Mszę przyznać, iż żenującym doświadczeniem była dla mnie lektura wczorajszego artykułu Łukasza Warzechy pod tytułem: – „Zamach” – słowo tabu”; publicysty, którego enuncjacje, jak do tej pory czytałem z dużym zainteresowaniem oraz sympatią. Tym jednak tekstem Warzecha skończył się dla mnie jako rzetelny dziennikarz. Autor w swej argumentacji ociera się wręcz o magię.
Sugerowanie, iż za katastrofą prezydenckiego samolotu TU 154M stoją Rosjanie ma taką samą wartość merytoryczną, jak pogląd, iż ziemniaczaną stonkę zrzucili do Polski amerykańscy imperialiści... Jest to publicystyka uwidaczniająca cechy propagandy najgorszych czasów PRL oraz Radia Maryja. Tym bardziej niezrozumiała, iż wyszła spod ręki dziennikarza jednego z największych dzienników w Polsce. Trawestując znane powiedzenie: – „To co przystoi zwykłemu blogerowi, nie przystoi profesjonalnemu komentatorowi”.
Warzecha posunął się w swych wywodach zdecydowanie za daleko. Jako szanowany publicysta przekroczył wszelkie dopuszczalne granice. Górę wzięło prymitywne dziennikarstwo sensacyjne, a także (być może) chęć bicia kolejnych rekordów komentarzy. Zamieszczony na portalu internetowym Salonu24 artykuł opiera się w całej rozciągłości na żonglowaniu niczym nieuprawnionymi, emocjonalnymi hipotezami, tymczasem jakichkolwiek dowodów, czy choćby poszlak brak. Brak jest też autorytatywnych wypowiedzi ekspertów lotnictwa, które mogłyby uprawdopodobnić zarysowany przez Łukasza Warzechę kierunek rozumowania, a bez tego trudno o wiarygodną analizę gdyż sam Warzecha – jak można wywnioskować z tego co pisze – jest w dziedzinie lotnictwa kompletnym dyletantem, a zjawisko mgły może w jego ocenie występować jedynie rano... To śmieszne argumenty!
Autor powołuje się na prawo do zadawania pytań. Sam jednak formułuje je w taki sposób, iż automatycznie nasuwają one odpowiedź, zawierają w swojej treści z góry postawioną tezę, a to z rzetelnym, obiektywnym dziennikarstwem nie ma nic wspólnego. Zresztą cała publikacja jest jednostronna, a tylko usiłuje zachowywać pozory wielowymiarowej, wszechstronnej analizy.
W ocenie Warzechy rzekome sprawcze działanie Rosjan, które miałoby doprowadzić do katastrofy wynika z logiki sytuacji geopolitycznej, a mechanizm tego działania ilustruje jakoby stara łacińska dewiza: – „cui prodest scelus, is feci”. Autor jednak w tym punkcie wyraźnie wykazuje się brakiem wykształcenia i zapomina, iż ta reguła od dawna już w prawie nie występuje. Co prawda można na jej podstawie opierać ocenę poczynań politycznych, ale sugerowanie oskarżeń, czy publicznych wyroków w tak tragicznych wydarzeniach jak katastrofa samolotu, to już zdecydowane „przegięcie”.
Zresztą idąc śladem rozumowania Warzechy dalej i stosując zasadę – cui prodest scelus, is feci”, w kręgu podejrzeń da się postawić każdego… W ten sposób można obwiniać Rosjan, islamskich terrorystów niezadowolonych z obecności polskich żołnierzy na dalekim wschodzie, Niemców obawiających się narodowo-niepodległościowej polityki Kaczyńskich, nawet Amerykanów, dla których obecność nieprzychylnych wobec Rosji polityków w najwyższych polskich instytucjach mogłaby być – z punktu widzenia ich geopolitycznej koncepcji „resetu” – nie na rękę. Można doszukiwać się też sprawców katastrofy wśród czynników wewnętrznych, obawiających się ciągle realnej reelekcji prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Argumentacja Warzechy prowadzi więc nas na manowce.
Autor publikacji pod tytułem „Zamach” – słowo tabu”, w sposób dość skrupulatny wylicza wszystkie mankamenty rosyjskiego lotniska wojskowego. Zapomina jednak o rzeczy podstawowej, iż to przede wszystkim samolot, jakim leciała polska delegacja był z technologicznego punktu widzenia mocno przestarzały (o czym mówiło się od dawna), a rosyjska wieża kontroli lotów odwodziła polskich pilotów od lądowania na Smoleńskim lotnisku. Posługując się zatem kryteriami analizy Łukasza Warzechy można by dojść i do takiego wniosku, iż autorami zamachu są przedstawiciele poszczególnych polskich rządów, którzy od dawna wiedzieli o niebezpieczeństwach wynikających z podróżowania tak przestarzałą maszyną, a jednak przez kolejne lata decydowali się na dopuszczanie jej do eksploatacji. Dyskusja w konwencji zaproponowanej przez redaktora Warzechę nie ma więc sensu i prowadzi do absurdu. Trzeba być jednak sprawiedliwym w ocenach.
Jakim prawem publicysta „Faktu” formułuje pytania zawierające w swej treści sugestie, jakoby do katastrofy prezydenckiego samolotu doszło na skutek zamachu, wskazując przy tym palcem na Rosjan? Na razie nie ma ani jednego konkretnego ustalenia, choćby małej przesłanki, które mogłyby na taki wariant wskazywać. Podczas lotu urządzenia rejestrujące jego parametry nie stwierdziły zdarzeń charakterystycznych dla zamachu, czyli eksplozji na pokładzie, wybuchu materiałów pirotechnicznych, czy czegoś w tym rodzaju. Wiadomo tymczasem, że silniki oraz aparatura pokładowa pracowały bez zakłóceń, aż do momentu zderzenia z ziemią. Nie znalazł się ani jeden poważny ekspert w dziedzinie lotnictwa (polski czy zagraniczny), który oficjalnie odważyłby się choćby zasugerować, iż katastrofa rządowego tupolewa to zamach. Dlaczego zatem od nie znających się w ogóle na tej problematyce polityków wymaga się, aby stawiali takie tezy? Dlaczego w rolę eksperta próbuje nachalnie wejść Łukasz Warzecha, ferując w sposób nieodpowiedzialny różnego rodzaju spiskowe wyjaśnienia, jeszcze przed zakończeniem prac odpowiedniej komisji, który przecież ma o lotnictwie mniej więcej takie pojęcie, jak szewc o filozofii...? Czemu ma służyć ta cała kampania?
Również i w kontekście geopolitycznym hipotezy Łukasza Warzechy są mało przekonujące. Argument, iż Rosjanie mieli swój strategiczny interes, aby dokonać zamachu na życie prezydenta Lecha Kaczyńskiego nie wytrzymuje próby racjonalnego myślenia. Nie broni się w zderzeniu z prawdziwymi faktami. Rosjanie na katastrofie prezydenckiego samolotu na ich terytorium bardzo dużo stracili. Tabu Katynia jest już dziś nie do utrzymania… W wyniku tej tragedii świat oraz rosyjskie społeczeństwo dowiedziało się o bestialskim mordzie polskiej inteligencji, dokonanym przez NKWD. Rosyjska telewizja publiczna zmuszona została do wyemitowania filmu Andrzeja Wajdy. Rosyjscy przywódcy musieli oficjalnie przyznać, iż za mordem w Katyniu stoi Stalin i jego ludzie. Jakie zatem zyski miałaby przynieść Rosjanom tragiczna śmierć prezydenta Lecha Kaczyńskiego, którego kadencja przecież właśnie dobiegała do końca?
W aspekcie polityki wewnętrznej katastrofa samolotu TU 154 wzmocniła w Polsce formację niechętną Rosji. Lider PiS Jarosław Kaczyński zyskał być może większe szanse wyboru na prezydenta niż te, którymi uprzednio dysponował jego brat Lech. Swoją drogą gdyby Rosjanie mieli wybierać partnera do współpracy, to pewnie z dwojga złego wybraliby Lecha, a przeprowadzili zamach na życie Jarosława… Dywagacje więc o rzekomym interesie Rosji w zorganizowaniu zamachu na prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz innych członków polskiej delegacji, udającej się na uroczystości rocznicowe do Katynia są całkowicie absurdalne. Redaktor Warzecha ma po prostu chorą fantazję.
Tragedię jaka dokonała się nad Smoleńskim niebem da się z powodzeniem wytłumaczyć bez stosowania spiskowych teorii. Jak najczęściej się w analogicznych sytuacjach dzieje zafunkcjonował tutaj tragiczny ciąg wydarzeń, sekwencja nieszczęśliwych następstw. Wyjątkowo niesprzyjające warunki atmosferyczne, skomplikowana topografia terenu, anachroniczność wyposażenia lotniska – te wszystkie czynniki stanowiły zapewne tło katastrofy jaka się dokonała. Jednak nie można zapominać, iż to polska strona chciała w tych ekstremalnych warunkach lądować. Ale prawdziwa, bezpośrednia przyczyna katastrofy tkwi jeszcze pewnie gdzieś wcześniej, w czasie lotu. Grzegorz Sobczak, publicysta „Skrzydlatej Polski” i zarazem ekspert zwraca uwagę na możliwość błędnego ustawienia wskaźnika ciśnienia na urządzeniach służących do pomiaru wysokości, co w zderzeniu z faktem niskiego pułapu lotu, jaki posiadał prezydencki samolot wydaje się wytłumaczeniem dość racjonalnym.
Stara życiowa modrość mówi, że: – „jak umysł śpi, budzą się upiory”. Nawet w obliczu tak wielkiej tragedii narodowej, jaka miała miejsce nie można dać się zwariować. Komentator jednego z największych dzienników w Polsce nie powinien się zajmować plotkami, niczym Panie z autobusowego przystanku, opierać swoje hipotezy na nieuprawnionych spekulacjach i serwować ludziom taniej demagogii. Bo to, co w publikacji pod tytułem: – „Zamach” –słowo tabu” – napisał Łukasz Warzecha, to w istocie jest tania oraz obliczona na wywołanie sensacji demagogia. Inaczej tego nazwać się nie da.
Pewnie nie odpowie ani jednym słowem na moją polemikę, albowiem nie posiada żadnych przekonujących, racjonalnych i wiarygodnych argumentów. Merytorycznie jest w tej sprawie po prostu nagi.
Romano Manka-Wlodarczyk
Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka