Sprawa Krzysztofa Olewnika, wbrew pozorom nie ma wcale charakteru aż tak bardzo wyjątkowego. Osobliwe są na pewno szczegóły postępowania przestępców, dokonywane w trakcie zbrodni, cała seria ich późniejszych samobójstw, czy rażące błędy organów ścigania. Jednak ogólna sytuacja, która doprowadziła do tego nieszczęścia niczym nie różni się od innych tego typu miejsc w Polsce i jest klasyczna dla tak zwanej Polski lokalnej. Nie umniejszając roli, jaką odegrali konkretni bandyci w tej szokującej zbrodni, to trzeba zauważyć, iż do śmierci syna znanego bisnesmena przyczyniło się przede wszystkim coś, co można określić mianem "prawa prowincji".
Kluczowe znaczenie dla wyjaśnienia przyczyn, a także motywów zabójstwa Krzyszofa Olewnika ma tajemnicza impreza, jaka odbyła się w jego własnym domu, w noc poprzedzającą porwanie. Spotkały się na niej dwie charakterystyczne grupy - biznesmeni oraz funkcjonariusze policji, a samo wydarzenie - z tego co wiadomo - było suto zakrapiane alkoholem. Siłą rzeczy narzuca się pytanie - po co zorganizowano tą imprezę i komu stała się ona potrzebna? Kto pełnił rolę jej inicjatora?
Balangowanie małomiasteczkowych przedsiębiorców z lokalnymi policjantami może wskazywać, iż w wymiarze powiatu płockiego, jak również całego jego otoczenia istniał jakiś "szemrany układ", a obydwa środowiska partycypowały w różnego rodzaju nieczystych interesach. Niestyty trzeba również postawić pytanie - o rolę samego Krzysztofa Olewnika w tym specyficznym "towarzystwie"? Jako gospodarz, a nie wykluczone, że również i organizator owej feralnej imprezy, nie mógł przecież być osobą li tylko przypadkową; nie zgodził się zapewne na jej przeprowadzenie w swoim domu - od tak sobie dla czystej przyjemności. Musiał mieć przynajmniej jakieś małe powody, cele, interesy. Być może właśnie konflikt tych interesów stał się bezpośrednią przyczyną jego śmierci...
Towarzyskie "biesiady" synów lokalnych biznesmenów z funkcjonariuszami policji nie są w małomiasteczkowej rzeczywistości niczym nowym. Na tym właśnie polega "prawo prowincji". Na przestrzeni różnego rodzaju miast, gmin, czy powiatów istnieje cała sieć powiązań. Lokalni przedsiębiorcy z uwagi na swoją zasobność portfela znajdują się w centrum uwagi. Zazwyczaj jednak, to oni sami prą do tworzenia różnego rodzaju skomplikowanych oraz wielowymiarowych układów o co najmniej podejrzanym charakterze. Starają się mieć, jak najlepsze relacje ze wszystkimi którzy liczą się na "prowincjonalnym podwórku", a więc lokalnymi politykami, urzędnikami, prawnikami, funkcjonariuszami policji, a nawet pospolitymi przestępcami. Wszyscy oni rezem wzięci, wyświadczają sobie na wzajem rozmaite przysługi. Biznesmeni są potrzebni, bo mają pieniądze; politycy i urzędnicy mogą pomóc na przykład przy umorzeniu podatków, wygraniu lukratywnego przetargu, czy załatwieniu jakiejś innej sprawy; prawnicy oraz policjanci pozwalają na unikanie odpowiedzialności karnej, gdy się jest na bakier z przepisami prawa; przestępcy zaś służą jako ochrona, czy grupa interwencyjna, kiedy ktoś mało zorientowany wejdzie w drogę. Suma wszystkich tych powiązań umożliwia uzyskanie statusu siły oraz bezkarności. Synowie lokalnych przedsiębiorców chcą robić swoje (najczęściej nieformalne) interesy, także poza oficjalną sferą działalności gospodarczej ojców, uwielbają "rozbijać się" luksusowymi samochodami i rządzić w miejscowych dyskotekach. Partycypowanie w małomiasteczkowym układzie daje wszystkim jego uczestnikom wiele szczególnych przywilejów...
Niejdnokronie poszczególne środowiska spotykają się i balangują razem przy jednym stole, często jest jednak i tak, iż prowincjonalni biznesmeni utrzymują towarzyskie kontakty dla celów czysto asekuracyjnych z każdą grupą z osobna, stając się przy okazji tak zwanymi "pośrednikami". Policjanci wolą zazwyczaj kontaktować się z przedsiębiorcami w ramach stosunków bilateralnych (dwustronnych), aby sytuacja nie stała się zbyt ewidentna i nikt nie mógł ich oskarżyć wprost o bezpośrednie relacje z rasowymi przestępcami. Nie zmienia, to jednak w niczym faktu, iż w lokalnej rzeczywistości stróże prawa na wielką skalę kooperują w układzie przestępczym.
Czy właśnie taki mechanizm zadziałał w przypadku uprowadzonego i bestialsko zamordowanego Krzysztofa Olewnika? Tego nie wiemy i już prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy. Zbyt wiele osób zabrało tą bezprecedensową tajemnicę do trumny... Niemcy mawiają w podobnych sytuacjach - że wszelkie analogie zawodzą. Trudno się jednak oprzeć wrażeniu, iż Krzysztof Olewnik - nie umniejszając zbrodniczej roli jego oprawców - padł ofiarą "prawa prowincji", czyli reguł i uwarunkowań rządzących w lokalnej, polskiej rzeczywistości. I ten czynnik miał najprawdopodobniej kluczowe znaczenie! Opisując niegdyś tak zwany "układ", prezes Prawa i Sprawiedliwość Jarosław Kaczyński stworzył słynną alegorię "pokerowego stolika", przy którym oprócz polityków, przedsiębiorców oraz gangsterów zasiadają jeszcze przedstawiciele organów ścigania, a także służb specjalnych. Symptomatyczne jest, iż prawie wszyscy Ci aktorzy odegrali swoje role w sprawie Olewnika.
Romano Manka-Wlodarczyk
Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości