Nie sądzę by współpracownicy prezydenta Obamy byli skończonymi ignorantami w dziedzinie historii. I nie sądzę by słowa „polskie obozy” były wynikiem takiej czy innej pomyłki. Wcześniejsze zdarzenia, deklaracja premiera Tuska w sprawie tarczy antyrakietowej z 4 lipca, czy ogłoszenie przez prezydenta Obamę 17 września zamknięcia „polskiego wątku tarczy”, aż nadto pokazują, że elementarna wiedza historyczna nie jest obca tak jednej jak drugiej stronie.
Nie słyszę zapowiedzi o pielgrzymce Obamy do amerykańskiej Częstochowy w celu udobruchania mieszkających w USA (tj. mających prawo wyborcze) Polaków. Nie wiem nic o zmasowanym ataku konserwatystów wykorzystującym „pomyłkę” lub „ignorancję” prezydenckiego kandydata demokratów. A i w dyplomacji, tak po stronie polskiej jak amerykańskiej, raczej spokój. Dlaczego?
Warto zwrócić uwagę na jeden istotny powód. Od dłuższego już czasu dyplomacja, nie tylko amerykańska, a i światowa opinia publiczna pobierają lekcję jak tzw. polskie elity polityczne traktują polską historię i polską rację stanu. Jak można liczyć na poważne odniesienie się do obecnych „protestów” premiera Tuska i prezydenta Komorowskiego mając na uwadze stosunek tych polityków do ogłoszonych przez MAK i tzw. komisję Millera raportów dotyczących katastrofy smoleńskiej? Ktoś kto pozwala wdeptać w smoleńskie błoto honor polskich żołnierzy, ich dowódców i Prezydenta RP musi być gotowy na wszystko. Cała reszta, choćby długofalowe skutki polityki historycznej (jej braku) realizowanej przez różne kraje i środowiska czy bieżące przedwyborcze kalkulacje demokratów, to pochodna pierwotnego grzechu – niech nie oczekuje szacunku ktoś, kto nie szanuje samego siebie.
A szkoda. Szkoda, że dajemy (czy to się komuś podoba czy nie premier i prezydent formalnie reprezentują Polskę i Polaków) "światu" wygodne antidotum na ... kompleks, nazwijmy go umownie - w nawiązaniu do ostatnich wydarzeń - kompleksem Jana Karskiego (czy szerzej: kompleksem Polaków). Co zrobił Jan Karski i Polacy z Polskiego Państwa Podziemnego? Narażając życie zdobyli i przekazali politykom państw sojuszniczych informacje o prowadzonej przez Niemców zagładzie Żydów. A co zrobili z ową wiedzą politycy państw sojuszniczych? Nic konkretnego.
Na koniec gdzieś przeczytana opowieść: pewien człowiek przyznał w obecności drugiej osoby jak bardzo nienawidził kogoś niedawno zmarłego. Słuchacz powiedział "Ten ktoś musiał wyrządzić Ci wielką krzywdę!". Odpowiedź była zaskakująca "Przeciwnie. On zrobił dla mnie wiele dobrego, to ja zachowałem się wobec Niego nieuczciwie."
Inne tematy w dziale Polityka