pokolenie89.pl pokolenie89.pl
315
BLOG

Kogo finansuje NFZ?

pokolenie89.pl pokolenie89.pl Polityka Obserwuj notkę 0

 

Kogo finansuje NFZ, czyli podążamy drogą spisków - tak miał brzmieć pełny tytuł tego tekstu. Prasa doniosła jakiś czas temu, iż NFZ tylko do końca marca będzie płacił za tomografię pacjentów skierowanych przez lekarza rodzinnego a nie przez specjalistę. Sytuacja zrobiła się tak absurdalna, że warto ją pokrótce opisać (pytanie, czy występuje ona nadal pomijamy, bo to bez znaczenia dla dalszych dość teoretycznych a zarazem erystycznych wywodów).

 

NFZ zmienił przepisy i obecnie (ponoć) na tomografię komputerową do szpitala mogą kierować już nie lekarze rodzinni, lecz lekarze specjaliści. Nie byłoby problemu, gdyby sytuacja dotyczyła nowo zapisywanych pacjentów. Jednak przepisy nie dotyczą ściśle pacjentów, lecz odnoszą się do terminu wykonania badania lekarskiego. Jak wiemy, na badanie w szpitalu pacjenci zapisują się z minimum pół rocznym wyprzedzeniem, rocznym lub też dłuższym. Ci więc, którym termin badania wypadł po terminie wejścia w życie nowych przepisów powinni dostarczyć skierowanie od specjalisty, ponieważ ich skierowanie od lekarza rodzinnego nie byłoby honorowane. Jednak, żeby już zapisany pacjent na tomografię mógł donieść skierowanie od specjalisty, to... musi się do tegoż specjalisty dostać. Teoretycznie proste, ale do specjalisty też się czeka pół roku lub dłużej. Nie mówiąc o tym, że trzeba wystać cały dzień od 5.00 rano w kolejce najpierw do rejestracji a potem do tegoż lekarza; a nic nie gwarantuje nam, że tego dnia, którego przyszliśmy zostaniemy przyjęci.

 

Ponadto pacjenci, którzy mieli skierowania od lekarza rodzinnego i zarejestrowali się w zeszłym roku, zanim przepisy NFZ weszły w życie, zostali już wcześniej w niektórych szpitalach przesunięci na nowy - obecny rok. Dzięki nowym przepisom straciliby - jak pisała prasa - w ogóle szansę na wykonanie badania. No, ale po interwencjach jednych i drugich NFZ ugiął się. "Ulitował", jak stwierdzono i zgodził się, aby pacjentów bez skierowań od specjalistów a ze skierowaniem od rodzinnego przyjmować do końca marca, czyli nomen omen do 1 kwietnia 2010 roku, co dla niektórych nie będzie wcale zabawną datą.

 

Owa litość NFZ na niewiele się zda, ponieważ... wystąpił inny problem, który pogłębia absurdalność całej sytuacji. Na "litości" NFZ skorzysta niewielu pacjentów lub prawie nikt, ponieważ jednocześnie NFZ obniżył wydatki na tomografię, przez co szpitale przyjmą jeszcze mniej pacjentów a ci zapisani czy to w zeszłym roku, czy w tym roku, ze skierowaniami od rodzinnych, czy od specjalistów i tak będą czekać w jeszcze dłuższych kolejkach.

 

Dziennikarze dodali, iż (podobno) w Kielcach z powodu oszczędności NFZ poradnia jednego z największych szpitali w regionie świętokrzyskim może przyjąć... dwóch pacjentów dziennie, a mogłaby... dziesięć razy więcej. W momencie normalnego człowieka coś strzela albo coś zalewa, ew. odcina się dla zachowania normalności umysłu i stabilności emocjonalnej od tego typu wiadomości, popada w ascezę albo racjonalną ignorancję.

 

Na samym końcu wiadomości, znajdujemy jednak małą notkę, która na tym oburzającym tle całkiem umyka. Otóż okazuje się, że NFZ finansuje ok. 830 tys. zabiegów tomografii i ok. 420 tys. rezonansu komputerowego. W prywatnych klinikach za tomografię komputerową należy zapłacić ok. 300 - 400 zł, za rezonans komputerowy ok. 600 zł, a wykonuje się w nich ponad 5 mln badań rocznie.

 

Z reguły jednak przechodzimy nad tego typu wieściami do porządku dziennego; ileż przecież zabiegów nie jest przez NFZ finansowane, ileż pacjentów nie może zostać obsłużonych, ilu nie jest wyleczonych, ilu się nie leczy a iluż chorobom się nie zapobiega... po krótkiej refleksji pojawia się jednak myśl inna, w tytule wyrażona, a przez tą ostatnią notkę obudzona. To kogo w takim razie finansuje NFZ, skoro nie finansuje ani pacjentów, ani szpitali? Pomyślmy: 1) NFZ nie finansuje szpitali i pacjentów; 2) NFZ ogranicza pacjentom dostęp do badań; 3) NFZ nie finansuje placówek publicznej służby zdrowia będących w stanie wykonywać badania; 4) w wyniku działań NFZ publiczne placówki (naturalnie w tym momencie dość mocno generalizujemy) wykonują jedynie 1/10 zabiegów, które byłyby w stanie wykonywać, czyli wykorzystują 10 % swoich możliwości, obsługując jedynie (idąc dalej przyjętą generalizacją) 10 % pacjentów a 90 % odsyłając z kwitkiem. W tym samym czasie prywatne kliniki zwiększają liczbę wykonywanych zabiegów. Zaś NFZ tworzy taką sytuację świadomie, celowo i z premedytacją.

 

Co by było, gdy NFZ finansował 100 % zabiegów (abstrahujemy od faktu, czy byłyby one niezbędne, przyjmując konstrukcję czysto teoretyczną)? No co by było? Liczba wykonywanych zabiegów w prywatnych klinikach spadłaby do zera. A kiedy prywatne przychodnie zarabiałyby najwięcej? gdyby NFZ finansował 0 % zabiegów, ponieważ wtedy szpitale przestałyby przyjmować pacjentów a prywatne kliniki mogłyby dokonać 100 % zabiegów. Jaką mamy sytuację obecnie? Ano taką, że NFZ finansuje 10 % badań. Jesteśmy więc dość blisko zera. Niewątpliwie trudno to przyjąć do wiadomości.

 

Do czego więc dąży NFZ? Wniosek (przy tak przyjętych przesłankach) jest prosty i oczywisty: do tego, żeby szpitale publiczne przestały wykonywać omawiane badania a takowe zabiegi były wykonywane tylko i wyłącznie w prywatnych przychodniach. W takich przychodniach, gdzie (jak się domyślamy) dorabiają lekarze z tych szpitali, które nie są utrzymywane przez NFZ. Sądzić można, iż NFZ z uporem dąży do tego, aby lekarze zamiast w szpitalach pracowali w prywatnych klinikach.

 

Zaraz, zaraz... EUREKA! NFZ dąży do pełnej prywatyzacji polskiej służby zdrowia poprzez stopniowe zmniejszanie finansowania publicznej służby zdrowia aż do jej całkowitego zaniku! Jakież to genialne! Przecież w toku odwiecznych narzekań Polaków na służbę zdrowia nikt nie zauważy spadku świadczeń zdrowotnych zapewnianych przez publiczne placówki zdrowotne do zera. Wystarczy po prostu wydłużyć kolejki do np. pięciu lat, wprowadzić finansowanie zabiegów na poziomie jeden na tydzień (plus przerwa na święta, ferie zimowe i wakacje) i już. Koniec. Nie będzie publicznej służby zdrowia w Polsce. Przez kogo? Tuska? Platformę? liberałów? masonów? cyklistów? nie: przez polski Narodowy Fundusz Zdrowia.

 

Zobaczcie kochani czytelnicy: już teraz dla nas stały spadek nakładów na służbę zdrowia jest czymś naturalnym, do czego się przyzwyczailiśmy. Przywykliśmy do kolejek do specjalistów, do matactw przy dofinansowaniach do lekarstw, do tego całego bałaganu zwanego polską służbą zdrowia. Doszliśmy nawet do takiego etapu, że dobrym zwyczajem jest (zwłaszcza na prowincji kraju), że pacjent owszem zapisuje się do specjalisty, czeka te ponad pół roku, ale na krótko przed wizytą odwiedza lekarza w jego prywatnym gabinecie, żeby się "wkupić" w łaski, żeby lekarz "zapamiętał" pacjenta i lepiej potraktował w przyszpitalnej przychodni, porobił badania itp.

 

Dla nas upadek publicznej służby zdrowia stał się akceptowaną normalnością a finansowanie koniecznych zabiegów medycznych przez państwo, do których my jako obywatele mamy pełne prawo, nazywamy "litością", i to jest właśnie spisek NFZ.

                                                         Karol Dąbrowski

Publicyści są członkami Ruchu Młodego Pokolenia - POKOLENIE'89

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka