Retiarius Retiarius
540
BLOG

Marsz Żywych. Tak, ale w Berlinie – „stolicy” i symbolu Holokaustu.

Retiarius Retiarius Polityka Obserwuj notkę 35
Gdy w 2018 roku polskie władze, w trosce o przeciwstawianie się kłamstwom o zaangażowaniu Polski i Polaków w dokonaną przez Niemców Zagładę Żydów, zdecydowały się na nowelizację Ustawy o IPN pojawił się pomysł, forma retorsji ze strony środowisk żydowskich, by Marsz Żywych przenieść do Jerozolimy. Co do samej idei zmiany miejsca jestem jak najbardziej za. Może tylko za najbardziej odpowiednią dla tego wydarzenia uznałbym stolicę Niemiec, Berlin. Oświęcim i Brzezinkę wykluczyłbym bez chwili wahania. Dlaczego?

Są ku temu trzy ważne powody. Pierwszy z nich to całkowicie nierównoprawne traktowanie polskich aspiracji narodowych i podejmowanych w Polsce działań na rzecz budowania wspólnoty narodowej w oparciu o narodową historię z analogicznymi działaniami podejmowanymi przez stronę izraelską. Organizatorem Marszu Żywych jest International March of the Living (MOTL). Na swojej stronie internetowej organizacja prezentuje się jako coroczny program edukacyjny przyciągający do Polski i Izraela ludzi z całego świata chcących poznawać historię Holokaustu oraz badać korzenie uprzedzeń, nietolerancji i nienawiści. Edukacja i upamiętnienie to jednak nie jedyne cele jakie stawiają sobie osoby zaangażowane w MOTL. Wśród prezentowanych na stronie „Trzynastu celów Marszu Żywych” nie bez znaczenia są te nakierowane na wzmocnienie żydowskiej tożsamości oraz więzi z Izraelem i na tworzenie społeczności przyszłych żydowskich liderów. Na stronie MOTL znajdziemy wyniki badania „Długoterminowego wpływu Marszu Żywych na jego uczestników”  przeprowadzonego w roku 2015 wśród żydowskich uczestników wydarzenia z lat 2005, 2010 i 2015. Ankiecie poddano 250 osób pochodzących ze Stanów Zjednoczonych i z Kanady. Wnioski są jednoznaczne i wskazują na wysoką skuteczność wydarzenia w realizacji jego ściśle narodowych, by nie rzec nacjonalistycznych celów. Izrael skutecznie działał na rzecz swoich interesów (nie łudźmy się, „uprzedzenia, nietolerancja i nienawiść” mają jeden i jedyny liczący się wspólny mianownik – antysemityzm) zapewniając sobie bezkarność w budowaniu silnego państwa narodowego. A wszystko to działo się przez lata za, do tej pory bardzo szczelną i skuteczną, zasłoną Zagłady. Każdy kto ośmielił się poddać działania Izraela krytyce narażał się na infamię i stawiany był pod pręgieżem z napisem „antysemita”. Losy polskiej nowelizacji Ustawy o IPN oraz dominujące (raczej negatywne) reakcje na Polski Marsz Niepodległości czy na przypominanie polskich „Sprawiedliwych” i „Wyklętych” stanowią jaskrawe przeciwieństwo tego, co po stronie żydowskiej jest (raczej było) nie tylko dopuszczalne, ale wręcz afirmowane. Innymi słowy – nie ma przeciwwskazań dla szanowania żydowskiego nacjonalizmu, ale pod warunkiem wzajemności. Ostatnie reakcje na zamordowanie polskiego wolontariusza i na uszkodzenie Synagogi w Warszawie dobitnie pokazują przepaść występującą w tym obszarze relacji polsko-izraelskich.

Powód drugi dotyczy edukacyjnych ambicji MOTL. Informując o wydarzeniu organizatorzy całkowicie pomijają niemiecki charakter obozu Auschwitz oraz niemieckie sprawstwo Zagłady. Jakie są skutki takiego podejścia dobrze ilustruje wypowiedź jednego z uczestników „Konferencji wschodzących liderów” zorganizowanej w Krakowie w 2019 roku przez MOTL. Młody uczestnik spotkania powiedział "Nasi wrogowie są wszędzie - na uniwersytetach, na ulicach i na arenie politycznej. To, co wydarzyło się tutaj w Polsce, ma miejsce we wszystkich innych krajach i nadszedł czas, aby działać". Uczestnik Marszu Żywych nie kojarzy Zagłady z Niemcami, lecz z Polską. Nie powiedział „to czego Niemcy dokonali na ziemiach okupowanej Polski” … . Czym to tłumaczyć? Jednym tropem niech będzie podręcznik będący zapewne podstawą działalności edukacyjnej MOTL i udostępniony na stronie Marszu Żywych. Nie bez zdumienia zapoznałem się z krótkim wprowadzeniem do rozdziału zatytułowanego „Obozy”, na który składa się kilka tekstów z różnych publikacji dotyczących niemieckich obozów koncentracyjnych i zagłady. Autor informuje czytelników, że uczestnik Marszu Żywych pozna „nazistowskie obozy zagłady utworzone … w Polsce”, nazwanej „krajem zaangażowanym w nazistowski Holokaust Żydów”. Wyjaśnia też, że na poznanie innych krajów i obozów twórcy projektu nie mają czasu. Całości dopełnia mapka zatytułowana „Mapa największych obozów śmierci”. Czy trzeba dodawać, że mapa nie ma nic wspólnego z okresem istnienia obozów? Znajdują się one na terenie … przedwojennej II Rzeczypospolitej, państwa nieistniejącego w czasie ich utworzenia przez Niemców. Ktoś, kto w tak nierzetelny sposób traktuje tak istotne i znaczące także z punktu widzenia emocjonalnego wydarzenia, nie zasługuje na to, by tu gdzie miały one miejsce móc cokolwiek organizować. Dlatego Berlin, stolica Niemiec, jedynego państwa, które w sposób oczywisty i naturalny powinno być kojarzone z Zagładą Żydów jest właściwym miejscem dla organizowania kolejnych Marszów Żywych.

Powód trzeci ma bardziej doraźny charakter, wynikający z bardzo nieodległej i rozgrywającej się na naszych oczach historii. Organizatorzy tegorocznego Marszu Żywych postanowili wyjść poza tradycyjną pamięć o ofiarach Zagłady i nawiązali do ubiegłorocznego ataku Hamasu. Uczestnikami Marszu mają być także ocalali z Zagłady, bezpośrednio lub pośrednio związani z masakrą osadników żydowskich przeprowadzoną 7 września 2023 roku przez arabskich wrogów Izraela. Bezwzględna reakcja Izraela i skala oraz charakter działań izraelskich na terenie Gazy wywołały, może nawet zaskakując swoją skalą, olbrzymią niechęć wobec Żydów i ich państwa, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych i w niektórych krajach Europy Zachodniej. Tu chyba należy szukać przyczyn powiązania tegorocznego Marszu Żywych z ostatnimi wydarzeniami i apelu organizatorów o to, by Marsz stał się wyrazem powszechnej solidarności z Żydami „w obliczu narastającego antysemityzmu”. Nie sposób odebrać tego inaczej jak chęć ukrycia „operacji specjalnej” (takie „ostateczne rozwiązanie”) przeprowadzanej przez Izrael w Gazie, za pamięcią o ofiarach Zagłady. Ale nie sposób zestawiać tej ostatniej z atakiem Hamasu i jego następstwami. Izrael od lat jest podmiotem stosunków międzynarodowych. Dzięki swojej dyplomacji, sile militarnej i pewnie też słabości rywali umocnił przez lata swoją pozycję. Z mieszkającymi w jego granicach Arabami ułożył relacje na zasadzie apartheidu przy braku zdecydowanej reakcji ze strony tzw. społeczności międzynarodowej. Będąc podmiotem polityki musi liczyć się także z bezwzględną agresją, jak ta, która miała miejsce we wrześniu ub. roku. Ale próba jej „dopisania” do Zagłady to chyba akt desperacji w obliczu niepowodzenia uderzenia na Gazę, postrzeganego nie tylko w kategoriach militarnych lecz wizerunkowych. Niestety, Żydzi powinni zrozumieć, że ich obecna polityka nie musi wywoływać w każdym gotowości do solidaryzowania się, a krytyka tejże polityki nie przez wszystkich uznawana będzie za antysemityzm. Jeśli chcą jednak podjąć taką próbę niech robią to w stolicy ojczyzny Holokaustu – w Berlinie.

Retiarius
O mnie Retiarius

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka