Mam prawo przypuszczać, ze wszelkie pomysły zakazów otwartego mówienia o seksie - szczególnie w szkołach - powstają w głowach osób, odsuniętych z różnych przyczyn od tej, naturalnej w rozwoju wielu gatunków czynności. Jedni doświadczają owej marginalizacji z powodów klauzuli zakonnej, drudzy zaś wolą inny rodzaj seksu (od powszechnie stosowanego), do którego się nie przyznają - a wręcz go wyklinają (tak również czynił pewien "półżydek" zwalczający zaciekle Żydów). I jedni i drudzy żyją z piętnem zawiści, obserwowanym u psa ogrodnika. Sam nie weźmie, ale i drugiemu nie chce pozwolić.
Żałosne wypowiedzi "uczonych w piśmie wykształciuchów" są - dziwnym trafem - na rękę zarówno Kościoła, jak i obecnie rządzących Polską.
Czyżby to właśnie byli reprezentanci wyżej wymienionych grup, dbający o czystość swoich reguł / upodobań? ..
