Osobiście bardzo współczuję klientom Amber Gold. Ale moje współczucie nie dotyczy bardzo prawdopodobnej (na chwilę obecną) utraty zainwestowanych środków. Dotyczy czegoś istotniejszego – prawie już pewnej utraty wiary w tradycyjne wartości: prawdomówność i uczciwość.
Niektórzy „komentatorzy” powiedzieli, że klienci Amber Gold SA są sami sobie winni – mogli dokładnie sprawdzić firmę, powinni byli wnikliwie przeczytać umowę, itd. Otóż nie, ci ludzie nie grali w kasynie w jednorękiego bandytę, w ruletkę czy w „oczko”. Nie powierzyli swoich pieniędzy ślepemu losowi. Jeśli w piekarni kupuję chleb to z pełnym przekonaniem, że otrzymam dobrze (czasem gorzej) wypieczony bochenek, a nie np. plastikową atrapę. Klienci Amber Gold mieli pełne prawo ZAUFAĆ komuś, kto zaoferował im swoje usługi. Bo wzajemne ZAUFANIE to jeden z fundamentów naszej cywilizacji. Także w gospodarce. Oczywiście świat nie jest społecznością „aniołów”. Oszuści byli, są i będą. Ale zrzucanie winy na ich ofiary jest niesprawiedliwe i w sumie prostackie. Tym bardziej, że wydarzenia nie działy się w jakimś gospodarczym „podziemiu”. Firma działała legalnie i w ramach struktur państwa, którego obywatelami są jej klienci (pewnie znakomita większość).
Może jednak krytycy „naiwniaków” inaczej patrzą na obecną sytuację Polski i mają inną wizję społeczeństwa. Może postrzegają Polskę, jako kraj bez dobrego prawa i sprawnych, służących obywatelowi instytucji – w tej sytuacji obywatel skazany jest tylko na siebie. Może ich zdaniem człowiek powinien nie tylko odrzucić podstawowe zasady Dekalogu, ale wręcz łamać je, jeśli stoją na przeszkodzie celom jakie sobie stawia. A skoro „naiwnych nie brakuje”, to dlaczego ktoś nie ma zrobić z tej obserwacji użytku?
Wielu Polaków jest w sytuacji klientów Amber Gold. Acz z istotnym rozróżnieniem – za sporą część decyzję o „zainwestowaniu w PO-lskę” podjęli krewni, sąsiedzi, znajomi.
Inne tematy w dziale Polityka