Ludzie są różni. Jedni chcą imprez po nocy, inni spokoju. Jedni chcą palić gandzię zamiast piwa i papierosów, inni są tym przerażeni. Jedni chcą mega trudnego bike-parku takiego jak tu (http://www.dailymotion.com/siaramtb/video/x31r86_leogang-2007_fun ) a innym wystarczy 5 hopek dla początkujących i jakiś dirt. A jeszcze inni wolą kanapę przed telewizorem.
Pochodzę z miasta gdzie od lat nie można wychodzić ani hopek do dirtu, ani snowparku czy krytego skejtparku. Z miasta ludzie młodzi się ogólnie powynosili, ja zresztą też, choć trochę trzyma mnie tam sentyment. Ale to miasto jest takim w którym no właśnie, ci młodzi za bardzo głosu nie mają. Takich miast jest wiele.
W ekonomii jest tak, że jak się ludziom gdzieś nie podoba, to sie zawsze mogą wynieść gdzie indziej. Problemem takiego podejścia jest to że tam skąd tacy młodzi ludzie się wyniosą, zostają głąby i stare trufle.
Nie wiem, myślę że polska prowincja jest taka, no właśnie, stetryczała, i dlatego ludzie tak stamtąd uciekają. Ileż razy można się upominać o snowpark, armatkę śnieżną, przykrycie skejtparku dachem, o to żeby nie trzeba było płacić kilkuset złotych miejskiemu monopolowi jak się chce plakaty na jakąś imprezę porozklejać? Samemu to można sobie hopkę co najwyżej zbudować. Ludzie se dają spokój i się nie dziwię. Ot, polska prowincja. W zasadzie powinno się tam wrzucić jakiś granat chyba. Ale pokojowo podchodząc, lepiej se prowincji zaniechać.
O polskiej prowincji nawet się jakoś za bardzo nie pisze w gazetach, a życie tam jest inne, oj dużo inne niż w większych miastach. Za parę lat, gdy wszyscy młodzi wyemigrują, będzie tam wielki klops demograficzny. Może wtedy się obudzą?
Inne tematy w dziale Polityka
