molasy molasy
519
BLOG

Afera Amber Gold obnaża mit "niezależnej prokuratury"

molasy molasy Polityka Obserwuj notkę 1

W trakcie przemówienia w Sejmie premiera Donalda Tuska na temat afery Amber Gold, gdański sąd przychylił się do wniosku prokuratora o tymczasowe aresztowanie na 3 miesiące Marcina P. Ten fakt dowodzi, że mimo formalnej niezależności, polska prokuratura działa na rzecz rządu (pisałem już o tym w notce "Nie było paragrafu na Marcina Plichtę, ale jest na Marcina P.!")

Postępowanie prokuratury w sprawie Amber Gold potwierdza, że jej tzw. reforma z kwietnia 2010 r. jest kompletnie nieudana. Mimo wielu doniesień kierowanych do gdańskiej prokuratury okręgowej na firmę Marcina Plichty, nie zajęła się jej działalnością. Dopiero wtedy, gdy się okazało, że w tej aferze pojawiło się nazwisko syna premiera, przystąpiła ona zdecydowanie do działania. I przedstawia zarzuty Marcinowi P. w rytm publicznych wystąpień Tuska na temat afery Amber Gold.

To nie pierwszy przypadek, gdy prokuratorzy „czytają” w myślach premiera. Tak samo było choćby w sprawie wojny, którą premier wytoczył tzw. kibolom. W tym samym czasie, gdy swoją ofensywę w tej sprawie ogłosił Tusk, prokurator generalny Andrzej Seremet zwołał konferencję prasową, na której przedstawił pomysły na walkę z chuligaństwem stadionowym. Wkrótce później do więzienia trafił „Staruch”, przywódca kibiców Legii Warszawa. Znowu pojawiło się w tym kontekście skojarzenie ze słynnym sowieckim prokuratorem Andriejem Wyszyńskim, który mawiał: „Dajcie mi człowieka, a paragraf się zawsze znajdzie”.

Akurat w przypadku afery Amber Gold obecne przyspieszenie działań prokuratury w celu spełnienia oczekiwań rządzącej ekipy powinno przynieść pozytywne skutki. Ale można podejrzewać, że wcześniejsza bierność gdańskich prokuratorów w tej sprawie spowodowana była ich obawami, że podjęcie śledztw przeciwko firmie, która sponsorowała film o Lechu Wałęsie i gdańskie instytucje samorządowe, nie spodoba się rządzącym w Polsce i Gdańsku politykom PO, wskutek czego stracą oni piastowane stanowiska. Takie przypadki już wielokrotnie się zdarzały. Przytoczę tutaj fragment tekstu zamieszczonego ponad rok temu w „Rzeczpospolitej”, autorstwa prokuratora rejonowego z Krakowa Jacka Skały: „… raz po raz media informują o przypadkach odbierania spraw prokuratorom, którzy postawili lub chcieli postawić zarzuty osobom z tzw. świecznika. Odbywa się to na kilka sposobów. Ostatnio jeden z kolegów stracił cały referat. Wcześniej mieliśmy przypadki uchylania zarzutów przez szefa i nagłego „awansu" z wydziału przestępczości zorganizowanej do wydziału sądowego, ale już bez prowadzonego śledztwa. Znane są też przypadki „wędrowania" spraw po kraju, gdy ich losy nie odpowiadają oczekiwaniom. Tak wygląda niezależność w zreformowanej prokuraturze.(...)Mówienie zatem, że niezależność zależy od prokuratora, który prowadzi postępowanie, od jego kręgosłupa moralnego to tylko często powtarzany, wyświechtany slogan.”

Prokuratura nie jest niezależna, bo jest całkowicie zależna finansowo od rządu. Prokurator generalny nie ma żadnego wpływu na to, ile pieniędzy kierowana przez niego instytucja dostanie na swoje funkcjonowanie oraz na co mają być one przeznaczone. Jak pisze prokurator Skała, środki kończą się jesienią i do końca roku prokuratorzy mogą jedynie chadzać po prośbie do ministrów, żeby zechcieli dorzucić trochę kasy na prowadzenie śledztw. A ci dadzą jedynie wtedy, gdy będą chcieli. Lepiej zatem im się nie narażać.

Prokurator generalny nie ma prawa do inicjatywy ustawodawczej, zatem nie może proponować żadnych zmian prawnych w celu usprawnienia funkcjonowania bardzo ważnej instytucji, którą kieruje. Akty wykonawcze w zakresie działania prokuratury wydaje minister sprawiedliwości, zatem to on de facto jest organizatorem działań prokuratorów. Z powodu braku konkursów na stanowiska kierownicze, obejmują je prokuratorzy spolegliwi wobec władzy, a nie najlepsi. Wg prokuratora Skały brak jasnych kryteriów „w tej sferze prowadzi do powoływania osób na podstawie bliżej nieokreślonych kryteriów, a także eliminuje z ubiegania się o nie tych, którzy mają ku temu predyspozycje i ambicje”. Podaje on wiele innych szczegółów dotyczących działania prokuratury, które prowadzą do jej faktycznego paraliżu.

Prokurator generalny, wbrew twierdzeniom twórców tej „reformy” prokuratury, nie jest wcale od rządu niezależny. Premier ma prawo odrzucić składane co roku przez niego sprawozdanie z jego działalności i skierować do Sejmu wniosek o jego odwołanie. Zatem los prokuratora generalnego jest w rękach sejmowej większości. Jeśli narazi się rządzącej ekipie, to może stracić swoje stanowisko.

Kontrolerem politycznym prokuratura Seremeta jest Krajowa Rada Prokuratorów, na czele której stoi Edward Zalewski, były prokurator krajowy w rządzie Tuska. Pełni on taką rolę w prokuraturze, jaką w bolszewickim wojsku mieli oficerowie polityczni. Bez jego zgody, prokurator generalny nie może podejmować najistotniejszych decyzji, np. mianować nowych prokuratorów czy powołać swoich zastępców.

Działalność prokuratury w sprawie Amber Gold dowodzi niezbicie, że jej niezależność  jest fikcją. Tzw. reformę uchwalono jedynie po to, żeby na rządzie Tuska nie ciążyło odium błędów przez nią popełnianych. To była jedna z wielu sztuczek PR rządzącej Polską koalicji PO-PSL (poparta została ona w tej sprawie prze SLD). Teraz Tusk może z podniesionym czołem mówić: Rząd nie odpowiada za aferę Amber Gold. Winna jest wyłącznie prokuratura! Rząd w tej sprawie zrobić nic nie może!

 

molasy
O mnie molasy

"JEDYNIE PRAWDA JEST CIEKAWA" - Józef Mackiewicz

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka