pokolenie89.pl pokolenie89.pl
99
BLOG

Lipcowe spotkanie Pokolenia `89 w Lublinie. Cz. 2: KRUS.

pokolenie89.pl pokolenie89.pl Rozmaitości Obserwuj notkę 9

 

W trakcie spotkania (3 - 5 lipca) Pokolenia `89 występował nie tylko znany publicysta Bernard Margueritte, ale i senator, działacz związków rolniczych, Roman Wierzbicki. Senator Wierzbicki mówił o projektach reformy KRUS, ale także o samym KRUS-ie oraz założeniach ustrojowych ubezpieczeń rolniczych. Dyskusja, która się wywiązała była rozległa: debatowano nawet o globalnym rynku zbożowym, polityce ubezpieczeniowej na Zachodzie, kwotach mleczarskich Unii, opodatkowaniu rolnictwa, udziału procentowego rolników w polskim społeczeństwie i koloniach letnich dla dzieci wiejskich. Wygłaszano też tezy o jakimś przeogromnym kryzysie ideowym polskiego narodu, ale to pominiemy. Dyskusje o szerokich ramach są bardzo pożyteczne. Im szersze spojrzenie na dany temat, tym lepiej. Pozwala wyłapać szczegóły i je rozwijać.
 
Cieszy to, że dyskutanci odeszli od ujmowania ubezpieczeń rolników pod kątem, na ile są one "korzystne", na ile "niekorzystne" dla nich samych, ale przenieśli ciężar problemu na zagadnienie na ile są one "sprawiedliwe". Podkreślano wielokrotnie, iż dochód rolniczy jest obliczany sztucznie, według odgórnie ustanowionego przelicznika w postaci HEKTARA PRZELICZENIOWEGO. Czymże jest ów teoretyczny twór? Ów HEKTAR PRZELICZENIOWY. Ano czym to jest w rzeczywistości, tego nikt nie wie. Jest, bo jest. Czy jest prawdziwy? Nie. Bo żadna urojona konstrukcja teoretyczna prawdziwa być nie może. Czy jest rzetelny? Nijak do rzetelności nie pasuje. No to może czy spełnia swoją podstawową rolę odzwierciedlania dochodu rolniczego? Nijak! No to po co on został wymyślony? Dla wygody biurokratów. Dla wygody naszej polskiej biurokracji, która: 1) nie umie obliczyć rzeczywistego dochodu rolnictwa w Polsce, 2) nie chce tego zrobić, 3) nie wierzy nam Polakom, nam obywatelom, że My Polacy potrafimy samodzielnie obliczyć dochód naszych gospodarstw rolnych.
 
Nasza biurokracja traktuje nas jak bałwanów. Czy rolnik jest za głupi, żeby płacić podatek dochodowy ze swego gospodarstwa? żeby odliczać sobie nawozy i straty z powodu suszy? żeby korzystać z ulg podatkowych? żeby prowadzić uproszczoną księgowość? której koszt też sobie "wrzuci" w koszty? Nie. Jest mądry, sprytny, obrotny, tylko trzeba mu na to pozwolić.
 
Ale pomyślcie: jaki to problem dla biurokracji. Ratunku! zakrzykną urzędy skarbowe: chłopy będą liczyć podatki! Ratuj się kto może! przecież polska wieś, to zaścianek, skansen i analfabetyzm... To może w ogóle zamknąć szkoły na wsi, bo po co dzieci rolników rachunków uczyć? Powiedzą: ale PIT-y są takie skomplikowane, przecież rolnik sobie z nimi nie poradzi. A ja zapytam: a emerytka, która odliczała sobie wydatki na remont mieszkania mogła sobie poradzić? więc uprośćcie deklaracje podatkowe.
 
Powiedzą potem: ale rolnicy będą kłamać i oszukiwać Skarb Państwa! ależ wszyscy to robimy! więc dlaczego rolnikom nie damy tej obywatelskiej szansy okłamania od czasu do czasu naszego fiskusa. To czysta niesprawiedliwość społeczna, żebyśmy tylko my "mieszczuchy", "badylarze", "cinkciarze", "lekkoduchy" wolnych zawodów mieli okazję znalezienia dodatkowego zarobku kosztem naszego państwa i współobywateli.
 
Na marginesie: podobnie jak teraz biurokracja III RP traktuje rolników, w II RP traktowano przedsiębiorców. Uważano, że są zbyt tępi żeby obliczyć dochodowość swoich sklepów i stosowano karkołomne, bezsensowne, wywodzące z carskiej Rosji, świadectwa przemysłowe. Były one wierutną głupotą i koszmarem ówczesnej przedsiębiorczości.
 
Jak już się powyżywałem na podatkach, to można wrócić do innych wątków, które były tematem KRUS-owej dyskusji. Niektórzy z uczestników spotkania, ci płacący ZUS, mówili, że czują się "frajerami" w porównaniu do właścicieli przedsiębiorstw rolnych 300 - hektarowych - owych "latyfundystów" i "obszarników". Jest to zrozumiałe. Jednak przy okazji krytykowano (tak to zrozumiałem) cały system pomocy państwa wobec rolnictwa. Ze swej strony wtrącę tylko mały grosz: osobiście nie czuję się "frajerem", ani nie jestem pokrzywdzony tym, że moje polskie państwo wspiera jakąś część moich rodaków (mniejszą czy większą). Cieszę się, że pomaga choćby tej mniejszości i nie mam poczucia, że jestem przez nich wyzyskiwany. Może dlatego, że z natury nie lubię władzy, systemu państwowego, politycznego i systemów w ogóle. Nie jestem też skłócony z tą rolniczą mniejszością. Co więcej, uważam, że jeśli miałbym o tym decydować w referendum, to opowiem się za tym, żeby moje państwo wspierało wiejskie szkoły, PKS-y, agroturystykę, rodzinne gospodarstwa rolne, młodych rolników i dopłacało do rolniczych emerytur. A czy i ile z mojej pensji ubędzie? no to ubędzie. I tak wątpię, żebym w najbliższym czasie zarabiał na rękę choćby połowę średniej krajowej (czytaj warszawskiej), więc tym bardziej nie widzę problemu. Tak po prostu.
                                                                                             
                                                                                   Karol Dąbrowski

 

Publicyści są członkami Ruchu Młodego Pokolenia - POKOLENIE'89

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości