Autor zdjęcia: pixabay.com
Autor zdjęcia: pixabay.com
Kurier z Munster Kurier z Munster
4949
BLOG

Czas PO-PiS-u dobiega końca

Kurier z Munster Kurier z Munster Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 124

Prawo i Sprawiedliwość przekonująco zwyciężyło w wyborach parlamentarnych, jednak mimo że przewaga jest zdecydowana, a liczba mandatów w Sejmie minimalnie wyższa w stosunku do stanu wcześniejszego, warunki rządzenia będą trudniejsze niż cztery lata wcześniej.

Decydują o tym trzy zasadnicze czynniki.

Po pierwsze, sytuacja w Senacie. Jak wiadomo opozycja zdobyła tam większość. Będzie mogła więc wydłużać proces legislacyjny. Czynnik ten obniży skuteczność rządów PiS, a zwłaszcza ekspresowy (nocny) tryb przyjmowania ustaw. Tego rodzaju sytuacja miała miejsce w 2008 roku w Hiszpanii, w wyborach do Kongresu Deputowanych większość uzyskała Partia Socjalistyczna (169 mandaty), zaś w wyborach do Senatu Partia Ludowa (101 mandatów).

Pokazuje to pewną osobliwość systemu jednomandatowego, obowiązującego w wyborach senackich w Polsce. Otóż, gdyby Sejm, tak jak Senat, wybierany był w okręgach jednomandatowych (nawet w tak karykaturalnej wersji systemu jednomandatowego w jakiej wprowadzono go w Polsce), wówczas większość w Sejmie prawdopodobnie miałaby opozycja, a nie PiS, która musiałaby się zjednoczyć.

Cechą systemu jednomandatowego jest bowiem neutralizacja ugrupowań skrajnych, populistycznych, ekstremalnych (przykładem takiego stanu rzeczy jest np. Francja, gdzie Front Narodowy, nawet przy wysokim proporcjonalnym poparciu, nigdy nie przełożył tej wielkości na znaczną ilość mandatów).

System jednomandatowy ułatwiłby zjednoczenie opozycji, a jednocześnie spowodował, że populiści z PiS nigdy nie zdobyliby władzy).

Po drugie, prezydent. Zakończona właśnie batalia parlamentarna pokazała, że w społeczeństwie zasoby wyborcze rozkładają się mniej więcej pół na pół. Andrzej Duda nie jest „murowanym” faworytem w perspektywie przyszłorocznych wyborów prezydenckich. Można z nim wygrać, pod jednym wszakże warunkiem: iż opozycja wyłoni kandydata, który dotrzyma Dudzie kroku na wsi i w małych miasteczkach, a zdecydowanie pokona go w wielkich aglomeracjach. Taką synergię może dać jeden tylko człowiek, Władysław Kosiniak-Kamysz, który skądinąd nieźle wypada w telewizyjnych debatach. Lider Ludowców na razie wydaje się trochę „chłopcem w krótkich spodenkach”, ale kompania prezydencka jest dobrym momentem, aby nabrać formatu. Z racji silnych struktur PSL byłby on bardzo silny na wsi, a poparcie całej – liberalnej – opozycji oraz awersja do PiS zapewniłaby mu również ogromne poparcie w wielkich miastach.

W ten sposób energia ludowa połączyłaby się z wielkomiejską. Zaś zmiana na pozycji Głowy Państwa, w połączeniu z przewagą opozycji w Senacie, i mimo wszystko nie tak silną (jak pierwotnie zakładano) reprezentacją PiS w Sejmie, stwarza zupełnie nową sytuację polityczną, znacząco obniżając skuteczność rządów PiS.

Z obszarem prezydenta wiąże się jeszcze jedno zmartwienie PiS-u. Andrzej Duda, jeżeli nie chce być postrzegany jako „marionetka” i „notariusz” układu rządzącego, musi przyjąć wobec PiS postawę, o ile nie krytyczną czy nawet opozycyjną, to co najmniej dużo bardziej asertywną. To zaś może powodować dwa alternatywne stany: 1) albo napięcia w strefie szeroko rozumianego układu rządzącego; 2) albo impas, co z kolei może wywołać frustrację niektórych środowisk skupionych wewnątrz PiS.

Generalnie perspektywy związane z kontekstem wyborów prezydenckich są w każdym możliwym wariancie dla PiS trudne. Jeżeli opozycja przejmie ośrodek prezydencki, wówczas dojdzie do przesilenia, inicjatywę strategiczną przejmie obóz liberalny i w ten sposób dominacja polityczna PiS zostanie znacząco osłabiona.

Z drugiej strony, obecne wybory parlamentarne tak naprawdę mają jednego zwycięzcę: jest nim prezydent Andrzej Duda, pod warunkiem że będzie miał to co mężczyzna mieć powinien...i umiał z takiej sytuacji skorzystać.

Aktualny prezydent posiada obecnie wszelkie atuty, aby zepchnąć PiS do głębokiej defensywy. Przemawia za tym zarówno struktura parlamentu (cohabitation Sejm-Senat) jaka się wyłoniła po ostatnich wyborach, stratyfikacja polityczna w Sejmie, jak również wewnętrzna sytuacja w PiS.

Sprawny, inteligentny polityk potrafiłby zrobić z tego użytek.

PiS ma przed sobą problem roku 2020. Obecnie, w kontekście wyborów prezydenckich, Andrzej Duda nie może pozwolić sobie na zbytnią spolegliwość wobec PiS-u, jeżeli bowiem będzie zachowywał się tak jak do tej pory, czyli uprawiał serwilizm, to przegra; po wyborach będzie mógł sobie pozwolić na niesubordynację, bo w przypadku reelekcji stanie się od PiS-u całkowicie niezależny.

Tym sposobem wchodzimy w trzeci ważny czynnik, sytuację wewnętrzną w PiS. A zatem, po trzecie: sytuacja wewnętrzna w PiS. Wskazuje ona na duże prawdopodobieństwo napięć oraz ruchów odśrodkowych. Główny nurt PiS nie zdobył samodzielnej większości: Skrzydła: liberalne Jarosława Gowina oraz socjalistyczne Zbigniewa Ziobro zgromadziły odpowiednio 14 i 16 „szabli” w Sejmie.

Obydwie frakcje PiS mają razem 30 posłów. Bez nich nie będzie rządowej większości. Jest to istotne, a nawet kluczowe, gdyż Ziobro i Gowin mogę w ten sposób trzymać Jarosława Kaczyńskiego w szachu i spiskować z prezydentem,

W skrajnym wariancie można sobie wyobrazić sytuację, w której PiS straci parlamentarną większość. Oczywiście nie nastąpi to od razu, ale kilka miesięcy po wyborach prezydenckich, niezależnie od ich wyniku (paradoksalnie każdy będzie dla PiS-u zły), problemy mogą narastać.

Czwarty czynnik to ekonomiczny kryzys. Do tej pory PiS, niezależnie od prowadzonej polityki gospodarczej (która jest fatalna) korzystał z jednej z najlepszych od lat 80. XX wieku i w całym okresie powojennym, koniunktur gospodarczych. Po czasie poważnych tąpnięć gospodarczych pierwszej dekady lat dwutysięcznych, przyszedł czas ogromnej prosperity gospodarczej. PiS tę sytuację zastał, ale jej w żadnym razie nie stworzył, zaś rozdając w bezmyślny sposób pieniądze, w dużej mierze „przejadł” aktywa inwestycyjne, którymi mógł zadysponować bardziej pro-rozwojowo.

Dobra sytuacja gospodarcza nie będzie jednak trwała wiecznie i za dwa, trzy lata przyjdzie co najmniej gospodarcze spowolnienie, a wówczas PiS-owi przyjdzie się zmierzyć z nowymi wyzwaniami, w ramach których będą musiały zadziałać naturalne stabilizatory gospodarki: cięcie wydatków i zwiększanie dochodów

Kryzys gospodarczy złamie fałszywy wizerunek PiS jako partii tworzącej dobrobyt i jest w stanie spowodować poważną utratę społecznej popularności.

Czwarty czynnik jest uboczny, ale może właśnie przez to niedostatecznie dostrzegany, choć bardzo istotny: to kondycja Jarosława Kaczyńskiego. Biologia ma czasami zasadniczy wpływ na politykę. Partia PiS, jak zdecydowana większość polskich ugrupowań (o czym pisałem już w 2014 roku, w książce „Moment krytyczny”), ma charakter charyzmatyczny, patriarchalny. W PiS ten element występuje najsilniej. Zazwyczaj mówi się, iż nie ma ludzi niezastąpionych. To jednak nieprawda: są ludzie niezastąpieni... Dla PiS Jarosław Kaczyński jest właśnie takim niezastąpionym, bez-alternatywnym człowiekiem.

Jakikolwiek kryzys przywództwa w PiS albo domniemanie politycznego kresu Jarosława Kaczyńskiego i związana z tym walka o sukcesję, to w rezultacie koniec PiS.

Co by o Kaczyńskim nie powiedzieć, to z punktu widzenia zarządzania partią oraz wykuwania dla niej wariantów strategicznych, polityk bardzo wybitny. Bez Kaczyńskiego PiS-u nie będzie.

W ogóle czas PO-PiSu dobiega w Polsce końca.

Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka