Kurier z Munster Kurier z Munster
100
BLOG

Tragedia w Smoleńsku „pogrzebała” szanse Komorowskiego...

Kurier z Munster Kurier z Munster Polityka Obserwuj notkę 6

 

Paradoksalnie Bronisław Komorowski jest tym politykiem, który z politycznego punktu widzenia na katastrofie w Smoleńsku stracił najbardziej. Paradoksalnie straciła również Platforma Obywatelska, gdyż atmosfera żałoby narodowej mocno „przytępiła” korzystny dla niej polityczny spór. A kto zyskał?

Prezydent Lech Kaczyński, gdyby żył i tak wygrałby wyścig o miejsce w Pałacu Namiestnikowskim z kandydatem PO. Kaczyński reprezentował, bowiem Polskę, której media zauważyć nie chciały, a ośrodki badań opinii publicznej zmierzyć nie potrafiły. Poddane zmasowanej procedurze „prania mózgu” społeczeństwo artykułowało postawy zachowawcze, kunktatorskie, żeby nie powiedzieć oportunistyczne. Jednak żałoba narodowa, świadomość ogromnej katastrofy wyzwala zachowania naturalne, spontaniczne, odpowiadające rzeczywistemu stanowi. Ta nieautentyczna, „nadmuchana” przez mainstreamowe media rzeczywistość została bezlitośnie zweryfikowane przez realny bieg wydarzeń.

Bronisław Komorowski w wyborczym starciu i tak nie miałby z Lechem Kaczyńskim większych szans. Jak kruche było poparcie wykazywane w sondażach dla Platformy Obywatelskiej – o tym przekonały nas najlepiej niedawne prawybory w tej partii. Ale wcześniej (przed tragedią w Smoleńsku) marszałek Komorowski mógł przynajmniej liczyć na „socjotechniczny puder”, wsparcie mediów i zmasowany pr. Atmosfera żałoby narodowej, ogromnego narodowego bólu ten „puder” z jego twarzy zdmuchnęła i objawiło się jego prawdziwe – co trzeba zauważyć – dość beznamiętne oraz chłodne oblicze.

Tragiczna śmierć prezydenta Lecha Kaczyńskiego postawiła Bronisława Komorowskiego w niezręcznej, dwuznacznej sytuacji. Dziś już wiemy, iż tej sytuacji absolutnie nie sprostał. Nie odnalazł się w roli prezydenta. W jego zachowaniu nie było nawet małego przebłysku postawy męża stanu. Mocno rzucało się w oczy, iż „prezydencki garnitur” na niego nie pasuje…
Ludzie to zauważyli.

Katastrofa w Smoleńsku oprócz ofiar, jakie za sobą pociągnęła, doprowadziła również do dekompozycji polskiej sceny politycznej. Dominująca do tej pory, we wszelkiego rodzaju sondażach opinii publicznej Platforma Obywatelska utraciła „polityczny wiatr”, wyczerpała się napędzająca dotychczas jej poparcie polityczna koniunktura, przestał działać korzystny dla niej mechanizm, polegający na „przeglądaniu się w lustrze PiS-u”, nieustannym porównywaniu z partią braci Kaczyńskich. Ten dychotomiczny, dwubiegunowy układ odniesień został zdeformowany.

Przez ostatnie pięć lat Platforma odgrywała rolę antytezy PiS-u. Na polskiej scenie polityczne wytworzyła się jasna i ciemna strona mocy. „Nawalanie” PiS-u, publiczne chłostanie tego ugrupowania nastręczało społecznej popularności, dodawało sondażowych punktów. Wystarczyło krzyknąć „Kaczyńscy” i już elektorat (nawet ten bardzo lewicowy, laicki) koncentrował się wokół PO. Teraz jednak w PiS nie da się już tak łatwo „rzucić kamieniem”, a przynajmniej nie będzie to dobrze odbierane.

Kto mógł zyskać na tragedii w Smoleńsku? Z moralnego punktu widzenia zwycięzcą tej sytuacji jest Prawo i Sprawiedliwość. Śmierć prezydenckiej pary oraz czołowych polityków tej formacji zadziałała niczym katharsis, obnażyła medialny mechanizm niesprawiedliwych ocen samego prezydenta wywodzącego się z PiS-u, jak i jego zaplecza politycznego. W tej optyce Jarosław Kaczyński jawi się, jako naturalny spadkobierca testamentu swojego tragicznie zmarłego brata, sukcesor jego misji. Jeżeli Jarosław Kaczyński wystartuje, to faktycznie stanie się jednym z faworytów przyśpieszonych wyborów prezydenckich. Posiada największe szanse, naturalne wręcz prawo do zdyskontowania społecznej empatii.

Jednak start Kaczyńskiego niesie i swoje minusy… Kandydując na prezydenta postawi on samego siebie, jak i swoich konkurentów politycznych w bardzo niezręcznej sytuacji. Co prawda trudno go będzie wprost zaatakować, ale z drugiej strony w domyśle łatwo wytworzyć wrażenie, iż w niegodny sposób wykorzystuje śmierć swojego brata.

Obecność Jarosława Kaczyńskiego w wyborach siłą rzeczy zmusi do przeanalizowania oraz oceny dorobku tragicznie zmarłego i pochowanego na Wawelu prezydenta. A wtedy – jak nie trudno przewidzieć – na nowo odżyją polityczne spory, mit Lecha Kaczyńskiego zostanie zdewaluowany, a szanse na narodowe pojednania ostatecznie zaprzepaszczone. W takich warunkach Jarosław Kaczyński szybko stałby się celem medialnego „polowania”, a także ulubionym bohaterem napastliwych, publicznych enuncjacji – różnego rodzaju Niesiołowskich, czy Palikotów. Dla samego Jarosława Kaczyńskiego pamięci jego brata, jak i całej Polski o wiele lepiej by było, aby nie brał udziału w walce o urząd prezydenta, a próbował stać się osobą obdarzoną społecznym autorytetem.

Drugim politykiem, który może skorzystać na katastrofie w Smoleńsku jest Andrzej Olechowski. Jego styl bycia oraz obrana koncepcja ponadpartyjnej prezydentury świetnie pasują do zaistniałej w Polsce sytuacji. Jeżeliby tylko umiał rozszerzyć swoje polityczne zaplecze i przekonać do poparcia swojej kandydatury całe spektrum na lewo od PO, czyli tak zwany obóz lewicowo-liberalny – mógłby się stać jednym z najpoważniejszych pretendentów do prezydenckiego fotela. Człowiek o tak koncyliacyjnych zdolnościach znakomicie, bowiem wpisuje się w atmosferę pojednania. Zagrożenie jest właściwie tylko jedno – elekcja Olechowskiego mogłaby się stać recydywą „Polski przedrywinowskiej” i zniweczyła nadzieje na sanację instytucjonalną oraz odnowę moralną Państwa.

W kontekście tragedii w Smoleńsku jednej rzeczy można być pewnym. Epoka „POPiS-u” dobiegła do końca… Wraz z rządowym samolotem runął mechanizm, który polaryzował do tej pory tak skutecznie polską scenę polityczną. Bieguny polityczne – o czym pisałem już rok temu między innymi w publikacji „Wielka aPOkalipsa 2010” – ulegną jednak "przemagnetyzowaniu". Nie sądziłem tylko, że wszystko odbędzie się w tak tragicznych warunkach, a apokalipsa stanie się prawdziwą apokalipsą…

 

Romano Manka-Wlodarczyk

Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Polityka