Robert Leszczyński Robert Leszczyński
123
BLOG

Bitwa nad Marną (telewizją)

Robert Leszczyński Robert Leszczyński Polityka Obserwuj notkę 1

Przychodzi Towarzysz Sokorski do Towarzysza Gomułki i mówi:

- Towarzyszu Wiesławie, młodzież nie słucha radia.

- To co robimy? – pyta Gomułka.

- Trzeba nam wpuścić rock and rolla.

- No to wpuszczajcie, Towarzyszu…

Tak mniej więcej wygląda spiskowa (absolutnie prawdziwa i udokumentowana) historia polskiego rock and rolla. Śmieszne to i straszne (nie byłoby Niemena, Grechuty i Kazika!) ale niestety, aktualne do dzisiaj.

Świadczą o tym nie tylko przedwyborcze utarczki polityków, ale również blogi moich zacnych współpublicystów w Salonie24, którzy telewizję traktują dokładnie tak samo jak towarzysz Wiesław z Towarzyszem Włodzimierzem: jak protezę sprawowania rządu dusz.

Już nawet nie żenuje nas sytuacja, że media (przepraszam za wyrażenie) publiczne, są perłą w koronie wyborczej zdobyczy. Już nie dziwią nas stalinowskie czystki, a tylko ich zakres i brutalność.

Postękiwania PO są więc tym zabawniejsze, kiedy zdamy sobie sprawę z ich seksualnej frustracji: że TVP gwałcą nie oni!

SLD nie powinno mieć czelności aby w ogóle zabierać głos, bo za prezesury Roberta Kwiatkowskiego miało w tym Domu Publicznym abonament.

Niestety ma czelność…

Co jednak zastanawia, to kompletny brak jakiejkolwiek długoterminowej wizji zdobywców. Skąd by ją wszakże mieli mieć, skoro w telewizji oglądają tylko wiadomości i publicystykę, która jest jak świeże pieczywo – jednodniowa? Dlaczego nie zrobią czegoś wizjonerskiego, długotrwałego, przełomowego?Jako praktyk telewizji niepolitycznej wiem, jakie są cywilizacyjne zapóźnienia TVP. Wystarczyłoby minimum rozeznania, aby potężne pieniądze (tu politycy byli zgodni: TVP ma być potężna, aby było co zdobywać) wydać sensownie.Nie chcę się tu zanadto rozwijać. Nawiązuję do kapitalnego tekstu Jacka Żakowskiego z „Gazety Wyborczej” sprzed kilku lat: „Jak przeżyć Trzecią Wojnę Światową i pozostać sobą”. Tekstu nie ma w sieci, więc w brutalnym skrócie: przetrwanie substancji narodowej polskiej w zglobalizowanym, elektronicznym Świecie zależy od poziomu telewizji publicznej. Tak jak z kulturą polskojęzyczną po Powstaniu Styczniowym (już przepraszałem za brutalność skrótu).

Ale powołam się teraz na pozytywny przykład. W 1993 albo 94 roku poszedłem zrobić wywiad z Maciejem Chmielem dla miesięcznika „Brum”. Naczelnym „Brumu” był Kuba Wojewódzki, Chmiel był odpowiedzialny za popkulturę w ekipie „Pampersów” w TVP. Panowie bardzo się nie lubili, ale Kuba przystał na wywiad z człowiekiem który, jak go przekonywałem, rządzi teraz rock and rollem w Polsce.Wywiad nie powstał bo to, co zobaczyłem, mnie przerosło: podczas rozmowy Chmiel (były menadżer anarchistycznego, punkowego zespołu Dezerter) uwijał się jak w ukropie, koordynując kilkadziesiąt projektów na raz i ciągle opowiadając mi o dalekiej przyszłości.Pogadamy w takim razie w przyszłości – pomyślałem.

Ale skala jego działań okazała się rzeczywiście gigantyczna: powołał do życia nagrodę Fryderyka, koordynował „Muzyczną Jedynkę”, program który, za przyzwoleniem telewidzów, powoływał nowe gwiazdy (za pieniądze TVP). Polski show-biznes już wówczas powstawał, więc sprawa była mocno korupcjogenna, ale w jego wydaniu sprawa była czysta jak diament. Chmiel okazał się też Wielkim Inkwizytorem. Powiedział leciwym gwiazdom: koniec wysługi lat, albo nam przynosicie nowe produkcje i wtedy dostajecie od nas kasę, albo do widzenia. I było „do widzenia”, bo po komunistycznej TVP pojawiły się młode wilki: Varius Manx, Edyta Górniak, Edyta Bartosiewicz, Kasia Kowalska, Hey, Wilki, Myslovitz, jak również od dawna czekający na swą kolej Staszek Sojka i Grzegorz Turnau. I dziesiątki innych. Wreszcie Chmiel powołał codzienny, merytoryczny program telewizyjny o różnych gatunkach muzyki i odświeżył festiwale w Opolu i Sopocie, co wydawało się dziełem iście frankensteinowskim. Sczyścili go dopiero następcy po wygranej SLD. W bardzo brzydki sposób. Jego dzieło było jednak tak wielkie że zaprawdę, było co niszczyć (kto dziś zajmuje się nagrodą Fryderyka?)

Podkreślam, że było to dzieło ultraprawicowców:  Horubały, Pawlickiego i Walendziaka (czasy „WC Kwadransa”). Oni mieli wizję, żeby ponad partyjnymi swarami zatrudnić człowieka z „Gazety Wyborczej”, lewaka i anarchistę, który zrobił dla nich (nie „za nich”) dobrą telewizję.Tego życzę wszystkim kolejnym prezesom TVP, którzy jak podczas bitwy nad Marną raz zdobywają, a raz tracą TVP.

Pamiętajcie o Maćku Chmielu!

Ale na koniec - tzw. patrioci! Mam nadzieję na wasz odzew. Oglądam w telewizjach (zagranicznych) kapitalne, historyczne programy o królach, mężach stanu, konfliktach politycznych. Dlaczego tzw. prawica w Polsce, angażując się w codzienne spory polityczne, nie ma wizji, by powołać byt ponadczasowy? Serię programów o polskich konfliktach politycznych, królach, mężach stanu, poetach, powieściopisarzach i publicystach, którzy byli królami, kiedy królów nie było? Np. Czy syn Władysława Jagiełły był zaiste pedałem, przez co skazał Europę na utratę Konstantynopola i wydał nas na żer Moskwy?

Tzw. patrioci, uwierzę, że nie jesteście tylko u koryta władzy, jeśli taka telewizyjna, historyczna wizja polski, powstanie. Do tej pory, w moich oczach, jesteście godnymi następcami Roberta Kwiatkowskiego i Jerzego Urbana. Drobnymi „ciotkami politycznymi” z Gombrowicza. Dobranoc.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka