. Po ich stronie w nocy strzelali kolorowe race nad piachami i Hosni Mubarak miał przyjechać na świątecznie iluminowane przejście w Rafah, ale najwyraźniej benzyny mu zabrakło***, bo dojechał tylko El-Arisz.

Wariat w krótkich spodenkach czerpał wodę wiaderkiem ze studni „Bir Malaga” i w pierwszym słońcu usłyszałem „Marsyliankę”, którą zaczyna się dawny przebój Beatlesów. Tęcza trzymała na chmurze - w dresach z kapturami wyrzuconymi na robocze drelichy - zbieraliśmy chrust na ognisko w łożysku wysychającego potoku i plandeki wozów były mokre od nocnego deszczu; nagle dziwne uczucie, jakbyś łaził nad morzem w cieniu drzew.

Rzuciłem rozwalone pudło koło studni, żeby na nim usiąść - Dawidow leciał do mnie jeepem z ręką nad oczami, podskakując na wybojach, i też oślepiło mnie słońce odbite w szybie, i potem jak odjąłem rękę, zabołały mnie oczy. Zarył ostro czterema kołami - kurz poszedł z wiatrem - przygazował silnikiem i zajechało benzyną; wyskoczył podciągając spodnie i kopnął w oponę; na siedzeniu leżał chłeb i szwedzki klucz na rozerwanym rękawie khaki i też oderwałem sobie kawał chleba, i znowu usłyszałem tych Beatelsów.

Ale okej; Dawidow na postojach wciąż powtarzał do oporu, że znajdujemy się w odległości półtorej godziny jazdy szybkiej od zatoczki plażowej „starego Sheratonu” w Tel Awiwie, gdzie urzędują dupy od public relations. Wróciłem do odkrytego jeepa z brezentowymi drzwiczkami i nakrapiany żółw łaził po siedzeniu - ręką przez kierownicę zacząłem stukać go w skorupę; przewaliłem go na wznak i zaczął wierzgać łbem i nogami w cholernym paroksyźmie.

Położyłem się na przednich siedzeniach z biegiem na jedynce i potem odwróciłem się bokiem, i leżałem z rękami ściśniętymi między udami. Chciałem wytłumaczyć, co jest grane, ale łeb mnie rozbolał i dałem spokój; fajni ludzie - opowiadali swoje sprawy - jeep z podwiniętą plandeką; zmieniliśmy się miejscami - przesiadłem się na tylne małe siedzenie - czytałeś stare gazety i tranzystor ledwo grał, rozmowy jak w sleepingu.

Jeździlismy na dętkach klejonych łata na łacie - spuszczałeś jeep z lewara i zaraz znowu musiałes lewarować. Przed samym końcem patrolu poszła nam kicha na skręcie i jechaliśmy na obręczy - potem nas wyciągali sztywnym holem - jechaliśmy na holu za terenowym „Rio” i zobaczyłem kałużę oleju, która rozszczepiała słońce i nie wsiąkała w piach.

CDN

@

*Popularne piwo izraelskie - lepsze z beczki niż z butelki.

**Izraelczykom z emigracji-68 odmawiali wiz do 1988 roku.

***Mubarak nigdy nie afiszował się kontaktami z Izraelem.



 



 

Eli Barbur
O mnie Eli Barbur

STARAM SIĘ GADAĆ DO RZECZY. Opublikowałem powieści „ GRUPY NA WOLNYM POWIETRZU ” (Świat Literacki, W-wa 1995 i 1999) i „ STREFA EJLAT ” (Sic!, W-wa 2005); tom opowiadań ” TEN ZA NIM ” (Świat Literacki, W-wa 1996); ” WZGÓRZA KRZYKU” (Świat Literacki, W-wa 1998) - zbiór reportaży i wywiadów zamieszczanych w latach 90. w GW i tygodniku Wprost; „WŁAŚNIE IZRAEL” (Sic!, W-wa 2006) - wywiad-rzeka o Izraelczykach.  “ TSUNAMI ZA FRAJER. Izrael - Polska - Media” (wyd. Sic!, W-wa 2008) - zbiór felietonów blogowych, zamieszczanych w portalach: wirtualnemedia.pl i salon24.pl.; פולין דווקא (Właśnie Polska)- reportażowa opowieść o Polsce z rozmowami o kulturze - Jedijot Sfarim, Tel Awiw 2009; WARSZAWSKI BEDUIN (Aspra-Jr, W-wa 2012)- biografia Romana Kesslera. @ ZDZICHU: WITH A LITTLE HELP OF HUMAN SHIELDS. Spiro Agnew: The bastards changed the rules and didn’t tell me. I LOVE THE SMELL OF NAPALM IN THE MORNING (Apokalipsa teraz). "Trzeba, żeby pokój, w którym się siedzi, miał coś z kawiarenki" (Proust). MacArthur: Old soldiers never die; they just fade away. Colombo: Just give me the facts. "Fuck the Cola, Fuck the Pizza, all we need is Slivovica". Viola Wein: Lokomotywa na Dworcu Gdańskim nie miała nic wspólnego z wierszem Juliana Tuwima. FUCK IT! AND RELAX (John C. Parkin)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Kultura