Mogło być tak …
Mglisty poranek 10.04.2010.
Lotnisko Siewiernyj. Godzina 09.00 czasu moskiewskiego.
Oficerowie BOR stanowiący grupę zabezpieczającą lotnisko przed przylotem polskiej delegacji z niepokojem obserwują dwa nieudane podejścia do lądowania rosyjskiego Ił-76MD nr boczny RA-78817 ze 103 Pułku Gwardyjskiego …( Drugie prawie skończyło się katastrofą …)
Wszędzie mgła …
Widzialność pionowa poniżej 50 metrów (!) …
Dowódca grupy zabezpieczającej ,rozumiejąc ciężar spoczywającej na nim odpowiedzialności łapie za komórkę i dzwoni do kapitana Janeczka(wtedy jeszcze porucznika) - faktycznego szefa ochrony Prezydenta Lecha Kaczyńskiego na pokładzie TU 154M.
„Paweł ! Nie lądujcie … Na lotnisku syf , lampy nie świecą , ruski Ił przed chwilą o mało nie przypie*dolił w pas startowy , widzialność poniżej marginesu bezpieczeństwa , mgła uniemożliwia lądowanie …
Zawijajcie się na zapasowe. Nie możemy zagwarantować bezpieczeństwa „Pierwszemu” ! „Zrozumiałeś ?”
„Odlećcie na zapasowe!”
„Nie lądujcie” !
Dla dowódcy ochrony Prezydenta Rzeczpospolitej taka ocena sytuacji stanowiłaby jasny przekaz. Występuje zagrożenie. Bezpośrednie i realne.
Decyzja mogłaby być jedna. Wydanie polecenia pilotom o odlocie na zapasowe …
BOR w takiej sytuacji nie musi pytać nikogo o zdanie. W tym samego Prezydenta.
Gdyby na lotnisku był oficer potrafiący ocenić sytuację i podjąć decyzję.
Gdyby ...
Inne tematy w dziale Rozmaitości