Motywem przewodnim kampanii wyborczej Platformy Obywatelskiej, jeśli wierzyć wypowiedziom Ewy Kopacz… I tu powinienem być może skończyć bo wypowiedziom Ewy Kopacz chyba lepiej czy tam bezpieczniej nie wierzyć. No ale załóżmy.
Zatem, jeśli wierzyć, Platforma Obywatelska do wyborów pójdzie z mocno socjalnym programem, który nastawiony będzie zapewne nie na zdobycie lecz na kupienie wyborców.
Tak sugerowała Ewa Kopacz podczas konwencji jak też podczas ostatniej rozmowy z Piotrem Kraśką w ramach swego zapowiadanego objazdu po Polsce. Jednego dnia Wiertnicza, następnego Woronicza…
W każdym razie pani premier powiedziała, że już dość nabudowano tej infrastruktury, tych stadionów, autostrad. Teraz zaś czas, żeby skorzystali także obywatele. Oczywiście od razu powstaje zagadka dla kogo i na kogo wydano te miliardy przez ostatnie osiem lat, skoro na obywatela czas przychodzi dopiero dziś.
Niemniej pani Kopacz zapowiedziała, że należy obywatelom „poluzować pasa”. I ja przyznam, że byłby to całkiem sensowny program na wybory. Czy jest coś bardziej przez obywateli lubianego od gmerania im przy pasku w celu poluzowania? To najlepszy możliwy wstęp! Może to program populistyczny, co z obrzydzeniem musieliby stwierdzić najwierniejsi zwolennicy i wyznawcy PO ale mogący się spodobać.
Oczywiście wszystko zależy od szczegółów. Zatem jako obywatel posłuchałem chwilę gdy pani Kopacz objaśniała pana Kraśkę jak będzie luzować tego pasa. I od razu naszło mnie, że ów pas zaciśnięto chyba obywatelowi na szyi.
Tak bowiem się składa, że wysłuchane przeze mnie szczegóły luzowania dotyczyły tego, że urzędnicy teraz będą mili dla petentów bo zrozumieją, że petent jest ich pracodawcą.
I tak mnie rozbawiła pani Premier ale i zmusiła zarazem do zastanowienia, czemu przez te osiem lat nie mogli być mili, nie można było w sporze urząd-obywatel brać strony tego ostatniego? Przecież to, że pięły się w górę stadiony narodowe a autostrady rozwijały niczym czarne wstęgi nie przeszkadzało w tym, by urząd czy nawet i całe państwo było miłe dla obywatela. Który jest tym pracodawcą od dawna a nie od momentu, gdy tak zdecyduje pani Kopacz. No chyba że ja o czymś nie wiem i warunkiem tego rozkwitu, którego od ośmiu lat doświadczamy, tych stadionów i tych autostrad są właśnie różne wściekłe stada warujące w urzędach centralnych i terenowych.
Ja oczywiście wiem doskonale, że szkopuł nie tkwi w logice myślenia Platformy. Tkwi on w logice myślenia pani Ewy Kopacz. W osobliwej logice osobliwego myślenia. Ona, pani Ewa Kopacz chyba faktycznie może nie widzieć problemu w tym, by po latach swego uczestnictwa w sprawowaniu władzy zapowiadać, że wreszcie obywatel może się przestać bać konfrontacji z państwem w osobie państwowego urzędnika. Nie pomyśli, że żeby przestać, wcześniej trzeba mieć powody by się bać.
Gdyby to był już ów czas, gdy w garści pani Kopacz znajdzie się ten mityczny program, który jej napisze „dziesięciu wspaniałych” ona by czegoś tak koszmarnie głupiego nie zasugerowała w ramach przedwyborczych obietnic. Ktoś tam u nich po prostu musiałby wpaść na to, że po tylu latach rządów przyznanie, iż państwo jest dla obywatela opresyjne a czasem zwyczajnie niemiłe to coś kompromitującego. Kompromitującego władzę. I nawet jeśli faktycznie planowano by nauczenie urzędników moresu i „sawłąwiwru” w kontakcie z petentem, zrobiono by to raczej po cichu by ta nowa jakość państwa pojawiła się niezauważenie i mogła uchodzić za istniejącą od lat.
I na koniec smakowita anegdotka bardzo ściśle związana z obietnicami socjalnymi pani Kopacz. Mój bliski znajomy, słuchając jak zapowiada ona, że wreszcie się pochyli, że wreszcie się skupi na obywatelu i tego pasa mu popuści spojrzał po sobie, prostym obywatelu i podsumował „No to, jak mówi Premier, osiem lat w d**ę!”
Inne tematy w dziale Polityka