Kamil Durczok w felietonie dla najnowszego “Wprost” twierdzi, że konserwatyści z Platformy Obywatelskiej nieprzypadkowo wybrali czas i miejsce do zaprezentowania swojej siły. Jego zdaniem popierając projekt ustawy Solidarnej Polski dot. zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej mogli pogrozić palcem premierowi, a on i tak nie mógł w żaden nerwowy sposób zareagować.
- Podnieśli sztandar dokładnie wtedy, kiedy Tuskowi byłoby niezmiernie trudno wytłumaczyć zbyt nerwową reakcję na brak dyscypliny w głosowaniu. W końcu aborcja to sprawa sumienia. A sumienia nikt nam gwałtem odebrać nie może – pisze o konserwatystach popierających zaostrzenie ustawy antyaborcyjnej Kamil Durczok. Zwraca uwagę na fakt, iż posłowie do tej pory uważani za „no-name’ów”, pokazali premierowi, że musi się z nimi liczyć. - Wyszli z cienia. Są liczniejsi, niż się sceptykom zdawało – ocenia naczelny „Faktów TVN”.
Durczok jest przekonany, że konserwatyści z partii Tuska walczą o władzę w Platoformie. - Choć dziś trudno sobie wyobrazić polityka mającego szansę na zastąpienie premiera, to widać jednocześnie, że Tusk się zużywa – wyjaśnia. Ostrzega jednak przy tym, że wyborcy nie znoszą wojen ani wojenek wewnątrzpartyjnych i pisze: „Jeśli komuś w PO zależy, by partia wygrała trzecią kadencję – powinien raczej z Tuskiem współdziałać, a nie knuć za jego plecami.” Jego zdaniem konserwatywne skrzydło PO oprócz nowej wojny światopoglądowej nie ma jednak nic więcej do zaoferowania. Na koniec osobom, które dążą do walki „krzyże i noże”, dedykuje słowa ojca profesora Mieczysława Alberta Krąpca, który będąc świadkiem szarży polityków wspierających się autorytetem Kościoła, westchnął i powiedział: - Kiedy widzę, jak politycy używają do swoich celów „wartości chrześcijańskich”, to robi mi się niedobrze.
Cały felieton we “Wprost”
Inne tematy w dziale Polityka