Kurier z Munster Kurier z Munster
182
BLOG

"Kolendowanie" polskiego dziennikarstwa...

Kurier z Munster Kurier z Munster Rozmaitości Obserwuj notkę 16

         Katarzyna Kolenda-Zaleska jest najbardziej jaskrawą egzemplifikacją nieprofesjonalnego dziennikarstwa w Polsce. Od jej nazwiska wszystkich podobnych ludzi mediów - którzy notorycznie sprzeniewierzają się zasadom obiektywizmu oraz bezstronności, można by nazwać  "kolendnikami".   Nie mylić z  "kolędnikami",   pojawiającymi się zwłaszcza na terenach wiejskich, w okresie Świąt Bożego Narodzenia.

        "Kolendowanie",  stało się, niestety normą polskiego dziennikarstwa... Pewne zjawiska, procesy, wydarzenia, a przede wszystkim ugrupowania polityczne - nie są równie oraz sprawiedliwie traktowane. Czasami dochodzi wręcz, do (na tyle) skrajnej sytuacji, iż jednych się za te same czyny gloryfikuje, a innych deprecjonuje. Madia postępują niejednokrotnie analogicznie, jak taki nieuczciwy nauczyciel w szkole. Dwoje dzieci, prezentujących - mniej więcej - ten sam poziom wiedzy, jest diametralnie różnie ocenianych. Zamiast obiektywnej weryfikacji rzeczywistości, dominują indywidualne sympatie, nastawienia, różnego rodzaju polityczne, towarzyskie, a czasami nawet i rodzinne konotacje, nie wspominając juź o okoliczności uzależniania treści informacji, jak również komentarzy od faktu - kogo one dotyczą (?), przy jednoczesnym bagatelizowaniu ich marytorycznej zawartości. 
         W rezultacie: - mamy taką sytuację, jaką mamy... Monika Olejnik raz jest  "ostra, jak brzytwa",   a innym razem -  "do rany ją przyłożyć".   Dominika Wielowieyska, wyraźnie sprzyja środowiskom lewicowo-liberalnym. Nawet, tak doświadczony i utytułowany dziennikarz, jak Tomasz Lis, wydaje się być czasem w swych programach tendencyjny. W efekcie, co by nie powiedział Jarosław Kaczyński, Roman Giertych, czy Marek Jurek - jest złe; z drugiej strony, co zaś głoszą premier Donald Tusk, marszałek Bronisław Komorowski, czy Paweł Piskorwski oraz Andrzej Olechowski od razu przebija się na czołówki telewizyjnych dzienników, radiowych wiadomości, czy wydań prasowych i staje się, a przynajmniej do tej pory stawało  "święte".   W najważniejszych programach informacyjnych, uwidacznia się asymetria wrażliwości: - to co wolno jednym, dla innych jest zabronione.  Kiedyś przodowała w tym Gazeta Wyborcza, później publiczna telewizja, pod rządami Roberta Kwiatkowskiego, następnie TVN, a ostatnio również TVP, kierowana przez - przynajmniej mocno kontrowersyjnego - Piotra Farfała. Pozostałe media, w mniejszym lub większym stopniu - idą tym samym śladem. Pół biedy, gdy dotyczy, to publicystyki, gdyż tam artykułowanie własnych poglądów, czy sympatii politycznych jeszcze jakoś ujdzie, ale w sferze dziennikarstwa informacyjnego jest to sprawa niedopuszczalna.
         Symbolem takiego stylu przedstawiania informacji, stała się Katarzyna Kolenda-Zaleska. Ona, w tej dziedzinie wiedzie zdecydowany prym. W przygotowywanych przez nią materiałach tendencyjność widać, już niestety gołym okiem. Dla przykładu: - gdy Trybunał Konstytucyjny rozstrzygał, tak zwany spór kompetencyjny, pomiędzy premierem, a prezydentem, to obiektywnie większe powody do zadowolenia posiadał Lech Kaczyński. Prawnicy przesądzili, bowiem na jego korzyść kluczową rzecz, iż głowa Państwa może jeździć na szczyty Unii Europejskiej i ma prawo do przelotu rządowym samolotem. Niestety, reporterka popularnych  "Faktów"  telewizji TVN, całkowicie zmanipulowała swoją relację z aktu odczytywania wyroku. Cała Polska dowiedziała się, wbrew zaistniałym okolicznościom, iż zdecydowane zwycięstwo odniósł szef rządu - Dnald Tusk, a rola pierwszej osoby w Państwie, została radykalnie zmarginalizowana. Taki stronniczy sposób konstrułowania materiałów prasowych, w najbardziej wpływowych ośrodkach masowego przekazu, nie ma nic wspólnego z profesjonalnym dziennikarstwem, a jest tylko zwykłym, odrażającym  "kolendowaniem".   Natomiast dziennikarze, którzy, w mniejszym lub większym stopniu naśladują znaną reporterkę  TVN, stają się   "kolendnikami".
         U Katarzyny Kolendy-Zaleskiej dalece problematyczna, jest niestety jeszcze jedna rzecz: - jej ojcem jest polityk Platformy Obywatelskiej - Zygmunt Kolenda. Dziennikarka nigdy, więc nie powinna być dopuszczana do relacjonowania wydarzeń z udziałem tej partii, czy jej działaczy, a tym bardziej sporów pomiędzy PO, a innymi ugrupowaniami. Na zachodzie Europy, w rozwiniętych demokracjach, podobne kazusy byłyby niedopuszczalne. Nawet, bowiem przy zachowaniu najbardziej czystych intencji, jak również sprostaniu wszystkim wymaganym standardom obiektywizmu - polityczne, towarzyskie, czy tym bardziej rodzinne konotacje mogą być źle odbierane, a przede wszystkim rodzić wielkie podejrzenia. Gdy córka polityka danej partii, nawet w najbardziej sumienny, obiektywny, rzetelny oraz bezstronny sposób, przygotowuje informację z udziałem tego ugrupowania, to cała ta informacja jest  już   "spalona"  w punkcie wyjścia, u podstaw i z definicji.


Romano Manka-Wlodarczyk  

Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (16)

Inne tematy w dziale Rozmaitości