Pressje Pressje
277
BLOG

M. Przychodzeń: Komunia społeczna - dlaczego potrzebujemy innych

Pressje Pressje Rozmaitości Obserwuj notkę 1

 

Wpis ten inauguruje serię rozważań nt najnowszej encykliki społecznej „Caritas in veritate” Benedykta XVI. Zaczynam od sprawy zasadniczej, czyli kwestii relacji jednostki do społeczeństwa. Ojciec Św. zaznacza, że 

ludzkie stworzenie, jako posiadające naturę duchową, realizuje się w relacjach międzyosobowych. Im bardziej je przeżywa w sposób autentyczny, tym bardziej dojrzewa jego tożsamość osobista. Człowiek dowartościowuje siebie nie izolując się, lecz nawiązując relacje z innymi oraz z Bogiem […] Dlatego bardzo pożyteczną dla ich rozwoju jest metafizyczna wizja relacji między osobami. […] wspólnota ludzi nie wciąga w siebie osoby unicestwiając jej autonomię, jak ma to miejsce w różnych formach totalitaryzmu, ale bardziej ją dowartościowuje, ponieważ relacja między osobą a wspólnotą to stosunek osobowej pełni do innego rodzaju pełni. (Caritas in veritate, V.53), (podkr. własne, M.P).

     Co to takiego, ta osobowa pełnia oraz pełnia „innego rodzaju”? Sprawa nie jest prosta. W klasycznej filozofii zakłada się, że aby zrozumieć jakiś byt, należy podać 4 przyczyny/zasady jego istnienia: formalną, materialną, sprawczą i celową. Odpowiadają one na pytania - czym jest dany byt, z czego się składa, skąd się wziął i ku czemu zmierza. W przypadku społeczeństwa przyczyną materialna są ludzie, ponieważ społeczeństwo składa się z osób. Co zaś jest potrzebne by owe osoby stworzyły społeczeństwo? Otóż musza się one połączyć i współdziałać, innymi słowy przyczyną formalną społeczeństwa są relacje społeczne, w jakie człowiek wchodzi ze swej natury.

     Oprócz spekulacji filozoficznej także obserwacja wykazuje, że człowiek jest z natury istotą społeczną i polityczną, potrzebuje bowiem warunków, jakie stwarza społeczeństwo polityczne (państwo), by zaspokoić swoje potrzeby (także niematerialne) oraz osiągnąć doskonałość ludzką. Jednostki czy rodziny w izolacji nie są bowiem zdolne do doprowadzenia siebie do doskonałości a nawet skutecznego podtrzymywania życia, potrzebują edukacji oraz podziału pracy, te zaś kwestie reguluje wspólnota polityczna poprzez prawo.

     „Pełna w końcu wspólnota, stworzona z większej ilości gmin […] jest państwem; powstaje ono dla umożliwienia życia, a istnieje, aby życie było dobre. Każde państwo powstaje zatem na drodze naturalnego rozwoju, podobnie jak i pierwsze wspólnoty. Jest ona celem, do którego one zmierzają, natura zaś jest właśnie osiągnięciem celu. Właściwość bowiem, jaką każdy twór osiąga u kresu swego powstawania, nazywamy jego naturą” (Arystoteles, Polityka, I, 8)

     Jaka jest zatem przyczyna sprawcza społeczeństwa? Tu na pomoc znów przychodzi nam Arystoteles, którego zdaniem społeczeństwo nie powstaje na zasadzie jawnej, domyślnej bądź innej umowy społecznej, tak jak chcieli tego teoretycy umowy społecznej. Choć jego twórcami są ludzie, tworzą oni wspólnotę mocą własnej (miejmy nadzieję) rozumnej i wolnej decyzji. Jak pisze Filozof (legitymizując przy okazji cześć, jaką Amerykanie oddają swoim „ojcom założycielom”):

     „Wszystkim ludziom właściwy jest z natury pęd do życia we wspólnocie, a ten, kto ją pierwszy zestroił, jest twórcą największych dóbr. Jak bowiem człowiek doskonale rozwinięty jest najprzedniejszym ze stworzeń, tak jest i najgorszym ze wszystkich, jeśli się wyłamie z prawa i sprawiedliwości […] Sprawiedliwość zaś jest znamieniem państwa, wymiar jej jest bowiem podstawą porządku istniejącego we wspólnocie państwowej, polega zaś na ustaleniu tego, co jest sprawiedliwe” (Arystoteles, Polityka, 1, 12).

     Ludzie, jak wiadomo, pełnią w społeczeństwie określone funkcje, podobnie jak organy w ciele człowieka. Czy nie wynika z tego zatem, ze człowiek może postrzegać siebie wyłącznie jako cześć społeczeństwa, bez uszczerbku dla swojego statusu osoby? Zdaniem Johna F. Crosby'ego człowiek pełni określone funkcje w społeczeństwie, lecz jego cel nie ogranicza się jedynie do pełnienia tych funkcji, co by redukowało jego osobowość. Osoba jako osoba nie jest nigdy wyłącznie żołnierzem, prezydentem czy sprzedawcą (J.F.Crosby, The Selfhood of the Human Person, str. 17). Celem człowieka jest on sam, jego szczęście, choć sam tego szczęścia nie osiągnie. Jak pisze św. Tomasz, „człowiek nie jest podporządkowany całkowicie i pod każdym względem społeczności politycznej” (S.Th., I-II, a. 21, q. 4, ad 3).

     Człowiek jest oddzielną, indywidualną substancją rozumną, a zatem jego istnienie jako człowieka jest samodzielne. Niemniej jednak, jak już wspomniałem, pod jakimiśwzględami potrzebujemy społeczeństwa. Współczesny filozof Jacques Maritain tak się wypowiadał na ten temat:

     człowiek jest zwierzęciem politycznym, ponieważ jest zwierzęciem rozumnym, ponieważ rozum wymaga kształtowania poprzez trening charakteru, edukację oraz współpracę z innymi ludźmi” (J. Maritain, The Person and the Common Good, r. IV)

      Najdoskonalszym społeczeństwem jest wspólnota Trójcy Świętej w Bogu, gdzie Bóg-Ojciec rodzi Boga-Syna a ich wzajemna miłość jest Duchem Świętym. Dzięki relacjom w ramach istoty Boga, Bóg może wyjść na spotkanie człowieka jako żyjąca, płodna i kochająca się wspólnota Trzech Osób. Również nasze społeczeństwa mają stopniowo upodobnić się do najdoskonalszej ze wspólnot i przygotować kolejne pokolenia do godnego uczestnictwa w tajemniczym życiu Boga. Jak wierzą chrześcijanie nie można jednak adekwatnie przekształcić społeczeństwa nie będąc najpierw w komunii z Bogiem, która warunkuje również komunię z innymi.

    Osoby, będąc indywidualnymi substancjami, tworzą zatem kolektywną całość, tj.

“społeczeństwo osób, które są materialnymi bytami, a zatem oddzielonymi każdy w sobie, niemniej jednak potrzebujące komunii ze sobą, na tyle, na ile to możliwe tu na dole, w oczekiwaniu na tę doskonałą komunię ze sobą oraz Bogiem w życiu wiecznym” (J. Maritain, The Person and the Common Good, r. IV)

    Społeczeństwo powstaje ostatecznie po to (przyczyna celowa), aby osiągnąć dobro wspólne. Kto jednak może rościć sobie pretensję do wiedzy, na czym polega dobro wspólne? Dogmat myśli liberalnej głosi, że dobro wspólne albo nie istnieje, albo posiada bardzo wąski zakres. Innego zdania są myśliciele spod znaku klasycznej filozofii polityki, ale o tym już w następnym odcinku.

    Marek Przychodzeń

PS: Dziś właśnie wpadłem na dobrą ilustrację wpływu relacji społecznych. Zasadnicza teza Platona i Arystotelesa na temat ustrój jest taka, iż sposób życia (ustrój danej wspólnoty) może człowieka humanizować lub degradować (stąd demokracja to ustrój zwyrodniały a politeja to ustrój zgodny z naturą).

Jadąc samochodem spostrzegam czasem, iż niektórzy kierowcy ustępują mi z uprzejmości pierwszeństwa. Ich postępowanie wpływa na mnie wychowująco, mam ochotę wtedy ich naśladować i myślę, czy i ja zachowuje się podobnie. Inaczej jest zaś, gdy wszyscy naokoło są drogowymi cwaniakami. Wtedy postępowanie moralne jest trudniejsze i poczucie osamotnienia wzrasta. Przerwać to błędne koło negatywnych oczekiwań może jedynie wysiłek moralnego postępowania mimo wszystko. Do tego potrzebna jest jednak łaska.

Warto zatem uświadomić sobie, że nasze postępowanie ma wpływ na innych - może ich podnosić albo upadlać. Wbrew poglądom Milla nie tylko krzywda stanowi zatem granicę naszej wolności.

Pressje
O mnie Pressje

Wydawca Pressji Strona Pressji www.pressje.org.pl Poglądy wypowiadane przez autorów nie stanowią oficjalnego stanowiska Pressji, stanowisko Pressji nie jest oficjalnym stanowiskiem Klubu Jagiellońskiego, a stanowisko Klubu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Stanowisko Uniwersytetu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem autorów.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Rozmaitości