Robert Leszczyński Robert Leszczyński
108
BLOG

Koniec ponurych panów z wąsami

Robert Leszczyński Robert Leszczyński Polityka Obserwuj notkę 1

Za szybą auta, jak poszczególne klatki jakiegoś szalonego filmu migały mi twarze kandydatów. Zacząłem uprawiać grę pt. „Popatrz na kandydata i zgadnij z jakiej jest partii”. Miałem trafienia na poziomie 90%!

Choć głosowanie w toku, a przed nami na pewno bardzo emocjonująca druga tura, spróbuję już teraz dokonać subiektywnego podsumowania kampanii.

W ciągu ostatniego tygodnia odwiedziłem kilka większych i mniejszych miast, m.in. Poznań, Gdańsk, Wrocław, Katowice, Gliwice, Lubin. W mojej pamięci ta kampania nie była polityczną walką pomiędzy lokalnymi kandydatami PiS, PO, LPR, PD-SLD, Samoobrony i innymi, ale plebiscytem na styl i wizję uprawiania polityki.Nie zdziwię się jeśli się okaże, że w tych wyborach ważniejsze jest nie „kto”, ale „jak”. Zrozumiałem to jeżdżąc ulicami Poznania, niewiarygodnie wprost (w porównaniu z innymi miastami) oklejonego plakatami. Za szybą auta, jak poszczególne klatki jakiegoś szalonego filmu, migały mnie twarze kandydatów. Za mało było czasu na czytanie nazwisk, nazw partii, haseł, elementów programu. Wkrótce przekonałem się, że nie jest to nawet potrzebne, bo są to plakaty reklamujące dwa bardzo różne filmy.

Jeden z nich to horror. Aktorzy mają ponure, napięte twarze, sępi wzrok wbity w patrzącego wężowym spojrzeniem Feliksa Dzierżyńskiego. Oni całym swoim organizmem starają się ostrzegać: trwa brutalna walka o byt, nasz kraj jest zagrożony, wszędzie pełno jest agentów i szpiegów, wrogowie kraju, religii i rasy tylko czyhają, aby w chwili twojej nieuwagi rozszarpać ci gardło. Ale ja czuwam. Wybierz mnie, a cię obronię.

Drugi film to film o szpitalu pediatrycznym. Grający w nim aktorzy to lekarze, którzy nawet jak się nie uśmiechają, mają pogodne oblicza ludzi, którzy mówią: zaufaj mi, jestem lekarzem, bardzo kompetentnym fachowcem w swojej dziedzinie. Nawet jeśli nic ci nie dolega wiedz, że zawsze mogę ci pomóc.

Oczywiście, że te wizje mogą mylić: sympatyczny, budzący zaufanie lekarz może być cynicznym oszustem, który tylko czyha, aby nas okraść, wykorzystując powszechny prestiż swego zawodu. Zaś groźny wojownik – fajtłapą potykającym się o własne sznurowadła, który nie tylko nas, ale też siebie nie potrafiłby obronić przed gniewem jamnika i który sam potrzebuje natychmiastowej pomocy psychiatry.

Linia podziału nie przebiega po linii partyjnej, w każdej z nich mogą się znaleźć „lekarze” lub „żołnierze”, chociaż pewne korelacje są oczywiste. Dość powiedzieć że zacząłem uprawiać grę pt. „Popatrz na kandydata i zgadnij z jakiej jest partii”. Miałem trafienia na poziomie 90%!

„Lekarze” są młodsi, jest wśród nich sporo kobiet. Jestem wobec nich, mimo ich starań, dość nieufny, bo w ostatnich latach były partie (zwłaszcza jedna) które do nas się uśmiechały i mówiły „wybierzmy przyszłość”, co znaczyło: zapomnijmy o przeszłości. Skończyło się tragicznymi rządami Leszka Millera. Najbardziej wampiryczne postaci naszej historii ostatnich kilkudziesięciu lat ukryły się dzisiaj za sympatyczną buzią swojego nowego przewodniczącego. Należy więc wykazać sporą ostrożność, bo „sympatyczni” mogą się okazać bardzo niesympatyczni.

„Żołnierze” noszą ciemne garnitury i mają wąsy, co ma podkreślić ich męskość i dzielność. Kobiety zdarzają się tu rzadziej, a jak już są, to przeważnie takie, że najchętniej natychmiast zapuściłyby sobie wąsy, gdyby tylko mogły. Wybór nie jest więc kwestią polityki, kandydatów i ich programów, tylko kwestią estetyki.

Wszystko ostatecznie sprowadza się do naszego oglądu rzeczywistości: albo zgadzamy się z tym, że trwa niewidzialna wojna z groźnymi „szpiegami z krainy Deszczowców” albo jest pokój i potrzebujemy fachowców od zarządzania równie tajemniczymi „środkami unijnymi”. Jedni straszą, drudzy obiecują.

Kto wygra? Wiele zależy od frekwencji, w więc też od pogody. Elektorat „żołnierzy” jest mniejszy, ale bardziej zdyscyplinowany (to też żołnierze!). Mogą jednak zostać „zatupani” przez niezdyscyplinowaną większość, która ma już dość straszenia horrorem rodzimej produkcji pt. „Noc żywych trupów z szafy Lesiaka”.

Patrzę przez okno. W Warszawie piękna, jesienna pogoda. Nie leje. Smutni panowie z wąsami przegrają. Alleluja!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka