Jednak tylko symboliczna, i nie za całokształt pracy. Za wczorajszą decyzję w końcówce meczu Widzew - Lech. Trener poznaniaków szykował zmianę w swojej drużynie, przy prowadzeniu 2:1. Napastnik za napastnika, w porządku. W miedzyczasie Widzew jednak wyrównał, więc Lech jako zdecydowany faworyt powinien dążyć do strzelenia zwycięskiego gola, ale ... Mariusz Rumak nie zareagował na wydarzenia boiskowe i jak gdyby nigdy nic zdjął z murawy Łukasza Teodorczyka - najgroźniejszego w tym spotkaniu gracza ofensywnego drużyny z Poznania ( zdobyta bramka, asysta przy pierwszym golu, do tego strzał w poprzeczkę ). Napastnik nie był zbytnio zmęczony ani kontuzjowany, nie groziła mu też druga żółta kartka w meczu, bo pierwszej ... jeszcze nie dostał. Zmiana została wcześniej zaplanowana i po prostu ... przeprowadzona, mimo iż okoliczności na boisku zmieniły się diametralnie. I punkty zgubione. Trener Rumak dwukrotnie wprowadził ostatnio Lecha do europejskich pucharów ( choć tam już poznaniacy furory wielkiej nie zrobili, bo odpadali jeszcze w rundach eliminacyjnych ). Ale w obecnym sezonie może mieć z tym spory problem, jeśli nie będzie odpowiednio reagował na wydarzenia boiskowe. I z całym szacunkiem dla młodego szkoleniowca - wtedy cierpliwość nie tylko kibiców, ale i włodarzy poznańskiej drużyny może się skończyć.
Dość już jednak o naszej piłce. W minioną sobotę karierę sportową zakończył Remy Bonjasky. Holender, urodzony w Surinamie, wspaniały zawodnik sportów walki, a konkretnie K-1. Choć gdy rozpoczynał swoję przygodę z tą dyscypliną niewiele wskazywało na to, że zostanie wybitnym mistrzem. W jednej ze swoich pierwszych ważnych walk przegrał przed czasem ( w 2002 roku ) z Mirko Filipovicem ( częściej nazywanym Crocopem - czyli " Chorwackim Gliną " ). Była to zdecydowana porażka, siła fizyczna Chorwata nie zostawiła żadnych złudzeń, kto w tej potyczce jest lepszy. Bonjasky jednak nie załamał się, wyciągnął wnioski z dotkliwej klęski, i wrócił jako dużo lepszy zawodnik. Miał też trochę szczęścia, bo największe gwiazdy K- 1 ( Hoost, Aerts ) były już w tzw. past prime ( czyli - żartobliwie - po drugiej stronie rzeki , jeśli chodzi o formę ), jego pogromca Crocop przeszedł do mma ( walczył w japońskim Pride ), więc ... W latach 2003 i 2004 Holender dwukrotnie zdobywał miano najlepszego zawodnika K -1. W tym drugim turnieju miała miejsce niecodzienna sytuacja, bo walcząc w Japonii z zawodnikiem gospodarzy - Musashim, Bonjasky potrzebował aż 2 dodatkowych rund by udowodnić, że jest lepszy. Dla neutralnego obserwatora nie ulegało to wątpliwości, ale sędziowie bardzo starali się przypodobać gościnnym Japończykom i docenić ich faworyta, co ostatecznie i tak nie udało się. Trzeci i zarazem ostatni triumf w światowym Grand Prix Bonjasky świętował w 2008 roku. W finale pokonał przez dyskwalifikację Marokańczyka B. Hariego. Walka była dość brutalna, w 2 rundzie Hari kopnął w głowę przewróconego chwilę wcześniej Bonjaskiego, nastąpiła kilkuminutowa przerwa, ale Holender nie zdecydował się ( ponoć nie był w stanie ) na dalszą walkę po tym nieprzepisowym zachowaniu przeciwnika. Pojedynek przerwano i ogłoszono Bonjaskiego mistrzem, chociaż ... Rok później walczył on w prestiżowej walce z Alistairem Overeemem ( i wygrał ją na punkty ) , a ten ostatni przed potyczką wręczył Bonjaskiemu mini Oscara filmowego - bo tak humorystycznie w świecie sportów walki odebrano niechęć Remiego do kontynuowania walki z Harim. Jednak Marokańczyk później niejednokrotnie udowadniał, że z głową u niego nie zawsze jest w porządku - skalą talentu był predysponowany do bycia wielkim mistrzem, ale niewiele z tego wyszło. Po triumfie Bonjaskiego w 2008 roku nastąpiła w K - 1 era olbrzymiego S. Schilta. A Remy Bonjasky ostatnią walkę stoczył w minioną sobotę. Zrewanżował się w niej Mirko Filipovicowi za porażkę sprzed lat, pokonując tym razem Chorwata na punkty. Z ringu Holendra zapamiętam jako widowiskowo walczącego zawodnika, dobrego technicznie, mocno kopiącego ( jego firmowa akcja to tzw. " latające kolano " - straszył nią przez kilka sezonów ), o nienadzwyczajnej jednak odporności - choć nie przeszkodziło mu to w odniesieniu niemałych przecież sukcesów. Poza tym w pamięci zapadła mi potyczka ( bardzo krótka, co prawda ) Bonjaskiego z byłym bokserskim mistrzem świata - R. Mercerem, w 2005 roku. Zapowiadało się ciekawe widowisko, jednak już po pierwszym wysokim kopnięciu Remiego były pięściarz nie chciał dalej walczyć i po prostu ... poddał się. To niezbyt częsty przypadek na zawodowych ringach . A teraz sympatyczny Holender ma zamiar otworzyć akademie sportów walki, gdzie spróbuje wyszkolić swojego następcę. Czego wypada mu życzyć pamiętając, że przydomek " Gentleman " został mu nadany nie tylko za sposób walki, ale przede wszystkim za styl bycia poza ringiem.
Mam różne zainteresowania, niektóre czasem przedstawię w formie subiektywnych notek, ale ... to tylko blog. Prawdziwe życie toczy się poza internetem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości