rosemann rosemann
4927
BLOG

Rozlew krwi

rosemann rosemann Polityka Obserwuj notkę 118

W wypowiedziach „obrońców demokracji” niemal od początku pojawia się założenie, że w „walce o demokrację” może dojść do rozlewu krwi. Na początku wyrażano taka obawę a teraz raczej ta opcja zdaje się „dziejową koniecznością.”

Wtedy właśnie zacznie się rozlew krwi. Nasze pokolenie, 30-latkow będzie walczyło z… 20-latkami wychowanymi w kulturze nienawidzenia klasy średniej, uważania że nie praca daje pieniądze, tylko że się należy. Oni już nas nienawidzą. Nie rozumieją o co chodzi temu światu, ale nie chcą zrozumieć. Chcą mieć tak, jak u rodziców: lodówkę z serem i chlebem oraz własny pokój.

Ich nie interesuje 18-miesieczna inwigilacja, kasta stawiająca się ponad prawem, gwałcenie wszelkich standardów. (tekst po edycji korygującej pisownię)”*

Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że ci, którzy głośno i w taki sposób o tej krwi mówią to zwyczajne debile. Takim jest w mojej ocenie Michał Zbyszko Nazarewicz, ponoć dziennikarz mediów ogólnopolskich i autor przywołanych wyżej „przemyśleń”. Problem w tym, że debile tylko mówią ale nie wymyślają sami takich rozwiązań. Taka już natura debila.

Skoro debile ujawniają światu „dziejową konieczność” wylania krwi, znaczy, że w kręgach, w których się debile obracają o tym po prostu się mówi i tego się nie wyklucza.

Skoro mówi się, znaczy, dla wielu jest to jedyna opcja powrotu do władzy i odzyskania wpływów.

Oczywiście nie jest to pomysł nowy. Mamy jako naród dość bolesne doświadczenia przelewania krwi i gotowości jej przelania po to by wrócić na szczyt. Paradoksalnie związek z tamtymi doświadczeniami wskazała „Gazeta Wyborcza” komentując obecne protesty „obrońców demokracji” nawiązaniem do wydarzeń z lat 1956, 1968, 1970, 1976…1989. Aż się sami proszą by im etos stosownie wypomnieć.

Faktycznie jeśli weźmie się trzy pierwsze daty trudno nie zauważyć, że wtedy „kryterium uliczne” miało być sposobem na odzyskanie władzy przez środowiska, które ją traciły za swoje zasługi w czasie najgłębszego stalinizmu lub na zdobycie jej przez te kręgi, które od czasów stalinowskich za tą władza intensywnie przebierały nogami.

I tak w 1956 na ulicę wyszedł Poznań bo mityczni „robotnicy z Żerania” jakby zawiedli próbujących rozdawać im broń, w 1968 egzaltowani studenci z UW zgodzili się zagrać w spektaklu przygotowywanym od lat a w 1970 r. na stacji Gdynia Stocznia  krwawy Kociołek ostatecznie załatwił Gomułkę.

Problem z Michałem Zbyszkiem Nazarewiczem i tymi, od których usłyszał on o „przelewaniu krwi” polega na tym, że tacy jak on zwykli „przelewać krew” zdecydowanie  nie swoją. Przywołując wydarzenia z przeszłości wiem doskonale, że robotnicy z „Cegielskiego”, studenci z UW i trójmiejscy stoczniowcy nie wystawiali się pod kule i pałki by załatwiać władzę „puławianom” czy „partyzantom”. Zdecydowano za nich.

Wygląda na to, że i dziś niemało jest takich, którzy gotowi są „przywieść milion” i nie zawahają się przelać tę krew. Jeśli byłoby trzeba.

Ten milion, którzy gotów rzucić do wali o władze dla siebie Grzegorz Schetyna to liczba imponująca. Przede wszystkim imponująca determinacją Schetyny, który, jak widać, nie zawaha się. Nie chcę mówić „przed niczym” ale mam takie poczucie.

 

http://blogpublika.com/2016/01/02/jeszcze-jeden-pisteryk-nazarewicz-panorama-teleexpress-wtedy-wlasnie-zacznie-sie-rozlew-krwi/

 

rosemann
O mnie rosemann

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (118)

Inne tematy w dziale Polityka