Eli Barbur Eli Barbur
686
BLOG

IMIĘ TWOJE CZĘŚĆ ŚWIATA (4)

Eli Barbur Eli Barbur Kultura Obserwuj notkę 13

Najnowsza, zremiksowana wersja opowiadania Imię twoje część świata, które drukowane było najpierw w Izraelu i następnie w Polsce w tomie moich opowiadań pt. TEN ZA NIM.

Zamówiony przeze mnie kotlet po kijowsku

przywędrował do mnie po 45 min. z Kijowa.

(Nabokov)

W podziemnym schronie przeciwlotniczym w Dizengoff Center otwierali wystawę obrazów i dziewczyna czekała na mnie koło pozłacanego posągu Buddy naturalnej wielkości, grzebiąc nerwowo nogą w trocinach na betonowej podłodze. Dotknęła mojego ramienia i przyciągnąłem ją mocno do siebie; przytrzymała się czegoś, żeby na mnie nie polecieć - patrzyła na mnie przez chwilę z przechyloną głową. Zostawiła samochód obok na dolnym parkingu.

Na rozświetlanej fleszami ulicy kombatanci RAF i Armii Czerwonej szli w nogę do rytmu werbli wybijanego przez skautów w krótkich spodenkach - kolorowe baretki odznaczeń i ręcznie malowane szyldy VE Day. W podwójnym rzędzie telewizorów na wystawie leciał stary western z facetami w kożuchowych kurtkach, z giwerami z przyciętymi lufami - zimowy zachód słońca nad Górami Skalistymi - totem indiański na lawinowym zboczu z ośnieżonymi świerkami.

 Z zaciemnionej synagogi dochodził chóralny męski śpiew z waleniem w pulpity - zapłonął nagle wielki kryształowy żyrandol - oświetlając spocone kobiety z walcharzami stłoczone na balkonie. Po drugiej stronie ulicy chasyd w rogowych okularach zaglądał w okno podziemnej garderoby Hali Kultury, gdzie tancerki w różowych trykotach przymierzały baletki. Ich odbicia w zaparowanym lustrze na całą ścianę wyglądały w smugach światła jak na obrazach Degasa.

Wieżowce Giełdy Diamentowej - bezkolizyjne skrzyżowanie nad kanałem Ajalon - na dachach biurowców i warsztatów billboardy z pędzącymi wskazówkami zegarów dworcowych. Z przelotówki skręciliśmy w prawo do Bnej-Braku* i wąskimi zaułkami dojechaliśmy do piekarni “Wisznice” między marmurowymi frontonami jeszybotów oświetlonych pomarańczowymi jarzeniówkami. Kupiłem ciepłe bułki prosto z blachy u chasyda z pobielałą od mąki twarzą clowna cyrkowego - w samochodzie pachniało świeżym pieczywem.

Przyciskała mnie potem do siebie z całej siły i skręcona w połowie ciała obejmowała poduszkę, zatykając sobie nią usta; widziałem jej głowę na tle oświetlonego biurowca nad rozwianymi koronami palm. Na drugi dzień zawody tenisowe pod miastem. Siedzieliśmy wysoko na betonowej trybunie - ostre ścięcia znad głowy w grze podwójnej pań, które chuchały na rakiety jakby na Roland Garros. Po paru piwach Tel Awiw świetnie wygląda - nigdy nie widziałem tylu naraz fajnych spraw i to był całkiem niezły sposób na życie w tym kraju.

Włócząc się nieraz godzinami po Tel Awiwie odkrywałeś wciąż na nowo, że to jest normalna zbitka Manhattanu i Otwocka, Carskiego Sioła i żelbetowego socrealu, kolonialnych rezydencji i zapyziałego Orientu - niekoniecznie dlatego, że komuś na tym zależało, ale dlatego, że tak wyszło bez sensu; cholerny obłęd, myślałem, najlepszy postmodernizm jaki znasz, przyczajony i drapieżny.

Skoczyliśmy do knajpy w starym wagonie kolejowym. Przez cały czas o niej nie myślałem, a właściwie myślałem mało, i odechciało mi się opowiadać jej jakieś numery z wojska. Siedziała koło mnie w słomkowym kapeluszu z szerokim rondem - jakby trochę bokiem, w kwiecistej sukience z gołymi plecami - zmuszałem się coraz bardziej spokojnie, żeby o tym nie myśleć, i tamta samotność w terenie wydała mi się teraz łatwiejsza, i tak o tym myślałem.

Wygrzebywała zieloną sałatę ze szklanej michy, że normalnie kojarzyłeś zająca na zagonie i tak się do niej miałem - wszędzie już leżały jej kolczyki i pierścionki w większych ilościach, które pozdejmowała i poutykała pod różnymi solniczkami i stojaczkami z przyprawami. Wyciągnęła do mnie rękę jakoś powoli - głos jej łagodniał w takich momentach - trzymała rękę na stole, która nagle wydała mi się cholernie elegancka; patrzyłem na jej twarz - zamyślona uśmiechała się swoim fajnym uśmiechem; muszę już iść - powiedziałem, a ona poszła za mną.

Podwiozła mnie na plac parkingowy pod halą sportową Jad Eliahu**, gdzie w zapadającym zmierzchu czekałem na autobus, żeby wrócić do wojska. Arab z tranzystorem holował wbite w siebie wózki koszykowe pod hipermarketem i zapalili kolorowe żarówki na sznurach w górze. W hangarze warsztatu samochodowego sprawdzali ustawienie świateł i na zapleczu sali bankietowej koło odkrytego basenu z wieżą do skoków suszyły się białe kurtki kelnerów.

Facet w grubych okularkach z powiększonym zezem praptaka sprzedawał bejgele z sezamem pod oknami autobusów - płomień grilla chodził po kurczakach na wietrze. Zobaczyłem stragan z łaciatymi misiami i potem takie same "koale" sprzedawali na rozjeździe ukrzyżowane na pickupie z podwójną kabiną. Młode eukaliptusy na poboczu szosy w Negewie wyglądały w światłach wozów jak brzozy w Europie - czytałem kiedyś lub słyszałem, że koale narkotyzują się listkami eukliptusów i potem przysypiają na drzewach.

CDN

@

*Dzielnica ortodoksyjnych Żydów

** Obecnie - Hala Nokia


 


 


 


 


 

Eli Barbur
O mnie Eli Barbur

STARAM SIĘ GADAĆ DO RZECZY. Opublikowałem powieści „ GRUPY NA WOLNYM POWIETRZU ” (Świat Literacki, W-wa 1995 i 1999) i „ STREFA EJLAT ” (Sic!, W-wa 2005); tom opowiadań ” TEN ZA NIM ” (Świat Literacki, W-wa 1996); ” WZGÓRZA KRZYKU” (Świat Literacki, W-wa 1998) - zbiór reportaży i wywiadów zamieszczanych w latach 90. w GW i tygodniku Wprost; „WŁAŚNIE IZRAEL” (Sic!, W-wa 2006) - wywiad-rzeka o Izraelczykach.  “ TSUNAMI ZA FRAJER. Izrael - Polska - Media” (wyd. Sic!, W-wa 2008) - zbiór felietonów blogowych, zamieszczanych w portalach: wirtualnemedia.pl i salon24.pl.; פולין דווקא (Właśnie Polska)- reportażowa opowieść o Polsce z rozmowami o kulturze - Jedijot Sfarim, Tel Awiw 2009; WARSZAWSKI BEDUIN (Aspra-Jr, W-wa 2012)- biografia Romana Kesslera. @ ZDZICHU: WITH A LITTLE HELP OF HUMAN SHIELDS. Spiro Agnew: The bastards changed the rules and didn’t tell me. I LOVE THE SMELL OF NAPALM IN THE MORNING (Apokalipsa teraz). "Trzeba, żeby pokój, w którym się siedzi, miał coś z kawiarenki" (Proust). MacArthur: Old soldiers never die; they just fade away. Colombo: Just give me the facts. "Fuck the Cola, Fuck the Pizza, all we need is Slivovica". Viola Wein: Lokomotywa na Dworcu Gdańskim nie miała nic wspólnego z wierszem Juliana Tuwima. FUCK IT! AND RELAX (John C. Parkin)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (13)

Inne tematy w dziale Kultura