Właśnie przed chwileczką na Placu Teatralnym zaczepił mnie nawet nienajgorzej ubrany, normalnie wyglądający pan. Przeprosił, powiedział że jest bezdomny i że prosi o pieniądze. Nieco się żachnąłem- "czemu nie pójdzie Pan pracować, tak dobrze Pan wygląda"- po czym stwierdziłem że nie mam pieniędzy do rozdawania.
Pan wyglądał naprawdę schludnie, był ogolony etc. Nieco dalej, koło Hal Mirowskich czasem zaczepia ludzi pani z psem. Też wygląda najzupełniej normalnie, jest zadbana, i ma dużego wilczura. Dałem jej jedzenie, jakieś bułki. Potem sprawę komentowałem ze znajomymi, i wszyscy mi mówili- "tak, tam jest taka kobieta z psem."
Wracając do domu zagłębiłem się w obliczeniach. Istotnie, z typową "warszawską" pensją dla niewykształconych, jakimś 1300 na rękę, samotnie można się w Warszawie nie utrzymać. Mieszkając samotnie, za najbrzydszą i najciaśniejszą kawalerkę zapłacimy ok. 1000 PLN, a reszta?
Na samo jedzenie pozostała suma wystarczy na dwa tygodnie. Chyba że ktoś je nie wiem co. Nie ma się co czarować, samotna osoba się po prostu nie ma większych szans utrzymać się z nawet nie najniższymi zarobkami. W moim rodzinnym mieście znałem blisko 35-letnią osobę której po prostu nie było stać na założenie rodziny, a zarabiała dobrze. Ot, Polska.
Inne tematy w dziale Polityka
