Grzegorz Kołodziejczyk Grzegorz Kołodziejczyk
205
BLOG

Biednemu wiatr w oczy!

Grzegorz Kołodziejczyk Grzegorz Kołodziejczyk Polityka Obserwuj notkę 0

 

 

MIłOŚNICy zielonej energii wmawiają opinii publicznej, że energia wiatrowa to źródło bezpłatnej, czystej energii. Opowiadania takie można włożyć między bajki, bo energia ta ani nie jest tania ani ekologiczna.

 

 

 
Z wyliczeń brytyjskiej Państwowej Izby Kontroli wynika, że rozwijanie energetyki wiatrowej jest najdroższym ze znanych sposobów redukcji poziomu dwutlenku węgla w atmosferze, a konieczność utrzymywania rezerw w postaci kopalni węglowych, gazowych bądź jądrowych włączanych w razie przerw w produkcji energii wiatrowej może nawet przyczynić się do zwiększonej emisji dwutlenku węgla do atmosfery.
 
 
EnErgia z wiatru stanowi w Polsce niecały 1 proc. produkcji elektrycznej.Jednak na skutek regulacji unijnych ma się to zmienić. W 2030 r. elektrownie wiatrowe w Polsce mają produkować 18 TWh, czyli ponad 8 proc. całkowitej produkcji energii. Działacze Greenpeace i podobnych organizacji ekologicznych są zdania, że to 
mało, a od takich państw jak Niemcy czy Hiszpanie dzielić będzie nas wciąż przepaść. Polskie Stowarzyszenie Energii Wiatrowej wskazuje na bardzo wysoki odsetek akceptacji energii wiatrowej wśród Polaków. Według ich badań aż 85 proc. Polaków akceptuję energię wiatrową. Ba, duża część ankietowanych według tych badań uważa, że energia wiatrowa wpływa korzystnie na zmianę krajobrazu i wycenę gruntów! Są jednak tacy, którym nie uśmiecha się sąsiedztwo gigantycznych wiatraków.„Stop wiatrakom”Mieszkańcy wsi Obręb, Sobików, Cendrowice i Czarny Las, leżących na granicy Mazowieckiego Parku Krajobrazowego założyli przed dwoma laty stowarzyszenie „Stop wiatrakom”, chcieli w ten sposób wyrazić swój przeciw wobec planów budowy elektrowni „Sobików” realizowanych przez Prokon New Energy Poland. 
 
 
Czego się obawiali? Lista obaw jest długa. Po pierwsze, degradacji krajobrazu i środowiska naturalnego. Obawiają się też, że farma wiatrowa spowoduje nieodwracalną zmianę charakteru regionu na przemysłowy i uniemożliwi zmianę przeznaczenia gruntów na budowlane w okolicy, wyłączając tym samym nasz region z korzyści płynących z usytuowania w pobliżu stolicy sąsiedztwo wiatraków spowoduje spadek ceny ziemi i nieruchomości w całej okolicy. Co ważniejsze, boją się konsekwencji dla zdrowia, czyli uporczywego hałasu o dużym natężeniu oraz źródeł efektu migotania cienia, emitowanych przez wiatraki infradźwięków (niesłyszalne dla ludzkiego ucha) stanowiących poważne zagrożenie dla zdrowia, syndromu turbin wiatrowych oraz choroby 
drganiowo-dzwiękową. 
 
Dr Nina Pierpoint, pediatra z Nowego Jorku, obserwowała stan zdrowia mieszkańców okolic farm wiatrowych w USA, Wielkiej Brytanii, Włoszech, Irlandii oraz Kanadzie przez ponad 5 lat. Wnioski z jej badań potwierdzają teorię o tzw. syndromie turbiny wiatrowej - pisze „The Independent”.Najprościej można określić to zjawisko, jako 
zaburzenie prawidłowego funkcjonowania układu przedsionkowego ucha wewnętrznego. Wpływają na to infradźwięki i hałas o niskim natężeniu generowany przez masywne wiatraki.- U ludzi przebywających dłużej w ich pobliżu, może występować uczucie wewnętrznego pulsowania, drżenie, nerwowość, napady strachu, skurcze w klatce piersiowej oraz przemożne uczucie zagrożenia i chęć ucieczki - mówi dr Pierpoint.
 
Dotychczas firmy zarządzające elektrowniami wiatrowymi odrzucały zarzuty o szkodliwości ogromnych wiatraków, argumentując, że ludzie nie są w stanie usłyszeć niskich tonów generowanych przez maszyny.Lokalnych społeczności w Polsce, które mówią wiatrakom zdecydowane „nie” jest więcej, a niezadowolonych wciąż przybywa. We wrześniu ubiegłego roku pod Kancelarią Premiera protestowało setki osób, domagając się ustawowego zagwarantowania właściwej odległości wiatraków od domostw. Niestety, są przypadki, gdy ogromne turbiny wiatrowe produkują energię w odległości nie większej niż kilkadziesiąt metrów od domostw. Protestujący domagali się, by odległość była wyznaczona ustawowo i była nie mniejsza niż 2 km. W Polsce ruch 
ten dopiero się organizuje. Na Zachodzie obrósł on już w poważną siłę. Istnieje nawet stowarzyszenie „Artyści przeciw farmom wiatrowym”, które swoimi pracami obrazują zniszczenia energetyki wiatrowej .
 
Koniec snuZ wyliczeń brytyjskiej Państwowej Izby Kontroli (The National Audit Office) wynika, że rozwijanie energetyki wiatrowej jest najdroższym ze znanych sposobów redukcji poziomu dwutlenku węgla w atmosferze, a konieczność utrzymywania rezerw w postaci kopalni węglowych, gazowych bądź jądrowych włą-czanych w razie przerw w produkcji energii wiatrowej może nawet przyczynić się do zwiększonej emisji dwutlenku węgla do atmosfery.Pewien czas temu wpływowy niemiecki tygodnik „Der Spiegel” stwierdził, że sen o przyjaznej środowisku energii zamienia się w wysoko dotowaną z kasy państwowej dewastację krajobrazu i środowiska. Ekolodzy twierdzą, że wiatraki zaburzają lokalne ekosystemy powodując tworzenie się wokół nich wielokilometrowych martwych stref pozbawionych ptaków i dzikich zwierząt. Obwiniają elektrownie wiatrowe o to, że nie tylko zmuszają do zmiany siedlisk wiele gatunków zwierząt, ale też zabijają w dużych ilościach zagrożone wyginięciem orły, sokoły, bociany, czaple czy latające szybko i na małych wysokościach drzemliki. W 2006 roku farma wiatraków Altamont Pass w USA została pozwana do sądu za zabijanie ptaków pod ochroną, kiedy pozarządowa organizacja Center for Biological Diversity podliczyła, że wirujące od 20 lat turbiny co roku zabijają do 1,3 tys. latających drapieżników. Nacisk opinii publicznej wymusił na właścicielu elektrowni sezonowe unieruchamianie obracających się turbin.
 
Okazuje się, że duże skupiska wiatraków mogą również zmieniać lokalny klimat. Z badań uczonych z Uniwersytetu Princeton w USA wynika, że duża koncentracja wiatraków powoduje nocny wzrost temperatury powietrza nawet o 2 st. C i średni wzrost prędkości wiatru z 3 m/s do 5 m/s, jak również zaburzenia stosunków wodnych na skutek rozległych fundamentów.W Polsce farmy wiatrowe są stosunkowo niewielkim źródłem energii. Ale to wkrótce może się zmienić. Lawinowo rośnie zainteresowanie inwestorów budową farm wiatrowych. Według szacunków realizacja wszystkich nowych projektów w Polsce mogłaby przynieść aż 70 tys. MW, czyli znacznie więcej niż wynosi nasze roczne zapotrzebowanie na prąd. Sprzyja temusystem zielonych certyfikatów, który sprzyja inwestorom, co nie znaczy, że nam konsumentom energii.Rozpatrując wariant energetyki opartej na wietrze należy się nadto zastanowić czy jest ona faktycznie nieemisyjna? Stalowe wiatraki potrzebują węglaProdukcja infrastruktury wiatrowej wymaga energii i materiałów. Dla przykładu, analiza 2,3 MW wiatraka Nordex N90 o wysokości 90-110 m. i długości łopatki 45 m wskazuje na konieczność wykorzystania: 150 ton stali, 10 ton miedzi, 30 ton włókna szklanego, 1000 ton betonu (produkcja betonu emituje do atmosfery co najmniej 7% gazów cieplarnianych)... nie uwzględniając linii wysokiego napięcia. Wraz z wielkością wiatraka ilości te, proporcjonalnie, rosną.
 
Budując w głąb morza, przy tak niewielkiej głębokości, jak 9 metrów, ilość potrzebnego betonu zwiększa się czterokrotnie. Koszt utrzymania morskich elektrowni wiatrowych jest wyższy, niż lądowych, głównie ze względu na korozję i trudniejszy dostęp. Pola takie nie mogą też być za duże, gdyż mogłyby zmienić kierunki przepływu prądów morskich. No, ale też trudno wyobrazić sobie, by wiatraki stały wyłącznie na lądzie. Powierzchnia zabudowy każdej turbiny to średnio ok. 2-3 hektary. Biorąc pod uwagę, że efektywność energii wiatrowej jest czterokrotnie niższa niż energii konwencjonalnej, by myśleć o tym, by zastąpić elektrownie węglową o mocy 1000 MW (np. elektrownia Jaworzno) trzeba by postawić w jej miejsce ok. 4000 turbin wiatrowych (przeciętna turbina w Polsce ma moc 1 MW). Aż trudno sobie wyobrazić powierzchnię zabudowy oraz ilość surowców koniecznych do ich wyprodukowania. ale to nie koniec problemów. Najlepsze warunki klimatyczne dlainwestycji wiatrowych występują na pobrzeżu Bałtyku. Na pozostałej części powierzchni kraju można uzyskać prędkości użyteczne jedynie przez około 40% czasu trwania roku.  
 
- Podstawowy problem z energią wiatrową jest taki, że wiatr nie zawsze wieje tam, gdzie akurat potrzeba prądu - podkreśla prof. Wolfgang Pfaffenberger z Bremen Energy Institute. Podaje przykład lata w 2003 r., gdy upalna,ale bezwietrzna pogoda wstrzymała na wiele dni pracę turbin wiatrowych w całej Europie Zachodniej i trzeba się było ratować dostawami prądu z siłowni wę-glowych i atomowych. Jeśli więc myśleć poważnie o energii wiatrowej to tylko wtedy, gdy posiada ona rezerwę. Najlepsza do tego jest rezerwa w oparciu 
o źródło gazowe, gdyż jest to najbardziej elastyczne ze źródeł. Blok gazowy można wyłączyć i stosunkowo szybko włączyć. A to dla nas oznacza uzależnienie się od dostaw z zagranicy, no chyba, że polskie zasoby gazu łupkowego okażą się ekonomicznie opłacalne. Tak czy inaczej, gaz to także źródło emisji CO2.
 
Na końcu pojawia się jeszcze jeden dość istotny problem środowiskowy. Żywotność turbiny to ok. 20 lat. Duńczycy, którzy jako jedni z pierwszych rozpoczęli przygodę z energią wiatrową, zaczęli się ostatnio zastanawiać co zrobić z zużytymi turbinami, a ściślej ich generatorami. W Danii oblicza się, iż w najbliższych dziewięciu latach na złom pójdzie 4500 takich generatorów. Duńska minister ochrony środowiska Karen Ellemann wyznaczyła nagrodę w wysokości 800 tysięcy euro za opracowanie bezpiecznej ekologicznie metody ich utylizacji. Na razie nikt nie dostarczył właściwej odpowiedzi. Jakub Michalski  NSZZ Solidarność Górnicza.

W mojej pracy zawodowej i społecznej spotykam się z wieloma problemami. Staram się dostrzegać je i pomagać w ich rozwiązaniu.Jestem Przewodniczącym Komisji Kultury Sportu i Turystyki.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka