Mało, kto pamięta, ale wczoraj obchodziliśmy rocznicę największej w dziejach polskiego lotnictwa katastrofy. Również wczoraj minął miesiąc od chyba najbardziej spektakularnej tragedii w Smoleńsku. 23 lata temu chciano ukryć prawdziwe przyczyny zderzenia samolotu Ił 62M z ziemią. Paradoksalnie jednak władze PRL wykazały ogromną determinację w dążeniu do prawdy.
„Dobranoc, Do widzenia, Cześć, Giniemy” – to były ostatnie, pożegnalne słowa kapitana Zygmunta Pawlaczyka. 9 maja 1987 roku, dokładnie o godzinie 11:12:13 samolot pasażerski Polskich Linii Lotniczych LOT – Ił 62M o znaku rejestracyjnym SP-LBG „Tadeusz Kościuszko” – rozbił się w lesie kabackim. Zginęły 183 osoby, w tym: 17 obywateli USA, 21 Polaków mieszkających na stałe zagranicą i 11 członków załogi. Najstarsza ofiara liczyła 95 lat, a najmłodsza zaledwie półtora roku. Na miejscu katastrofy odnaleziono biblię należącą do jednej z pasażerek, na której widniał napis: „Dn. 9.05.1987 r. Awaria w samolocie, co będzie Boże, Halina Domeracka 02-646 Warszawa, ul. R. Tagore…”
Oto fragment książki Jarosława Reszki pod tytułem „Cześć, giniemy”:"Wśród osmolonych drzew sterty blachy i kilka korpusów - bez głów, bez rąk i nóg. Przy jednym ze ściętych przez samolot drzew strażak w gumowych rękawicach ustawia spopielałą część korpusu człowieka, inny znajduje rzepkę kolanową. Ekipy ratunkowe rozcinają zwinięte w bele worki z czarnej folii. Kamizelki ratunkowe wiszą na drzewach, kilka osmalonych, nadgryzionych już bułek, puszki po coca-coli, serwetki firmowe LOT. Nadpalone książki, inkrustowane talerze, lalka w stroju ludowym, ubrania, buty."
Przyczyną katastrofy „Tadeusza Kościuszki” był błąd radzieckich konstruktorów, który doprowadził do ponadkrytycznego stanu podzespołów jednego z silników Ił-62 i poważnej awarii, jak się później okazało brzemiennej w skutkach. Tę prawdę starano się za wszelką cenę zatuszować. Sowieccy eksperci nie poczuwali się do odpowiedzialności, imputując, iż wszystkie uszkodzenia elementów silnika powstały wtórnie po zderzeniu samolotu z ziemią. Jednak rząd PRL-u uparł się, aby opinia publiczna poznała w tej sprawie prawdę.
Władze polski ludowej powołały specjalną komisję na szczeblu rządowym, w celu wyjaśnienia wszelkich wątków związanych z katastrofą w lesie kabackim. Na jej czele stanął wicepremier Zbigniew Szałajda. Zasiliło go kilku ministrów, wysocy przedstawiciele służb mundurowych oraz ponad czterdziestu wybitnych fachowców z zakresu lotnictwa. Dzięki determinacji powziętej dla odkrycia prawdy polskie społeczeństwo dowiedziało się o przyczynach zaistniałej tragedii, a rodzime linie lotnicze wprowadziły rozwiązania wydatnie zwiększające bezpieczeństwo lotów, które stały się później wzorem dla całego świata.
W katastrofie prezydenckiego samolotu w Smoleńsku zginął prezydent Rzeczpospolitej Polskiej Lech Kaczyński, jego małżonka Maria oraz elita polityczna kraju. Na czele komisji badającej przyczyny tragedii po stronie polskiej stanął minister spraw wewnętrznych i administracji Jerzy Miller. Dla porównania po stronie rosyjskiej – premier Władimir Putin. Polscy eksperci w zasadzie w ogóle się badaniem tej katastrofy nie zajmują.
Tymczasem rodziny 96 ofiar, jak również wszyscy Polacy posiadają prawo, aby dowiedzieć się prawdy na temat przyczyn smoleńskiego dramatu. Wygłaszanie pompatycznych przemówień, czy zapalanie zniczy w czasie ważnych państwowych uroczystości, to stanowczo za mało, jak na ludzi, którym wyborcy powierzyli obowiązek kierowania Państwem.
Romano Manka-Wlodarczyk
Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka