W moim mieście liczącym ok. 400 mieszkańców jestem znany z tego, że jestem w opozycji i gram na puzonie.
Z tych dwóch tematów wynikają często dla mnie śmieszne ale rzadko ciekawe rozmowy.
Z moich obserwacji wynika, że prawie każdy uważa, że się zna na muzyce i chce o swojej fachowości w tej dziedzinie poinformować innych, jeśli tylko ktoś wyda z siebie kilka dźwięków o różnej wysokości.
Kiedy ktoś mówi mi, że gram źle to sprawa jest rozwiązana, bo szybko można mu to wyperswadować. Gorzej jeśli ktoś mówi, że gram dobrze i usiłuje wytłumaczyć dlaczego.
Z tematami politycznymi jest tak samo- też każdy jest fachowcem. Jednak podejście ludzi do mnie w tych sprawach jest inne, bo mam za sobą kilka akcji polegających na publicznym udowadnianiu rządzącym u mnie lokalnie komunistom zielonym i czerwonym, że są komunistami.
Po takich akcjach większość mówi, że dobrze gadam, ale mało kto wie o czym i dlaczego. Następne wybory oczywiście wygrywa czerwono-zielona koalicja.
Z tego powodu ludzie rozmawiając ze mną na te tematy chcą żebym im przytaknął czy potwierdził ich narzekania jakimś argumentem.
Podczas jednego z ostatnich wyjść na naszą metropolię jeden z moich kolegów dojeżdżający codziennie do szkoły w wojewódzkiej mieścinie zaczął narzekać, że za dużo płaci za przejazd, busy są przepełnione, za rzadko jeżdżą i w ogóle kierowca nie miły. Ja wtedy zacząłem tłumaczyć na przykładzie sklepów, których jest w naszym city 6, że jak nie ma konkurencji to zawsze będą takie „patologie”.
Potem ten sam kolega- chyba nie wiedział jaki temat zacząć- i powiedział, że „teraz w Polsce to nie da się dorobić, bo źle rządzą”. Zapytałem wtedy: „to co robisz żeby się dorobić. Przecież sam mówiłeś, że nie ma busów. To zakładaj firmę przewozową i się dorobisz. Jak wierzysz w ZUS-y i tego typu rzeczy to na pewno nie będziesz bogaty”.
Może znowu było tak, że dobrze gadałem a nikt nie wiedział o czym, ale sam byłem z siebie zadowolony, że nawet w okolicznościach wielkomiejskiego zgiełku głosiłem normalność.
