Kiedy spotka człowieka sytuacja korupcyjna, to sztuką jest odmówić i nie ulec pokusie. Sprawą zaś wtórną i drugorzędną jest, czy sytuacja ta została wytworzona sztucznie przez służby specjalne, czy też doszło do niej w sposób naturalny. Podobnie, jak uczciwa żona powinna oprzeć się zalotom przystojnego amanta, bez różnicy, czy jest to zawodowy podrywacz, wynajęty dla sprawdzenia jej wierności przez męża, czy też przypadkowo napotkany mężczyzna. Zawsze trzeba umieć powiedzieć „nie”. Takie sytuacje są testem na siłę charakteru.
W życiu nie jest ważne, kto kusi. Ważne jest za to, czy ulegamy pokusie. Przecież dla żony, która zdradziła właśnie swojego męża, żadnym usprawiedliwieniem nie może być, iż jej kochanek został dla sprawdzenia małżeńskiej wierności, celowo wynajęty przez męża. A przynajmniej żaden szanujący się mąż nie powinien takiego usprawiedliwienia przyjąć, tylko od razu wystąpić o rozwód. Przecież, gdy kobieta dawała się zaciągnąć do łóżka przez obcego mężczyznę, to nie mogła wiedzieć, iż jej uwodziciel jest podstępnie wynajętym przez męża zawodowym podrywaczem. Nie mogła mieć takiej świadomości. Stąd wniosek, iż gdyby w normalnej, naturalnej sytuacji spotkała przypadkowo jakiegoś innego równie atrakcyjnego zalotnika, to również by poszła z nim do łóżka, zdradzając swojego męża.
Tak samo jest, gdy do urzędnika przychodzi elegancko ubrany biznesmen z walizką pełną pieniędzy, aby załatwić ważną dla siebie sprawę i oferuje tak zwaną „łapówkę”. Nie jest ważne, czy przysłało go CBA, czy pruszkowska mafia, czy też jakiś lobbujący w określonej sprawie układ. Ważne jest natomiast, czy urzędnik uległ pokusie i dał się skorumpować. Jeżeli wziął pieniądze od podstawionego agenta CBA, w wytworzonej sztucznie sytuacji, to nie można mieć żadnych złudzeń – wziąłby również w normalnych warunkach od pruszkowskiej mafii. Dla skorumpowanego urzędnika nie jest, bowiem najistotniejsze, kto trzyma walizkę, lecz co i w jakich nominałach znajduje się w środku walizki.
Prowokacje służb specjalnych są właśnie po to, aby zastąpić naturalnie zachodzące w rzeczywistości sytuacje korupcyjne. Wniknięcie, bowiem z zewnątrz w naturalny przebieg takich sytuacji i pozyskanie wystarczających na stwierdzenie korupcji dowodów jest w praktyce bardzo trudne, gdyż pomiędzy korumpującym, a korumpowanym istnieje w jakimś stopniu wspólnota interesów, a przede wszystkim solidarność obaw przed ewentualną odpowiedzialnością karną. Dlatego w normalnych warunkach korupcję jest tak trudno wykryć. To trochę tak, jak w małżeństwie – żona raczej sama nie przyznaje się do zdrady, a jeżeli już to bardzo rzadko. Podobnie, jak i jej kochanek nie pośpieszy i nie zakomunikuje mężowi, że właśnie spędził noc z jego zoną. Wręcz przeciwnie nieformalni kochankowie będą się starali fakt zdrady ukryć w tajemnicy, jak najdłużej. Stad właśnie trzeba sięgnąć po prowokację.
Z korupcją jest trochę tak, jak z niewierną żoną… Funkcjonuje tu syndrom niewiernej żony. Skoro zarówno korumpujący, jak i korumpowani nie chcą się przyznać do zawierania „pod stołem” nielegalnych transakcji, a w naturalnych warunkach „złapać ich za rękę” jest niebywale trudno, to trzeba w sposób sztuczny wytworzyć sytuację pozornie korupcyjną. Przeprowadzenie takiej prowokacji jest testem na zachowanie stron określonej sprawy – załatwiającego, albo urzędnika (bądź jednego i drugiego jednocześnie). Jeżeli do korupcji dojdzie, w sztucznej, wyreżyserowanej sytuacji, to doszłoby do niej również i w normalnej. Dlatego tłumaczenie, iż ktoś nie przyjąłby „koperty z pieniędzmi” i nie popełnił przestępstwa, gdyby nie został do tego sprowokowany przez służby specjalne jest w istocie nieweryfikowalne, a przede wszystkim bardzo mało prawdopodobne. Prędzej, bowiem, czy później i w warunkach naturalnych nadarzyłaby się odpowiednia okazja, aby ulec korupcyjnej pokusie. Raczej prędzej niż później o ile oczywiście wcześniej, w przeszłości taka sytuacja już nie nastąpiła. Ze skorumpowanym urzędnikiem jest, bowiem trochę tak, jak z niewierną żoną – zawsze znajdzie okazję, aby iść z kimś do łóżka, ale nigdy się do tego nie przyzna, czasami nawet gdy ją maż złapie in flagranti, na gorącym uczynku to i tak w żywe oczy, bezczelnie zaprzeczy…
Romano Manka-Wlodarczyk
Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka