Nasz polski Ducze, wódz, prezydent Lech Kaczyński, groził dziennikarce. Że ją wykończy. Polityk po tym fakcie powinien być skończony, przekreślony w życiu publicznym. Bo postępując tak w Brukseli, będąc głową Państwa, okazał się bezwzględnym gangsterem dochodzącym do władzy drogą gróźb, wymuszeń, zastraszeń.
Jest prezydentem? Nie, on był prezydentem. Za taki wybryk, szantażowanie dziennikarza, każdy kraj demokratyczny wszcząłby procedurę impiczmentu, odwołania głowy Państwa. Jeśli Kaczyński jeszcze nie jest odwoływany, to tylko dlatego że poprzez swoich ludzi kontroluje media, kontroluje rządową telewizję (3 kanały naziemne) i rządowe radio oraz radę rozdzielającą stacjom prywatnym częstotliwości umożliwiające im nadawanie.
Kaczyńskiego uznawałem za polityka pochodzącego spoza „elit politycznych”, jak eufemistycznie określa się grupkę spryciarzy która podzieliła się władzą z postkomunistami po 1989 roku. Dostał się do władzy dzięki katolickiej stacji radiowej, i wyznaje etatystyczną, narodowo-socjalistyczną wizję gospodarki, mnie przerażającą. Miał szansę stać się alternatywą dla skorumpowanych elit, dla rozmaitych układów, tymczasem okazał się gangsterem terroryzującym ludzi mediów.
Jeśli przejdziemy nad tym do porządku dziennego, to po prostu nie jesteśmy żadną demokracją, ale krajem polityków-gangsterów. Zresztą o naszej demokratyzacji chyba dobitnie świadczą dane dotyczące PKB na mieszkańca, sytuujące nas w okolicach Rumunii i Bułgarii, a za Botswaną czy Trynidadem i Tobago. Są one może niespecjalnym miernikiem wolności słowa, ale z pewnością odwzorowują wiele.
Literatura:
http://www.polskatimes.pl/stronaglowna/53938,jak-lech-kaczynski-grozil-po-programie-monice-olejnik,id,t.html
Inne tematy w dziale Polityka
